"Gdy będę chciał coś obiecać to mnie pieprznij w twarz. To mniejszy ból niż oglądać jej policzki we łzach."
*oczami
Johna*
Biłem się z
myślami od dobrych trzech godzin. Przede mną leżały dokumenty dotyczące
zgłoszenia firmy do przetargu.
Puste.
To o ten
przetarg chodziło Bricksowi. Jeśli się do niego zgłoszę, wygram go. A wtedy
będę musiał zrobić wszystko, czego zażąda.
Gdybym tylko
nie miał tyle do stracenia… Gdyby tu chodziło tylko o moje życie, nawet bym się
nie wahał. Od razu spławiłbym Bricksa.
Ale cholera
jasna, przeszłość ciągnie się za mną cały czas. A to wszystko celuje w moich
niczego nieświadomych i niewinnych bliskich.
Ktoś zapukał
do drzwi mojego gabinetu.
-Tak?
W drzwiach
pojawił się Luke. Uśmiechnąłem się do niego niemrawo i skinąłem głową, na znak,
żeby wszedł.
Traktowałem
go jak syna i źle czułem się, okłamując go. Czy nie mówiąc całej prawdy,
cokolwiek.
Nie
powiedziałem mu o tym, że Bricks nie odpuszcza. I nie powiedziałem mu, że mam
zamiar dostosować się do jego żądań.
Ale wiedziałem,
że tego nie zrozumie. To jeszcze dzieciak, nie wie ile dla mnie znaczy moja
córka.
-Co Cię
sprowadza? – rzuciłem przykrywając znienawidzony, niewypełniony dokument stosem
innych leżacych na biurku.
-Wpadłem Cię
odwiedzić, sprawdzić czy dalej chodzisz jak struty. – rozsiadł się w fotelu
naprzeciwko mnie.
Pokręciłem
głową. Ten dzieciak dobrze mnie znał.
-Po prostu
mam teraz sporo na głowie.
-Łącznie z
twoją córką. – dodał celowo.
Westchnąłem.
-Nie mieszaj
uparcie we wszystko mojej córki. – powiedziałem spokojnie.
-Ale taka
jest prawda. Ta mała Cię niszczy. Ty się nad nią trzęsiesz, a ona ma twoje
istnienie w dupie. – skrzywił się.
-Luke. –
syknąłem ostrzegawczo. Jak każdy ojciec byłem wyczulony na krytykę mojego
dziecka.
-Co Luke, co
Luke?! – poderwał się gwałtownie z miejsca
podnosząc głos.
Narwany, jak
ja w jego wieku.
-Rozumiem,
ojcowskie uczucia, całe to pierdolenie. Ale do cholery jasnej, ty tutaj
wariujesz, tęsknisz, kombinujesz i robisz wszystko, żeby ją ochronić i
odzyskać, a ona Cię olewa i nie interesujesz jej ani trochę! I to dla tej
rozpuszczonej dziewczynki ryzykujesz wszystko, na co pracowałeś przez tak
długo? Swoje życie też? - wpadł w szał.
-Luke, w tym
momencie przestań! – syknąłem. – To moja córka i nie masz prawa tak o niej mówić!
-Twoja
córka, twoja córka, pierdolenia ciąg dalszy. – mamrotał pod nosem przed
kolejnym wybuchem. – A jak myślisz, dlaczego to robię? Dlaczego próbuję
otworzyć Ci oczy i powstrzymać Cię przed zrujnowaniem sobie życia?
-Chyba
jestem wystarczająco dorosły, żeby samodzielnie podejmować decyzje, nie
sądzisz? – odparłem spokojnie, próbując jakoś zapanować nad jego wściekłością.
W ciągu tych
kilku lat wychowywania go wiedziałem, jaki wybuchowy i emocjonalny potrafi być.
Ale Luke
postanowił zignorować moje słowa, bo sam odpowiedział sobie na wcześniej zadane
mi pytanie.
-Bo do
cholery jasnej, przez te kilka pieprzonych lat, gdy tkwiłem w gównie, z którego
mnie wyciągnąłeś, stałeś się dla mnie ojcem! Bo nie chcę Cię stracić tak jak
już straciłem mojego prawdziwego ojca! Bo zostałeś mi tylko ty i chłopaki! Bo
do kurwy nędzy, nie chcę żebyś ryzykował wszystko dla kogoś kto na to nie
zasługuje! – głos mu się załamał przy ostatnich słowach.
Stał tam
oddychając ciężko i głośno.
Mnie aż
wbiło w fotel. Nie spodziewałem się kiedykolwiek usłyszeć z jego ust takie
słowa. Przez ten czas, kiedy się nim opiekowałem, nigdy mi nie powiedział
czegoś podobnego.
Na początku
mnie nienawidził, traktował jak wroga, który chce zając miejsce jego zmarłego
ojca.
Z czasem się
do mnie przekonał i nasz relacje były przyjacielskie i faktycznie przypominały
czasami relacje ojca z synem. Może rzadko ale jednak.
Ale nigdy
nie powiedział wprost na jakiej zasadzie mnie traktuje. I nie wymagałem tego od
niego, pasowała mi opcja wychowawca/przyjaciel.
Dla mnie był
kimś z rodziny.
Teraz byłem
w szoku. Nie sądziłem, że może mnie traktować chociaż trochę jak ojca.
Wstałem i
podszedłem do niego. Już miałem coś
powiedzieć, ale powstrzymał mnie.
-Nie, John,
nic nie mów. Nie komentuj tego co powiedziałem. – mówił chłodnym tonem.
-Ale…
-Nie. –
znowu mi przerwał. – Uszanuj to, że nie chcę o tym rozmawiać. Nie po to tu
przyszedłem, nie o tym chcę pogadać. – pokręcił głową i odsunął się.
W pewnym
sensie, rozumiem go. Że nie jest gotowy na rozmowę dotyczącą w jakikolwiek
sposób relacji rodzicielskich. Dalej nie pogodził się ze śmiercią ojca. Nigdy
też nie chciał z nikim o tym rozmawiać, na cmentarz chodził sam. Zawsze.
Chciałem go
teraz wesprzeć, powiedzieć, że jest dla mnie jak syn. Ale nie chciałem go
denerwować czy osłabiać.
Znam tego
chłopaka i wiem jaki jest. Lubi mieć kontrolę. Chce być silny zawsze,
niezależnie od sytuacji. Jest wybuchowy i emocjonalny. Ale nienawidzi tych
emocji okazywać, zwłaszcza tych typu miłość, strach, zaangażowanie, smutek.
Tylko złość, z tym mógł się pogodzić i ją okazać. Ale nigdy nie dopuszczał do
tego, żeby pokazać się z innej strony. Nie chciał być postrzegany jako słaby. I
chyba fakt, że jednak ma swoją wrażliwość też wpływa na to, że czuję się przez
to słaby. I nienawidzi tego. Rozmowy o uczuciach to kolejna rzecz, której nie
znosi.
Po śmierci
ojca nie odezwał się słowem do żadnego z
psychologów. Do mnie też nie. Do tej pory nie wiem jak to przeżył, ale uniósł
to sam, nie dopuszczając od siebie nikogo, nawet trójki swoich przyjaciół.
Dlatego
teraz postanowiłem też nie ciągnąć tego dalej, dać mu czas. I tak pierwszy raz
się otworzył. Na chwilę, ale jednak.
To dobry
chłopak. Ale potrzebuje kogoś, komu może zaufać i przed kim się otworzy i
pokaże wszystkie swoje słabości. I uwolni się od nich. Ale niestety, nie ja
jestem tą osobą. I sądząc po jego zachowaniu, jego przyjaciele też nimi nie
byli.
Słabością
mężczyzn są kobiety, dlatego liczę, że znajdzie dziewczynę, która uwolni go od
tego wszystkiego i będzie z nią szczęśliwy. Ale chyba i na to nie był gotowy i
traktował to jako kolejny okaz słabości.
Jest
skomplikowany, ale wierzę, że w końcu
się uwolni od tego wszystkiego co w nim siedzi.
-Luke…
Rozumiem twoją złość, ale jest niepotrzebna. Na razie nic nie robię. –
powiedziałem spokojnie.
Chłopak
trawił przez chwilę moje słowa.
-Więc…
Bricks odpuścił? – zapytał patrząc mi w oczy. Cholera. I jak ja mam okłamać
tego chłopaka?
Dzięki Bogu
wybawiła mnie moja sekretarka, która zapukała i weszła do pokoju.
Gdyby to był
ktoś inny, już dawno by tu wparowała albo wezwała ochronę, gdy tylko usłyszałaby
krzyki z mojego gabinetu. Ale ona znała mnie i Luke`a, wiedziała jakie są nasze
relacje i historię Luke`a. Nie wtrącała się w to, byłem jej za to wdzięczny.
-Przepraszam,
ze przeszkadzam, ale potrzebuję Pana podpisu żeby odebrać dokumentację i…
-Już idę. –
uśmiechnąłem się do niej pokrzepiająco i przeprosiłem wzrokiem Luke`a. Z ulgą
wyszedłem z pokoju i podpisałem papiery. Uśmiechnąłem się w wdzięcznością do
Natalie. Zrozumiała, za co chciałem jej podziękować i tylko skinęła głową.
Wróciłem do gabinetu, gdzie czekał na mnie Luke ponownie w stanie wściekłości.
Już miałem pytać co się stało, gdy w jego dłoni ujrzałem dokument potrzebny do
zgłoszenia firmy do przetargu. Cholera.
*oczami
Luke`a*
-Już idę. –
uśmiechnął się do wyraźnie zmieszanej Natalie. Popatrzył na mnie przepraszająco
i wyszedł. Oczywiście.
Byłem
wściekły. Ale teraz jestem wściekły jeszcze bardziej. Nie wiem co mi odbiło, że
wyjechałem do niego z takim tekstem. Czułem się słaby. Cholernie słaby. Nie
jestem słaby.
Na chuj to
mówiłem.
NIE. JESTEM.
SŁABY.
Jeszcze
bardziej doprowadzała mnie do szału
myśl, że po tym wszystkim John dalej miał zamiar mnie okłamywać i wciskać kit,
że Bricks odpuścił. Tak? Świetnie. Postawię Cię przed faktem dokonanym, ciekawe
co mi powiesz.
Z furią
przerzucałem stosy papierów leżących na jego biurku.
Udowodnię mu
kłamstwo. Kiedy byłem tu z chłopakami, leżała tu ta kartka dotycząca przetargu.
I o to jest.
Formularz ze zgłoszeniem firmy. Wszystkie pola oprócz nazwy firmy były puste.
Bał się
tego. Ale miał zamiar to zrobić. I oczywiście wciskać mi kit.
Drzwi się
otworzyły, a stanął w nich John we własnej osobie. Zamarł gdy zobaczył co
trzymam w dłoni. Ha.
-Bricks
odpuścił. – powiedziałem z ironią.
-Luke… -
zaczął, ale nie dałem mu skończyć.
-Masz mnie
za takiego idiotę? Wiedziałem już pierwszego dnia, że jest gorzej. Tego samego
dnia gdy dostałeś drugą kopertę od Bricksa. – jego oczy się rozszerzyły na moje
słowa. Zaskoczony?
-Tak,
wiedziałem o kopercie ze zdjęciami. – odpowiedziałem na podejrzenie w jego
oczach. – Mało tego, wiedziałem co planujesz. Tylko do cholery nie pojmuję na
chuj się w to pakujesz! Masz w tym momencie kasę, możesz zrobić wszystko! Przekupić
Bricksa, zatrudnić ochronę, zafundować córci wyjazd na Alaskę z prywatnym
ochroniarzem, nawet wynająć płatnego mordercę na Bricksa! Ale nie, ty masz
zamiar robić to, czego chce ten kutas!
-To nie jest
takie proste jak Ci się wydaje. – odparł po dłuższej chwili ciszy między nami,
przerywanej tylko naszymi ciężkimi oddechami.
-To oświeć
mnie, proszę bardzo. – rzuciłem z sarkazmem i usiadłem ponownie w fotelu
chociaż miałem ochotę wszystko rozpierdolić. John ciężkim krokiem podszedł do
fotela i przesunął je naprzeciwko mnie, usiadł na nim. Wziął głęboki oddech.
-Tak,
dostałem kopertę ze zdjęciami, wtedy podjąłem decyzję o tym, ze muszę coś
zrobić. Nie mówiłem Ci, bo wiem że jesteś przeciwny. Ale nie miałem zamiaru od
początku realizować planów Bricksa, nie. Uwierz, przemyślałem każde możliwe
wyjście, podjąłem każdą próbę, żeby zapewnic jej bezpieczeństwo, nie pakując
znowu to gówno.
Ale takiej
opcji nie ma. Bricks mnie obserwuje, więc policja czy ochrona odpada. A poza tym, dla policji kilka lat temu straciłem wiarygodność, dla nich
jestem oszustem i kryminalistą. Tylko wszystko pogorszę. Wyjazd Caroline? Ona
mnie nienawidzi, nie odbiera telefonów. Jak niby miała by się zgodzić na
wakacje zafundowane przeze mnie? Pomyślałem o mojej byłej żonie. Że może ona
może wziąć ją na wakacje, albo chociaż do domu. Ale okazało się, że zniszczyłem
nie tylko moje relacje z Caroline, ale także i Kathy z nią. Przeze mnie moje
dziecko nienawidzi mnie i swojej matki. – zatrząsł mu się głos, ale mówił dalej
. – Nawet nie spędza z nią świąt. Więc kolejna opcja odpadła. Kwestia
zaszkodzenia Bricksowi? Nie da się
przekupić. Nie mogę też go zabić, nie umiałbym odebrać zycia człowiekowi, nawet
takiemu jak Bricks. Ten chłopak
ze zdjęć, który prawdopodobnie jest z moją córką, chyba ją skrzywdził. Nie
wiem. W każdym razie coś się stało, bo nie ma ich wspólnych zdjęć, a dostałem
tylko jak zła i smutna wyrzuca bukiet kwiatów. Więc najwyraźniej ten dzieciak
ją skrzywdził. – spiął się. Typowa reakcja ojca. – A więc on jej nie obroni.
Moje opcje się skończyły. Nie mam wyjścia, muszę zacząć wcielać plan Bricksa w
życie.
Cała moja
złość minęła. Może poza tą na tego kutasa, Bricksa.
Teraz
współczułem Jackowi. Fakt, wszystko przeciwko niemu.
Ale też
poczułem wewnętrzne zaparcie. Nie pozwolę żeby John zniszczył sam siebie. Nie
pozwolę na to. Pod żadnym pozorem, nie ma opcji.
Zrobię
wszystko co będzie trzeba.
-W takim
razie ja będę ochroniarzem twojej córki. – powiedziałem.
John patrzył
na mnie zdziwiony.
Kurwa w co
ja się pakuję. Będę latać jak idiota za
jakąś laską, która traktuje tak faceta, którego traktuję jak rodzinę.
Będzie
dobrze, jeśli wytrzymam bez wygarnięcia jej kiedyś tego, co o niej myślę. O
niej i o tym, jak ignoruje Johna.
Rozumiem jej
urazę, ale kurwa no.
-Oszalałeś? Jeszcze
mi tego brakuje, żeby dwójka dzieciaków była przeze mnie w niebezpieczeństwie.
– pokręcił głową.
-Możesz się
spierać, ale i tak wiesz, że zrobię co będę chciał. – wzruszyłem ramionami.
-Luke. –
rzucił ostrzegawczo.
-Powiedz mi
lepiej coś więcej o niej co wiesz. I możesz przy okazji wyjaśnić po co Ci jej
dokumentacja. Mam na myśli jej wizyty u psychologa. – rozłożyłem się wygodniej
w fotelu. Patrzył na mnie zszokowany.
-Tak, to też
wiem, tylko nie wiem po co Ci to. – potwierdziłem jego wątpliwości.
-Skąd do
cholery to wszystko wiesz? Koperta, formularz, dokumentacja? – patrzył na mnie
zaskoczony i hm, zły?
-Włamałem
się do twojego biura. – powiedziałem spokojnie.
-CO?! – aż
wstał.
-No co? –
wzruszyłem ramionami. – Sam mi nic nie powiedziałeś, musiałem sam znaleźć
odpowiedzi na pytania. – mówiłem spokojnie.
John
zacisnął pięści.
-Nie
wkurwiaj się, tylko mi opowiedz wszystko. Tylko tym razem nie ściemniaj, bo
twoje kłamstwo może kosztować albo mój tyłek, albo tyłek twojej córki. Albo nas
obojga. – dobrze wiedziałem, ze doprowadzam go do szału, ale nawet byłem z tego zadowolony.
Tak jak się
tego spodziewałem, opanował się i usiadł. Wziął głębszy wdech.
- Wiem, ze
studiuje fotografię. Ostatnio biega, wcześniej chyba trenowała siatkówkę. Ma
przyjaciółkę, brunetkę, są chyba bardzo blisko. Miała tego chłopaka, nie wiem
co jest między nimi teraz. Mieszka na High Road 22. Ma 22 lata. Jest uparta, to
na pewno. Ta dokumentacja… Jak mówiłem, spotkałem się z Kathy. Rozmawialiśmy o
Caroline. Nigdy wcześniej nie dała mi
szansy na kontakt, a co dopiero na to, żebym wiedział cokolwiek o życiu naszej
córki. Po moim aresztowaniu, do 16 roku życia chodziła do psychologa. Nie
chciała tego, wściekała się. Tymbardziej że była zbuntowana przez moje
zniknięcie i jego powód.
Na każdej
wizycie albo ignorowała totalnie psychologa, albo uciekała, albo się kłóciła i
wyzywała. Aż w końcu niedługo przed 17 urodzinami kiedy policja odstawiła ją do
domu psycholog poruszył też ten temat. Wpadła w szał.
I
powiedziała że nigdy więcej nie pójdzie na żadne spotkanie z psychologiem.
Wszedłem w posiadanie jej karty w taki sam sposób jak ty tych zdjęć, karty i dokumentów z
mojego biura. – O PROSZĘ, ŁADNIE FITZ. – Były tam krótko opisane przebiegi
spotkań, chciałem wiedzieć jak najwięcej o jej stanie z tamtego okresu. To
dlatego. I właściwie… Tyle wiem o mojej
córce. – westchnął.
-Hm, okej. –
mruknąłem. Mała zadziorna jak tatuś.
-Co nie
zmienia faktu, że ten pomysł jest beznadziejny i jestem na nie. I nie będziesz jej żadnym pieprzonym ochroniarzem. Możesz ją tylko obserwować i mnie informować, nie żartuję. Masz się nie mieszać do tego. - spojrzał na mnie twardo.
-Udam, że
nie słyszałem. A teraz wybacz, ale idę się zorientować gdzie jest twoja córka.
–ruszyłem do drzwi. Ale stanąłem.- Przypomnij mi, jak ma na imię?
-Caroline. –
odparł przewracając oczami.
-Caroline. –
powtórzyłem. Nadchodzę Caroline.
*oczami
Caroline*
W ciemni
mogłam spędzać godziny. Uwielbiałam wywoływać w ten sposób zjęcia, przeglądać
je. Lubiłam osobliwą woń tego pomieszcznia. Chciałabym mieć własną ciemnię.
Ale musiała
mi na razie wystarczyć ta na uczelni.
Słabe
oświetlenie, w którym widziałam tylko to, co miałam przed sobą w promieniu
jakiegoś metra mnie odprężało. Przyglądałam się zdjęciom innych studentów, gdy
moje już wisiały obok prac innych.
Niektóre
były naprawdę niezłe. A w niektórych widziałam błędy, które miałam ochotę
poprawić. Cóż w taki sposób lubiłam się uczyć. Przyglądać się, znajdować błędy,
rozwiązanie jak tego błędu uniknąć, co zrobić, żeby uzyskać lepszy efekt, jak
ustawiłabym oświetlenie, perspektywę. A także podziwiałam prace bezbłędne
starając się je zapamiętać i wykonać choć trochę podobne. Oryginalny sposób,
ale skuteczny i o wiele lepszy niż sucha teoria z książek.
W słabym
świetle moje zmysły się wyostrzały. Dlatego też zwróciłam uwagę na skrzypnięcie
drzwi. O dziwo, nikt nie wszedł. Wzruszyłam tylko ramionami, zganiając to na
zmęczenie.
Wróciłam do
mojego zajęcia. Gdy nagle przed oczami nastała ciemność. CHOLERA.
Słabe
światło typowe dla ciemni zgasło. Teraz naprawdę panowała tu ciemność.
Obróciłam się w stronę drzwi i próbowałam na pamięć do nich podejść nie
przewracając niczego przy okazji. Słyszałam walenie mojego serca. I nie
chodziło o to, że dostałam paniki, bo scena była niczym z kiepskiego horroru,
ale od kilku dni czułam się obserwowana i niespokojna. Zaczynałam wariować przez mojego ojca.
Wyciągnęłam
przed siebie ręce, żeby w razie czego wymacać przede mną ewentualne stoliki,
krzesła, czy po prostu zdjęcia, sprzęty, albo ścianę, w stronę której, znając
życie i moje szczęście, pech by mnie popychał.
Natrafiłam
palcami na materiał. Ale pod materiałem było coś miękkiego. Przesunęłam wyżej.
Miękkie, ciepłe, CIAŁO,SZYJA, BRODA, USTA.
Z mojego
gardła wydobył się pisk.
____________________________________________________
HELOU LEJDIS ♥
Jak tydzień mija? :3
ja się kuruję żeby się nie rozchorować na moje sweet sixteen XD
soł cały dzień w łóżeczku ze słuchawkami, PLL i Teen Wolfem :D
tylko że zaraz trzeba odrabiać historię i matmę, eh :/
KTO WSZEDŁ DO CIEMNI?
Luke? Max? Ktoś od Bricksa? A może tylko sprzątaczka żeby ja stamtąd wypieprzyć? xd
I nie cieszcie się za bardzo tym Luke`iem-ochroniarzem bo nie taki jest mój pomysł :D
A PRZYNAJMNIEJ NIE DO KOŃCA
btw kochane, tak sobie myślałam
kiedy dodawać rodziały. I chyba w środy będzie YTR a w piątki/soboty Sinister.
Co wy na to? pasuje Wam?
I jeszcze jedno
Wiem że zaczął się rok szkolny i ciężko jest Wam nawet znaleźć chwilę żeby spokojnie posiedzieć przed kompem.
Ale jeśli już czytasz, to błagam (TAK, KLĘKAM NO) o chociaż tą kropkę w komentarzu, nic więcej.
Bo sama też mam niewiele czasu i energii na cokolwiek a komentarze serio motywują.
Co innego jest zmusić się po 9 godzinach w szkole: ,,cholera muszę napisać rozdział" a co innego ,,lecę pisać rozdział, bo są osoby które na to czekają i na mnie liczą".
WIĘC BARDZO ŁADNIE PROSŻĘ CHOCIAŻ O KROPKĘ.
Miłego dnia kochane ♥
@awhniallable
Heeeeej! Jak ja bardzo tęskniłam...
OdpowiedzUsuńNo nawet sobie z tego nie zdajesz sprawy. Ale na moje wielkie szczęście oto jest ciąg dalszy, więc teraz skomentuję tą kropką o którą prosiłaś:
. (Aaaaaaaaaaa, John wie o włamaniu, Luke znowu stawia na swoim, ten się sprzeciwia, ten nie odpuszcza. Co tu się dzieje?! Poprawka, co tu się będzie działo?! I do tego jeszcze ta nagła ciemność w ciemni... no kto to jest?? Na pewno nie Luke, bo przecież nie podszedłby do niej ot tak i powiedział: "Hej, jestem Twoim ochroniarzem, znam Twojego ojca i wiesz, ktoś ostatnio Cię śledzi, więc oto jestem." O co to, to nie. Czyli pozostaje Max albo ktoś od Bricksa, no ewentualnie ta sprzątaczka :D. Ja chcę więcej, dajcie mi następną środę w trybie natychmiastowym!)
Kropka już jest, weny, powodzenia w szkole, grzej się w domu póki możesz, skoro już przy tym, to na zaś udanej szesnastki i do następnego :D <3
Luke ochroniarz <333 hell yeeeah :D
OdpowiedzUsuńnie moge się doczekać ich spotkania *.*
~@dont_you_say
CO TY PLANUJESZ, DZIEWCZYNO?!?
OdpowiedzUsuńTak fajnej (i skomplikowanej xd) historii to jeszcze nie czytałam. Ciągle coś się dzieje :).
Boszeee jak nie mogę się doczekać, kim okaże się postać z ciemni (tak to się pisze??) . Chyba to nie będzie LUKE bo trochę za szybko by JĄ odnalazł, moim zdaniem. Ale nie wiem też jaka jest różnica czasu pomiędzy opowiadaniem Johna i Luke a Caroline. Na dobrą sprawę to może i być to Luke, bo nie wiem jaka jest różnica czasu xd hhaha
JA BŁAGAM NA KOLANACH, NO XD o nexta. Proszę :*
Dużo weny<3
http://magiatomojezycie.blogspot. com
wow
OdpowiedzUsuńsuper ;)
Ciekawy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCAPS LOCK NA YTR TO PODSTAWA
OdpowiedzUsuńINACZEJ PISAĆ NIE IDZIE
WOW
TO JEDYNCE CO JESTEMW STANIE POWIEDZIEĆ PO TYM ROZDZIALE
A TO I TAK DUŻO BO ROZCHUJA MI GARDŁO
ROZCHUJA JEST WGL TAKIE SŁOWO?
NIE WAŻNE
NA POCZĄTEK TAK BARDZO CIE PRZEPRASZAM,ŻE KOMENTUJĘ DOPIERO TERAZ
NIBY NIC TAKIEGO A JADNAK MI Z TYM ŹLE
WIĘC PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM
NA SERIO PRZEPRASZAM :C
DOBRA CO DO ROZDZIAŁU
KOBIETO MOJE HORMONY!
JA TU ZWARIUJĘ NA SERIO
KOCHAM CIE KUWA TEN ROZDZIAŁ TO ŻYCIE!
JESTEM SAMA W DOMU,CZYTAM,CZYTAM Z TAKIM BANANEM NA RYJU I WIESZ W MIARĘ SPOKOJNIE A TU NAGLE
"-W takim razie ja będę ochroniarzem twojej córki. "
JA:
O KURWA!!!!!!!
PIES AŻ SIĘ OBUDZIŁ I KUWA DOBRZE,ŻE BYŁAM SAMA O,O
ALE JEZU CO ZA EMOCJE!
SOŁ TAK PO PIERWSZE
WOW WYZNANIA HEMMINGSA O,O
JEJU SZKODA MI GO,TEGO Ż EJEGO OJCIEC NIE ŻYJE I KUWA FITZ MÓGŁBY BYĆ MILSZY DLA NIEGO TAG -,- BO MNIE TEŻ CZASEM CAROLINE WKURWIA
ALE LUBIĘ JĄ
JEZU BEZ SENSU
NEXT
LUKE NIE JEST SŁABY,A JAK ZNAJDZIE SOBIE LASKĘ TO TEZ NIE BĘDZIE SŁABY
NO NP. TAKĄ LUCYYY ALBO JESS XD PRZY NAS NIE BĘDZIE SŁABY LEL
OK WIDZIE ŻE KOŃCÓWKA TAK BARDZO TYPOWA DLA LUCYNY CZYLI ZAKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE ŻE IDZIE SIE POSRAĆ Z WKURWIENIA NA OCZEKIWANIE KOLEJNEGO ROZDZIAŁU
NA SZCZĘŚCIE JUZ JEST SOŁ NIE ROZPISZE SIĘ I IDĘ CZYTAC DALEJ BO UMRĘ
NA PEWNO TO NEI SPRZĄTACZKA ANI LUKE HAHAHAHHAHA XD
EJ OK JA TU TAKI FANGIRLING LEVEL HARD NA SAMĄ MYŚL O LUKEU OCHRONIARZU A TY COŚ TU PIERDOLISZ ŻE NIE TAKI JEST PLAN
ALE JAK TO KURWA NIE? :C
JEZUUUUUU CO ZA EMOCJE
,USZE OGARNĄĆ HORMONY USPOKOIĆ SIĘ I PRZESTAĆ SZCZERZYĆ JAK NIENORMALNA I ISĆ CZYTAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ *O*
SOŁ NIE PRZEDŁUŻAJĄC
TEN ROZDZIAŁ BYŁ CUDOWNY KURWA CUDOWNY <3
KOCHAM CIĘ I NIENAWIDZĘ JEDNOCZEŚNIE LOL O,O
<333