środa, 24 września 2014

Chapter 8

  "Twe słowo pomaga mi powstać, a cisza jest gorsza niż brak tlenu.
Twój dotyk pomaga mi sprostać temu, czemu bez ciebie bym nie mógł."

 SKOMENTUJ JEŚLI CZYTASZ CHOCIAŻ KROPKĄ
TAK, KLĘKAM PRZED TOBĄ

*oczami Caroline*
Jestem naprawdę padnięta. Pracowanie na planie sesji zdjęciowej to świetne doświadczenie ale miałam na dzisiaj wszystkiego dość. Ledwo skupiałam wzrok na drodze.
Skręciłam w moją ulicę. Pusto. W miarę jak zbliżałam się do domu, coraz wyraźniej rysowała mi się sylwetka jakiegoś mężczyzny. Nie zwróciłam na to uwagi. Nagle pojawiła się za nim ciemna postać a mężczyzna padł na kolana. Z moich ust wydobył się pisk przerażenia i momentalnie zahamowałam. Byłam w odległości kilku metrów od niego ale odruch był silniejszy. Wyskoczyłam z samochodu i puściłam się biegiem w kierunku mężczyzny zwijającego się na chodniku.
To był blondyn. I wyjątkowo młody.
Padłam obok niego na kolana, serce łomotało mi w piersi. Nigdzie dookoła nie było widać żywej duszy, a przecież wyraźnie widziałam ze ktoś go uderzył!
-O Boże, nic Ci nie jest? O matko! –głos mi się trząsł.
Chłopak mrugał zawzięcie próbując skupić wzrok, ale tylko jęknął.
 -Słyszysz mnie? Halo? – próbowałam przedrzeć się do jego świadomości przyćmionej bólem. Z tego co widać, oberwał też w twarz. Wzrok chłopaka stawał sie coraz bardziej nieobecny.
-Halo! Mów do mnie! NIE, nie, nie, NIE MDLEJ, mów do mnie! – podniosłam głos.
-Boże przenajświętszy ! –usłyszałam za sobą głos mojego sąsiada, pana Greena. – Co tu się stało?
-Niech pan przyniesie z mojego samochodu mój telefon, trzeba zadzwonić po pogotowie! Szybko! – oddychałam głośno i ciężko. Chłopak był pół-świadomy tego co się dzieje.
-Żadnego pogotowia. – usłyszałam zachrypnięty jęk. Chłopak powoli dźwignął się do pozycji siedzącej  zaciskając powieki.
-Nie ruszaj się! Zaraz zabiorą Cię do szpitala. – położyłam ostrożnie dłonie na jego barkach.
-Nie jadę do żadnego szpitala. – zaprotestował ostro próbując się podnieść.
- Jezu, nie wstawaj! – byłam bezradna. Wstał z moją pomocą na nogi.
-Kurwa, moje oko. – syknął.
-Musi obejrzeć Cię lekarz. – powiedziałam twardo przytrzymując go.
Spojrzał na mnie w końcu. Nagle zrobił wielkie oczy. Co jest? Aż tak źle wyglądam?
-Przepraszam, nie mogłem go znaleźć. ..- pan Green pojawił się obok nas. Wywróciłam oczami. Jasne, dzięki panie Green, teraz będzie pan miał na sumieniu życie młodego chłopaka, który nie chce jechać do szpitala.
-Niepotrzebnie. – rzucił blondyn. Co?


*oczami Luke`a*

Niech pan przyniesie z mojego samochodu mój telefon, trzeba zadzwonić po pogotowie! Szybko! – usłyszałem znajomy głos. JAKIE POGOTOWIE, NIE KURWA.
-Żadnego pogotowia. –udało mi się odezwać. Z trudem usiadłem. Cholera, jak boli. Jak dorwę tego skurwysyna, który mi to zrobił, to pożałuje, że się urodził. Dziwnie się czułem. Oprócz wszechogarniającego bólu, nie mogłem skupic wzroku. To trochę jakbym był w jednej sekundzie przytomny a w durugiej juz nie. I tak co chwila od nowa. 
-Nie ruszaj się! Zaraz zabiorą Cię do szpitala. – poczułem czyjś dotyk na moich barkach.
-Nie jadę do żadnego szpitala. – uciąłem ostro chociaż nadal nie mogłem pozbyć się uczucia niestałej świadomości.
- Jezu, nie wstawaj! – znowu jęk. Zignorowałem te protesty i opierając się na jej ramionach, stanąłem na nogach. W głowie mi huczało, a oko piekło niemiłosiernie.
-Kurwa, moje oko. – syknąłem.
-Musi obejrzeć Cię lekarz. – ten sam głos. No kurwa.
Spojrzałem w końcu na drobną osobę, która utrzymywała mnie z trudem w pozycji pionowej. Obraz się powoli ustabilizował i wyostrzył.
O cholera, Caroline.
-Przepraszam, nie mogłem go znaleźć. ..- jakiś mężczyzna pojawił się obok nas. CO?
Miał w dłoni telefon. Fakt, chciała dzwonić po pogotowie. O nie, tylko nie to. Próbowałem skupić myśli. LOGIKA, LUKE, SZYBKO.
John jak się dowie że oberwałem to natychmiast pójdzie na warunki Bricksa. Nie ma takiej opcji.
Poza tym, włamali się do jej domu. Muszę wiedzieć po co, co zabrali, a może co zostawili?
-Niepotrzebnie. – rzuciłem to starszego mężczyzny.
W mojej obolałej głowie zaświtał pomysł. Ale biorąc pod uwagę cholerny ból, który czułem wszędzie, nie będzie to łatwe. Wyprostowałem się, próbując się nie krzywić i puściłem ramię dziewczyny. Chciałem udowodnić, że mogę sam ustać. Wytrzymaj Luke, jeszcze trochę.
-Musi go obejrzeć lekarz. – mężczyzna nie ustępował.
Zamknij się stary zgredzie.
-Mogłabyś mi pomóc? – zwróciłem się bezpośrednio do dziewczyny. Jej ciemne oczy były pełne strachu a teraz i zaskoczenia.
-Po to właśnie potrzebujesz lekarza. – odpowiedziała spokojnie. Uparta po tatusiu. Ale skoro tatusia umiem przekonać, to z nią też sobie poradzę.
-Mogłabyś tylko dać mi jakieś plastry czy cokolwiek? Zrozum, nie mogę iść do szpitala. To skomplikowane. Błagam. Musisz mi pomóc. – przyciszyłem głos, patrząc w oczy dziewczyny.
Myślała nad tym co jej powiedziałem.
-Panie Green, myślę, że dam radę go opatrzeć. Potem zawiozę go do szpitala, żeby go lepiej zbadali. Wie pan, zaraz zaczną się pytania, policja… A on chyba ma dość wrażeń. – spojrzała w kierunku mężczyzny.
TAK!
Facet zmarszczył brwi, ale odpuścił.
-w razie czego dzwoń, pomogę Wam.
Obejdzie się.
-Dziękuję. – powiedziała i wzięła mnie pod ramię.
To było upokarzające. To facet powinien pomagać kobiecie a nie na odwrót. Więc starałem się jak najmniej polegać na ciele dziewczyny.
-Możesz się uspokoić i dać sobie pomóc? – warknęła lekko ściskając moje ramię. Było obolałe więc lekki dotyk wywołał falę bólu. Zacisnąłem zęby i odpuściłem.
Charakterek też po tatusiu.
Mam tylko nadzieję, ze ma gdzieś głeboko schowaną apteczkę, bo mógłbym się rozejrzeć po domu w tym czasie, kiedy ona by jej szukała.
Usiadłem z ulgą na kanapie.
-Zaraz przyjdę. Nie ruszaj się. – powiedziała i wyszła szybkim krokiem. Szansa.
Mimo bólu szybko sprawdziłem pierwsze płaszczyzny gdzie przyszło mi do głowy ze mogliby schować bombę, ukrytą kamerę, czy coś w tym stylu.Nic.
Usłyszałem jej energiczne kroki na schodach. Rzuciłem się na kanapę.
Spojrzała na mnie z dezaprobatą, ale nie odezwała się. Od razu dała mi wodę i jakieś tabletki.
-Co to?
-Przeciwbólowe. – wywróciła oczami.
- Kto wie,  może chcesz mnie zgwałcić. – zażartowałem.
-O niczym innym nie marzę. – mruknęła nasączając wacik wodą utlenioną i starła krew z mojego policzka.
-Będziesz miał podbite oko. – mruknęła. – I masz rozcięty łuk brwiowy.
Kurwa.
Zapiekło. Zacisnąłem dłoń na jej koszulce. Była zaskoczona, ale nie skomentowała tego.
Przyłożyła lód pod moje oko.
-trzymaj.
Zrobiłem to co mówiła.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Dowiem się czemu nie chciałeś jechać do szpitala? - patrzyła na mnie uważnie.
-Długa historia. Policja i te sprawy. Nie chcesz wiedzieć. – uciąłem.
Pokręciła tylko głową i wstała.
-To zniknie do jutra? – zapytałem. Jutro miałem się spotkać z Johnem, nie mogę iść do niego z podbitym okiem.
-Nie ma szans. – odpowiedziała.
-Cholera.
-Zawsze możesz się umalować. – parsknęła. Umalować?
Tapeta? O NIE KURWA NIE.
Ale w sumie. John się może nie zorientuje.
-Ale czym? – zapytałem bezradnie. Nie znam się na tym gównie.
-Nie masz mamy, siostry,  dziewczyny, koleżanki? Każda ma przynajmniej puder i korektor.  – westchnęła.
Zrobiłem szybkie rozeznanie.
Mamy brak. Siostry brak. Dziewczyny nie mam. Koleżanki? Nie wchodze w jakieś bliskie relacje ,,pomiędzy”. Albo seks, związek, albo nic specjalnego.
Caroline nie wchodzi w grę. John by mnie zabił jakby się zorientował, że zbliżyłem się do jego córki.
Wiem. Ta laska Ashtona. Tak.
-Hm to serio dziękuję za pomoc i w ogóle. Przepraszam za kłopot. .. – urwałem nie wiedząc co powiedzieć.
-Caroline. – rzuciła. Co? A no tak, nie znamy się. Pewnie odebrała moją pauzę jako oczekiwanie na jej imię.
-Luke. – uścisnąłem lekko jej dłoń.
-To ja już pójdę. – ruszyłem do wyjścia.
-Może jednak powinien Cię obejrzeć lekarz? Ja się na tym nie znam  i…
-Nie martw się kochanie. Dam radę. – puściłem jej oczko i wyszedłem.
UH. John mnie chyba zabije jak się dowie.

Wyjąłem z kieszeni plan jej zajęć. Syknąłem gdy poczułem ból.
Leki przeciwbólowe kiepsko dają radę po takim łomocie.
Sprawdziłem jej godziny zajęć. Jutro dom powinien być pusty od 10.00 do 15.00
Idealnie.
Sięgnąłem po telefon.
-Halo?
-Calum, sprawa jest.
-No mów.
-Jutro w godzinach od 10.00 do 15.00 sprawdzisz dom. Wyślę Ci adres. To serio ważne. Nie wciągaj w to chłopaków. Poradzisz sobie sam.
-Sprawdzić?
-Ktoś się włamał. Sprawdzisz czy nie zostawił żadnych niespodzianek. – wytłumaczyłem.
-A robię to ja, bo…?
-Bo ja dostałem dzisiaj wpierdol i nie dam rady.  A i jak możesz, to załatw albo od jakiejś swojej laski albo od laski Irwina jakiś puder czy inne gówno. Muszę to zakryć.
-Ty to się zawsze w coś wpierdolisz, Hemmo.
-Mogę na Ciebie liczyć?
-Jak zawsze stary.
Rozłączyłem się. Dzięki Ci Boże za takich przyjaciół.

~*~
-Tylko uważaj na to co mówisz, Hemmings. I tak się nagimnastykowałem żeby jej nie mówić całej prawdy dlaczego dostałeś wpierdol. Ryzykuję dla Ciebie spokój. –upomniał mnie Ashton.
-Ok. – pokiwałem głową.
-To ty z nią tak na poważnie? –zapytał go Calum.
-Nie wiem, wygląda na to, że trochę tak. – uśmiechnął się Irwin. – Dobra, to idę po nią. Nie róbcie głupich żartów, udawajcie chociaż przez godzinę normalnych. – jęknął Ashton i zniknął za drzwiami. Chyba mu zależy na tej dziewczynie.
Usiadłem na kanapie. Do spotkania z Johnem zostały mi 2 godziny. Miejmy nadzieję, że ta dziewczyna Irwina mi pomoże.
Po kilkunastu minutach do domu wszedł Aston i niska brunetka i miłym uśmiechu.
Znajomym uśmiechu.
Starałem się na nią nie gapić, ale usiłowałem sobie przypomnieć skąd ją znam.
-Chłopaki, to jest Hayley. Hay, to jest Luke, Calum i Michael. Luke potrzebuje twojej pomocy.
Dziewczyna uśmiechnęła się do nas ciepło i przywitała się. No cholera, znam ją. Ale skąd?
- Nieźle Cię urządzili. – mruknęła patrząc na moje podbite oko.
Wzruszyłem ramionami.
-Da się coś z tym zrobić?
-Zobaczymy. Tylko chyba mam za jasny puder. Ale to nic, najwyżej zadzwonię do Caroline, ona powinna mieć trochę ciemniejszy. –mruknęła sama do siebie.
Caroline?
O KURWA NO TAK.
Ta dziewczyna to przyjaciółka córki Johna ze zdjęć. Cholera jasna czy ten świat jest aż tak mały?!
-Nie, nie.- zaprotestowałem. – Użyj tego co masz, nie będę zawracał nikomu głowy. – uśmiechnąłem się dla niepoznaki.
-Zobaczymy. – wzruszyła ramionami i wyciągnęła z torebki jakieś śmieszne pudełeczka czy co to tam było.
Zaczęła mnie mazać czymś w stylu długopisu. Pachniało przyjemnie, ale jak… dziewczyna. Skrzywiłem się.
-Boli? – dziewczyna trochę spanikowała.
-Nie, nie, tylko… Jakoś nie gustuję w kosmetykach. – zmarszczyłem brwi. Usłyszałem śmiech chłopaków.
-No Hemmings, zobaczymy jaką laską możesz być.
-Walcie się. – prychnąłem.
Hayley wzięła jakiś duży pędzel i użyła… chyba pudru. Zacząłem kichać.
-Co to za cholerstwo? – wciągnąłem powietrze. Chłopaki mieli ze mnie niezły ubaw. Calum tam zaraz chyba zdechnie ze śmiechu. 
-Puder.- zachichotała dziewczyna. –Nawet nie jest źle. To nie twój kolor, ale prawie nie widać.
-Nie jego kolor… - jęczał Hood, który aż się zanosił od niedoboru powietrza ze śmiechu. Zerknąłem na niego. Wręcz tarzał się po łóżku skrecając się z chichotu.
Wywróciłem oczami.
-Dzięki Hayley.
-Spoko. – uśmiechnęła się.
-To my idziemy na spacer. – rozpromienił się Ashton biorąc ja za rękę. Calum już ułożył usta w dzióbek na znak ,,podziwu”.
MIŁOŚĆ TAK BARDZO.
Pożegnaliśmy się z brunetką.
-No Hemmings. – Michael usiadł obok mnie, zarzucając swoje ramię za mnie i zbliżając się. Zaczyna się. – Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, czy mam przejść jeszcze raz? – zapytał szczerząc się jak idiota.
Walnąłem go w tył głowy i wstałem.
Calum mało się nie posikał ze śmiechu.
-Idioci. – mruknąłem i wyszedłem na spotkanie z Johnem.

*oczami Caroline*
Poobijany blondyn cały czas siedział w mojej głowie. Z jednej strony nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Kłopoty aż od niego biły. Ale z drugiej strony byłam najzwyczajniej w świecie ciekawa. Kim on jest? I czemu nie chciał pogotowia, policji?
I kto do cholery jasnej zaatakował go pod moim domem? Ta okolica przecież była spokojna. W każdym razie nie czułam się bezpiecznie nawet we własnym domu. Dlatego zaraz po zajęciach ruszyłam potrenować . Musiałam się jakoś wyżyć. A przy okazji nie wrócę tak wcześnie do domu, gdzie chyba nie jest zbyt bezpiecznie.
Przebrałam się szybko w strój sportowy i weszłam na halę. Była pusta. Pograłabym w siatkówkę. Wyżyłabym się.
Sama? Nie ma sensu. Zaczęłam rozgrzewkę. Potem zaczęłam biegać. Gdy już złapałam zadyszkę i stan, w którym jestem tylko ja i moje stopniowo zagłuszane szybkim pulsem myśli, sięgnęłam po piłkę. Zaczęłam odbijać od ściany. Stopniowo coraz mocniej uderzałam w piłkę. Wyładowywałam wszystkie emocje. Strach po zdarzeniach z wczorajszego wieczora, złość na ojca, który wysyłał kwiaty i jakieś popieprzone wiadomości, zmęczenie, niepokój związany z Maxem, bo zauważyłam, że chyba jednak coś do mnie czuje, poza naszymi ,,braterskimi” uczuciami. Może po kolacji się wystraszył, że to wszystko za szybko i dlatego wszystko wróciło do normy?
Cholera wie. Nie chcę go zranić.  No i ciekawość tego blondyna, Luke`a. Co się stało? Dlaczego się tak zachowywał?
W końcu uderzyłam w piłkę z całej siły a ta odbiła się wysoko nad moją głową poza moim zasięgiem. Wtedy odpuściłam.
Oddychałam głośno i ciężko. Położyłam się na posadzce sali i wyrównywałam oddech. Powoli negatywne emocje odpuszczały. Działało.
Nadal miałam zamknięte oczy, chociaż oddychałam już spokojnie. Nagle poczułam czyjeś ciepło obok mnie.
Pierwsze odczucie: atak strachu.
Otworzyłam szybko oczy. Ulga. Obok mnie leżał uśmiechnięty Zac.
-Nie spodziewałem się, ze Cię tu spotkam. – powiedział wesoło.
-Musiałam się wyładować. – powiedziałam z uśmiechem.
-Zadziałało?
-Tak. – powiedziałam z uśmiechem. – A ty co tutaj robisz?
-Siłownia. – odpowiedział.
-No tak. Oczywiście. – zaśmiałam się, na co mi zawtórował.
-Mam dobrą wiadomość. – usiadłam.
-O proszę. Zapraszasz mnie na randkę? – zapytał udając nadzieję. Parsknęłam śmiechem.
-Nie, ale mam komplet zdjęć.
-Serio? Wow. Dzięki ! – ucieszył się.
-Spoko.
-Wiesz, z wielką chęcią bym Cię teraz przytulił, ale biorąc pod uwagę, ze jestem po ćwiczeniach, wątpię, żebyś była z tego zadowolona. – zaśmiał się.
-Luz, nadrobimy to. – uśmiechnęłam się. Kurwa, przesadziłam?
-Liczę na to. – powiedział z nieco tajemniczym uśmiechem a mi zrobiło się gorąco.
O Boziu.
Odwzajemniłam uśmiech, wstałam i ruszyłam do szatni.
Cholerka.

*oczami Johna*
Cały czas gryzłem się z tym czy wypełniać ten pieprzony formularz. Luke powinien tu być za jakąś godzinę.
Cholernie się o niego martwiłem. Wiem, ze jest narwany, impulsywny i łatwo pakuje się kłopoty.
A teraz ochrania moją córkę. Czyli teraz zamiast jednego zmartwienia mam dwa. Świetnie.
-ALE JA TAM WEJDĘ, CZY MU SIĘ TO PODOBA CZY NIE!- usłyszałem podniesiony głos zza drzwi mojego gabinetu.
Znajomy głos. Bricks.
W tym samym momencie drzwi otworzyły się z impetem i pojawił się w nich Bricks, który uśmiechnął się kpiąco na mój widok i przerażona Natalie zaraz za nim.
-Przepraszam panie Fitz, próbowałam wytłumaczyć temu panu, że pan teraz nie może… - zaczęła Natalie, ale nie dane było jej skończyć.
-Ależ pan Fitz na pewno znajdzie dla mnie czas, nieprawdaż? – kolejny kpiący uśmieszek z jego strony.
-W porzadku Natalie, mam chwilę. – dałem jej znak głową żeby odpuściła. Bricks zamknął jej drzwi przed nosem.
-No więc Fitz, przyjacielu, pozwoliłem sobie sprawdzić listę firm startujących w przetargu i jakoś nie zauważyłem tam FF Company. Wyjaśnisz mi to jakoś? – rozsiadł się w fotelu.
-To nie jest takie...
-Jest John. – przerwał mi. Zauważył formularz na moim biurku. Szybko wziął go w dłonie.
Przebiegł po kartce wzrokiem.
-Na twoim miejscu bym się nie wahał Fitz. Bo wiesz, zawsze powtarzam, że jedna ofiara to incydent, dwie to przypadek, ale trzy –zawiesił głos biorąc do ręki zdjęcie mojego biurka na którym byłem ja, Kathy i mała Caroline. – to schemat. Tylko nie pochlebiaj sobie myślą, że trzecią osobą jesteś ty. Nie brudziłbym sobie tobą rąk. Ale pamiętaj, że jest ktoś jeszcze.
Zastanów się czy ich życie jest warte jednego przetargu.  –rzucił nonszalancko formularz na biurko i wyszedł trzaskając drzwiami.
Spojrzałem na zdjęcie. Trzy osoby.
Caroline. Kathy. Trzecia osoba to nie ja.
Luke.


_____________________________________________________________
Siemankoo :3
TAK JESS, LUKE ŻYJE LEL MOŻESZ JUŻ BYĆ SPOKOJNA
masz jeszcze troszki Hayley&Ashtona więc jaraj się :D

Bricks taki chujeg ups.
Lubi ktoś Zacka? :3
Ja osobiście go lubię w tym ff, fajnie mi sie o nim pisze :3

CAROLINE I LUKE SIĘ SPOTKALI PO 7 ROZDZIAŁACH BANG
*reactions*



BRICKS WIE O LUKE`U I MU OTWARCIE GROZI
*reactions*




ja taka zabawna heheszky

jak Wam tydzień leci kochane? 
Ja jestem tak niewyspana że z lekka mi już odwala XD

anyways
Bardzo zależy mi na komentarzach, nawet kuwa kropkach żebym wiedziała że jesteście i po coś to piszę.

także hejt też przyjmę, bez krępacji :*



Miłej reszty tygodnia Lejdis, do następnego <3

@awhniallable









4 komentarze:

  1. DZISIAJ SIĘ KUWA STRESZCZĘ ŻEBY ZMIEŚCIĆ SIĘ W JEDNYM KOMENTARZU
    OK KOBIETO SRAM NA WIDOK TYCH GIFÓW XD HAHAHAHAHHAHAHAHA
    ALE MOJE REKACJE WYGLĄDAJĄ PODOBNIE SOŁ XD
    EJ ONI NA SERIO PIERWSZY RAZ SPOTKALI SIĘ DOPIERO PO 7 ROZDZIAŁACH O,O
    LOOOOOOOOOOOOOL O,O
    NO WIEC TAK
    MASZ KUWA SZCZĘŚCIE
    ŻE Z HEMMINGSEM JEST WSZYSTKO KUWA DOBRZE
    CZYLI TO BYŁA CAROLINE
    EJ Z TEGO MUSI BYĆ PRZYNAJMNIEJ SEKS
    O,O
    TO BĘDZIE ZAJEBISTE
    JEZU ALE SIĘ CIESZĘ ŻE ŻYJE
    NAWET KUWA NIE ZEMDLAŁ
    MASZ SZCZĘŚCIE
    ROZUMIEM ŻE PRZESTRASZYŁAŚ SIĘ,ZE JUŻ NIGDY SIĘ DO CIEBIE NIE ODEZWĘ
    REN ROZDZIAŁ TO ŻYCIE >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    KURWAAAAA IRWIN
    MÓJ FANGORLING W TYM MOMENCIE >>>>>>>>
    ALE NIE SKUPMY SIĘ NAJPIERW NA RESZCIE
    NO WIĘC TAK
    CALUM TO JA JA TO CALUM AGAIN XD
    LUKE ŻYJE I MA SIĘ CAŁKIEM CAŁKIEM I COŚ CZUJE ŻE SZYBKO ZNÓW SIĘ ZOBACZY Z CAROLINE
    TZN ZNAJĄC CIEBIE TO NIGDY NIC NIE WIADOMO ALE BYŁOBY ZAJEBIŚCIE :D
    BRICKS TO PIEPRZONY CHUJ
    JEZU NIE ZNOSZE GO
    NIE WIERZĘ ŻE PRZYSZEDŁ DO FITZA O,O
    CO ZA PAŁA ZASRANA
    WIDZIAŁAS JAK GO STRASZY!!!!!!
    NO...NO WIDZIAŁAŚ,W KOŃCU TY TO NAPISAŁAŚ SOŁ NIE BYŁO PYTANIA....
    JA PRDL
    NIECH TYLKO COŚ ZROBI CARO ALBO HEMMO O,O
    ZBIORĘ LUDZI I BEDZIE WPIERDOL LEL
    ZAC-TAG JA GO LUBIĘ
    A NIE POWINNAM BO LAROLINE I TE SPRAWY A ON SIĘ WPIERDALA Z TYM SEKSOWNYM TYŁKIEM MIEDZY NICH NO ALE LUBIĘ GO IDK WHY
    MICHAEL-JEDEN TEKST A ROZPIERDOLIŁ MNIE TOTALNIE XD
    HAHAHHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHHAHAHA
    NIE MOGĘ ZŁAPAĆ POWIETRZA XD
    A TO NIE DOBRZE,LOL MAM TAKI KASZEL ŻE NA SERIO W POŁĄCZENIU ZE ŚMIECHEM DUSZĘ SIĘ O,O
    KUWA TERAZ FITZ NA PEWNO TO PODPISZE
    :CCCCC
    CHOLERA.......
    CZEMU TY ZAWSZE TAK KOMPLIKUJESZ WSZYTSKIM ŻYCIE? -,-
    BYŁA HAYLEY *O*
    MOJA FAV DAMSKA POSTAĆ <3333
    KOCHAM JĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄĄ
    I JESTEM KURWA TAK CIEKAWA CO BĘDZIE DALEJ NIE WIEM JAK WYTRZYMAM DO ŚRODY OGAY
    A TERAZ NAJWAŻNIEJSZEEEEEE

    ASHTOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOON
    JA:
    http://data2.whicdn.com/images/63365887/large.gif
    http://i3.photobucket.com/albums/y60/dani3229/kpop%20gifs/00028zsp.gif
    MOJA MAMA:
    http://media0.giphy.com/media/kGmAJk14P0OKA/200_s.gif

    TO COŚ POWAŻNEGO
    BOŻE TO COŚ POWAŻNEGO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    JEMU ZALEŻY
    KURWAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    ZALEŻY MU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    WEŹ IRWIN NIE PIERDOL O SPACERZE WSZYSCY WIEMY JAK TO SIĘ SKOŃCZY
    http://www.snugglyoranges.com/wp-content/uploads/2014/09/2u8jnzm.gif

    -To ty z nią tak na poważnie? –zapytał go Calum.
    -Nie wiem, wygląda na to, że trochę tak. – uśmiechnął się Irwin.

    JA:
    http://media.tumblr.com/45b6d481d622746e5c0d9d6b12a43bdd/tumblr_inline_mgfbpuGCmo1rubros.gif

    http://data3.whicdn.com/images/49508377/large.gif

    -To my idziemy na spacer. – rozpromienił się Ashton biorąc ja za rękę. Calum już ułożył usta w dzióbek na znak ,,podziwu”.
    MIŁOŚĆ TAK BARDZO.


    JA:
    https://33.media.tumblr.com/8d41dae73d4d2a80d45cc8a7c4a277c6/tumblr_nc0d5tPE681td30guo1_500.gif

    https://38.media.tumblr.com/981c71969a4fcb4829d49415038525ad/tumblr_nam5l159hF1te726io1_500.gif

    http://media.tumblr.com/tumblr_me4dr95WJQ1rl2beho1_500.gif

    http://media.giphy.com/media/ilCAgYayzmCDS/giphy.gif

    FANGIRLING TAK BARDZO JEZU WYMIĘKAM :'))))))))))))))))))))))))

    JA:
    https://31.media.tumblr.com/06f620fcff148b824a09b51d7eba2f06/tumblr_mhjjdxop801rmayn0o1_400.gif

    http://frausorge.files.wordpress.com/2013/12/fangirling.gif?w=500&h=214

    http://img3.wikia.nocookie.net/__cb20130728065859/glee/images/1/1d/Aidanturner_fangirling.gif

    https://p.gr-assets.com/540x540/fit/hostedimages/1380222758/456941.gif

    ASHLEY BICZYZZ
    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    A POTEM UMARŁAM



    JEJU DZIĘKUJĘ CI ZA TO WSZYTSKO PRZEPRASZAM I KOCHAM CIĘ

    TO KURWA JA ALE IDENTYCZNIE:
    https://d12edgf4lwbh8j.cloudfront.net/photo/image/happy-dance-o.gif

    http://media.giphy.com/media/Z8DZlscBGbgS4/giphy.gif


    KOCHAM CIĘ LUCYNO JEJU TAK BARDZO <33333333 :')
    IRWIN

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówiłam, że to będzie Caroline. Jejku, ich pierwsze spotkanie! Uwierz mi, jaram się tak bardzo jaj Jess, ale nie umiem tego tak okazać. Bo wiesz to sama doskonale: Jess, tak jak Ashton, jest tylko jedna :D
    Cały czas przy nakładaniu tapety śmiałam się bez opamiętania, ale jak Michael wyjechał z rym tekstem, to normalnie tarzałam się z nimi po podłodze, a przy okazji zaliczyłam zgon na miejscu przez uduszenie się własnym śmiechem. Ale musiałam pozostawić po sobie tą kropkę, więc magicznym cudem oto wypuścili mnie z pośmiertnego oddziału psychiatrycznego, żebym mogła ją napisać. Mam nadzieję, że do następnego rozdziału przywrócą mnie na stałe, żebym mogła znowu zaliczyć śmiechawkowy zgon :D
    Vin ma rację, od rodziny się nie odwraca, jaka by ona nie była. Mam tylko cholernie wielką nadzieję, że Fitz nie zgłupieje do końca i nie da się temu wyrzutkowi społecznemu, który wparował mu bezczelnie do biura
    O jeeny... Dobra trzeba ochłonąć i w końcu przestać się recholić, bo rodzice na serio pomyślą sobie, że ze mną to już tylko do psychiatryka na intensywną terapię :D
    Dużo weny, czasu i do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, naprawdę świetnie piszesz :) Czytam zawsze z zapartym tchem. W końcu się spotkali, ile ja na to czekałaam. Dodawaj szybciutko następny rozdział! ;3
    Dodaję Twój blog do listy "Czytam". Dużo weny, pozdrawiam ;3
    Zapraszam do mnie, pojawił się nowy rozdział: klaus-and-caroline-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. moje feels >>>>>>>>
    nareszcie sie spotkali <3333 (kurwa tak bardzo ukradłaś całą moją koncepcję o,o nie wybacze Ci tego)
    Zac coś świruje ;D uuuuu czyżby jakiś romans iiii Maxiu będzie hmm zazdrosny??? ^_^ hell yeah lubie to ;3
    Luuuuke jaki biedny no ._.
    i John i ten pieprzony Bricks O MY GODNESS stop it right now ;ooo
    czekam na więcej *O*
    ~@dont_you_say

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Selly