środa, 10 września 2014

Chapter 6

 
"Gdy będę chciał coś obiecać to mnie pieprznij w twarz. To mniejszy ból niż oglądać jej policzki we łzach."


*oczami Johna*
Biłem się z myślami od dobrych trzech godzin. Przede mną leżały dokumenty dotyczące zgłoszenia firmy do przetargu.
Puste.
To o ten przetarg chodziło Bricksowi. Jeśli się do niego zgłoszę, wygram go. A wtedy będę musiał zrobić wszystko, czego zażąda.
Gdybym tylko nie miał tyle do stracenia… Gdyby tu chodziło tylko o moje życie, nawet bym się nie wahał. Od razu spławiłbym Bricksa.
Ale cholera jasna, przeszłość ciągnie się za mną cały czas. A to wszystko celuje w moich niczego nieświadomych i niewinnych bliskich.
Ktoś zapukał do drzwi mojego gabinetu.
-Tak?
W drzwiach pojawił się Luke. Uśmiechnąłem się do niego niemrawo i skinąłem głową, na znak, żeby wszedł.
Traktowałem go jak syna i źle czułem się, okłamując go. Czy nie mówiąc całej prawdy, cokolwiek.
Nie powiedziałem mu o tym, że Bricks nie odpuszcza. I nie powiedziałem mu, że mam zamiar dostosować się do jego żądań. 
Ale wiedziałem, że tego nie zrozumie. To jeszcze dzieciak, nie wie ile dla mnie znaczy moja córka.
-Co Cię sprowadza? – rzuciłem przykrywając znienawidzony, niewypełniony dokument stosem innych leżacych na biurku.
-Wpadłem Cię odwiedzić, sprawdzić czy dalej chodzisz jak struty. – rozsiadł się w fotelu naprzeciwko mnie.
Pokręciłem głową. Ten dzieciak dobrze mnie znał.
-Po prostu mam teraz sporo na głowie.
-Łącznie z twoją córką. – dodał celowo.
Westchnąłem.
-Nie mieszaj uparcie we wszystko mojej córki. – powiedziałem spokojnie.
-Ale taka jest prawda. Ta mała Cię niszczy. Ty się nad nią trzęsiesz, a ona ma twoje istnienie w dupie. – skrzywił się.
-Luke. – syknąłem ostrzegawczo. Jak każdy ojciec byłem wyczulony na krytykę mojego dziecka.
-Co Luke, co Luke?! – poderwał się gwałtownie z miejsca  podnosząc głos.
Narwany, jak ja w jego wieku.
-Rozumiem, ojcowskie uczucia, całe to pierdolenie. Ale do cholery jasnej, ty tutaj wariujesz, tęsknisz, kombinujesz i robisz wszystko, żeby ją ochronić i odzyskać, a ona Cię olewa i nie interesujesz jej ani trochę! I to dla tej rozpuszczonej dziewczynki ryzykujesz wszystko, na co pracowałeś przez tak długo? Swoje życie też?  - wpadł w szał.
-Luke, w tym momencie przestań! – syknąłem. – To moja córka i nie masz prawa tak o niej mówić!
-Twoja córka, twoja córka, pierdolenia ciąg dalszy. – mamrotał pod nosem przed kolejnym wybuchem. – A jak myślisz, dlaczego to robię? Dlaczego próbuję otworzyć Ci oczy i powstrzymać Cię przed zrujnowaniem sobie życia?
-Chyba jestem wystarczająco dorosły, żeby samodzielnie podejmować decyzje, nie sądzisz? – odparłem spokojnie, próbując jakoś zapanować nad jego wściekłością.
W ciągu tych kilku lat wychowywania go wiedziałem, jaki wybuchowy i emocjonalny potrafi być.
Ale Luke postanowił zignorować moje słowa, bo sam odpowiedział sobie na wcześniej zadane mi pytanie.
-Bo do cholery jasnej, przez te kilka pieprzonych lat, gdy tkwiłem w gównie, z którego mnie wyciągnąłeś, stałeś się dla mnie ojcem! Bo nie chcę Cię stracić tak jak już straciłem mojego prawdziwego ojca! Bo zostałeś mi tylko ty i chłopaki! Bo do kurwy nędzy, nie chcę żebyś ryzykował wszystko dla kogoś kto na to nie zasługuje! – głos mu się załamał przy ostatnich słowach.
Stał tam oddychając ciężko i głośno.
Mnie aż wbiło w fotel. Nie spodziewałem się kiedykolwiek usłyszeć z jego ust takie słowa. Przez ten czas, kiedy się nim opiekowałem, nigdy mi nie powiedział czegoś podobnego.
Na początku mnie nienawidził, traktował jak wroga, który chce zając miejsce jego zmarłego ojca.
Z czasem się do mnie przekonał i nasz relacje były przyjacielskie i faktycznie przypominały czasami relacje ojca z synem. Może rzadko ale jednak.
Ale nigdy nie powiedział wprost na jakiej zasadzie mnie traktuje. I nie wymagałem tego od niego, pasowała mi opcja wychowawca/przyjaciel.
Dla mnie był kimś z rodziny.
Teraz byłem w szoku. Nie sądziłem, że może mnie traktować chociaż trochę jak ojca.
Wstałem i podszedłem do niego.  Już miałem coś powiedzieć, ale powstrzymał mnie.
-Nie, John, nic nie mów. Nie komentuj tego co powiedziałem. – mówił chłodnym tonem.
-Ale…
-Nie. – znowu mi przerwał. – Uszanuj to, że nie chcę o tym rozmawiać. Nie po to tu przyszedłem, nie o tym chcę pogadać. – pokręcił głową i odsunął się.
W pewnym sensie, rozumiem go. Że nie jest gotowy na rozmowę dotyczącą w jakikolwiek sposób relacji rodzicielskich. Dalej nie pogodził się ze śmiercią ojca. Nigdy też nie chciał z nikim o tym rozmawiać, na cmentarz chodził sam. Zawsze.
Chciałem go teraz wesprzeć, powiedzieć, że jest dla mnie jak syn. Ale nie chciałem go denerwować czy osłabiać.
Znam tego chłopaka i wiem jaki jest. Lubi mieć kontrolę. Chce być silny zawsze, niezależnie od sytuacji. Jest wybuchowy i emocjonalny. Ale nienawidzi tych emocji okazywać, zwłaszcza tych typu miłość, strach, zaangażowanie, smutek. Tylko złość, z tym mógł się pogodzić i ją okazać. Ale nigdy nie dopuszczał do tego, żeby pokazać się z innej strony. Nie chciał być postrzegany jako słaby. I chyba fakt, że jednak ma swoją wrażliwość też wpływa na to, że czuję się przez to słaby. I nienawidzi tego. Rozmowy o uczuciach to kolejna rzecz, której nie znosi.
Po śmierci ojca nie odezwał się słowem do  żadnego z psychologów. Do mnie też nie. Do tej pory nie wiem jak to przeżył, ale uniósł to sam, nie dopuszczając od siebie nikogo, nawet trójki swoich przyjaciół.
Dlatego teraz postanowiłem też nie ciągnąć tego dalej, dać mu czas. I tak pierwszy raz się otworzył. Na chwilę, ale jednak.
To dobry chłopak. Ale potrzebuje kogoś, komu może zaufać i przed kim się otworzy i pokaże wszystkie swoje słabości. I uwolni się od nich. Ale niestety, nie ja jestem tą osobą. I sądząc po jego zachowaniu, jego przyjaciele też nimi nie byli.
Słabością mężczyzn są kobiety, dlatego liczę, że znajdzie dziewczynę, która uwolni go od tego wszystkiego i będzie z nią szczęśliwy. Ale chyba i na to nie był gotowy i traktował to jako kolejny okaz słabości.
Jest skomplikowany, ale wierzę, że w końcu  się uwolni od tego wszystkiego co w nim siedzi.
-Luke… Rozumiem twoją złość, ale jest niepotrzebna. Na razie nic nie robię. – powiedziałem spokojnie.
Chłopak trawił przez chwilę moje słowa.
-Więc… Bricks odpuścił? – zapytał patrząc mi w oczy. Cholera. I jak ja mam okłamać tego chłopaka?
Dzięki Bogu wybawiła mnie moja sekretarka, która zapukała i weszła do pokoju.
Gdyby to był ktoś inny, już dawno by tu wparowała albo wezwała ochronę, gdy tylko usłyszałaby krzyki z mojego gabinetu. Ale ona znała mnie i Luke`a, wiedziała jakie są nasze relacje i historię Luke`a. Nie wtrącała się w to, byłem jej za to wdzięczny.
-Przepraszam, ze przeszkadzam, ale potrzebuję Pana podpisu żeby odebrać dokumentację i…
-Już idę. – uśmiechnąłem się do niej pokrzepiająco i przeprosiłem wzrokiem Luke`a. Z ulgą wyszedłem z pokoju i podpisałem papiery. Uśmiechnąłem się w wdzięcznością do Natalie. Zrozumiała, za co chciałem jej podziękować i tylko skinęła głową. Wróciłem do gabinetu, gdzie czekał na mnie Luke ponownie w stanie wściekłości. Już miałem pytać co się stało, gdy w jego dłoni ujrzałem dokument potrzebny do zgłoszenia firmy do przetargu. Cholera.


*oczami Luke`a*
-Już idę. – uśmiechnął się do wyraźnie zmieszanej Natalie. Popatrzył na mnie przepraszająco i wyszedł. Oczywiście.
Byłem wściekły. Ale teraz jestem wściekły jeszcze bardziej. Nie wiem co mi odbiło, że wyjechałem do niego z takim tekstem. Czułem się słaby. Cholernie słaby. Nie jestem słaby.
Na chuj to mówiłem.
NIE. JESTEM. SŁABY.
Jeszcze bardziej doprowadzała  mnie do szału myśl, że po tym wszystkim John dalej miał zamiar mnie okłamywać i wciskać kit, że Bricks odpuścił. Tak? Świetnie. Postawię Cię przed faktem dokonanym, ciekawe co mi powiesz.
Z furią przerzucałem stosy papierów leżących na jego biurku.
Udowodnię mu kłamstwo. Kiedy byłem tu z chłopakami, leżała tu ta kartka dotycząca przetargu.
I o to jest. Formularz ze zgłoszeniem firmy. Wszystkie pola oprócz nazwy firmy były puste.
Bał się tego. Ale miał zamiar to zrobić. I oczywiście wciskać mi kit.
Drzwi się otworzyły, a stanął w nich John we własnej osobie. Zamarł gdy zobaczył co trzymam w dłoni. Ha.
-Bricks odpuścił. – powiedziałem z ironią.
-Luke… - zaczął, ale nie dałem mu skończyć.
-Masz mnie za takiego idiotę? Wiedziałem już pierwszego dnia, że jest gorzej. Tego samego dnia gdy dostałeś drugą kopertę od Bricksa. – jego oczy się rozszerzyły na moje słowa. Zaskoczony?
-Tak, wiedziałem o kopercie ze zdjęciami. – odpowiedziałem na podejrzenie w jego oczach. – Mało tego, wiedziałem co planujesz. Tylko do cholery nie pojmuję na chuj się w to pakujesz! Masz w tym momencie kasę, możesz zrobić wszystko! Przekupić Bricksa, zatrudnić ochronę, zafundować córci wyjazd na Alaskę z prywatnym ochroniarzem, nawet wynająć płatnego mordercę na Bricksa! Ale nie, ty masz zamiar robić to, czego chce ten kutas!
-To nie jest takie proste jak Ci się wydaje. – odparł po dłuższej chwili ciszy między nami, przerywanej tylko naszymi ciężkimi oddechami.
-To oświeć mnie, proszę bardzo. – rzuciłem z sarkazmem i usiadłem ponownie w fotelu chociaż miałem ochotę wszystko rozpierdolić. John ciężkim krokiem podszedł do fotela i przesunął je naprzeciwko mnie, usiadł na nim. Wziął głęboki oddech.
-Tak, dostałem kopertę ze zdjęciami, wtedy podjąłem decyzję o tym, ze muszę coś zrobić. Nie mówiłem Ci, bo wiem że jesteś przeciwny. Ale nie miałem zamiaru od początku realizować planów Bricksa, nie. Uwierz, przemyślałem każde możliwe wyjście, podjąłem każdą próbę, żeby zapewnic jej bezpieczeństwo, nie pakując znowu to gówno.
Ale takiej opcji nie ma. Bricks mnie obserwuje, więc policja czy ochrona odpada.  A poza tym, dla policji kilka  lat temu straciłem wiarygodność, dla nich jestem oszustem i kryminalistą. Tylko wszystko pogorszę. Wyjazd Caroline? Ona mnie nienawidzi, nie odbiera telefonów. Jak niby miała by się zgodzić na wakacje zafundowane przeze mnie? Pomyślałem o mojej byłej żonie. Że może ona może wziąć ją na wakacje, albo chociaż do domu. Ale okazało się, że zniszczyłem nie tylko moje relacje z Caroline, ale także i Kathy z nią. Przeze mnie moje dziecko nienawidzi mnie i swojej matki. – zatrząsł mu się głos, ale mówił dalej . – Nawet nie spędza z nią świąt. Więc kolejna opcja odpadła. Kwestia zaszkodzenia Bricksowi? Nie da się przekupić. Nie mogę też go zabić, nie umiałbym odebrać zycia człowiekowi, nawet takiemu jak Bricks. Ten chłopak ze zdjęć, który prawdopodobnie jest z moją córką, chyba ją skrzywdził. Nie wiem. W każdym razie coś się stało, bo nie ma ich wspólnych zdjęć, a dostałem tylko jak zła i smutna wyrzuca bukiet kwiatów. Więc najwyraźniej ten dzieciak ją skrzywdził. – spiął się. Typowa reakcja ojca. – A więc on jej nie obroni. Moje opcje się skończyły. Nie mam wyjścia, muszę zacząć wcielać plan Bricksa w życie.
Cała moja złość minęła. Może poza tą na tego kutasa, Bricksa.
Teraz współczułem Jackowi. Fakt, wszystko przeciwko niemu.
Ale też poczułem wewnętrzne zaparcie. Nie pozwolę żeby John zniszczył sam siebie. Nie pozwolę na to. Pod żadnym pozorem, nie ma opcji.
Zrobię wszystko co będzie trzeba.
-W takim razie ja będę ochroniarzem twojej córki. – powiedziałem.
John patrzył na mnie zdziwiony.
Kurwa w co ja się pakuję. Będę  latać jak idiota za jakąś laską, która traktuje tak faceta, którego traktuję jak rodzinę.
Będzie dobrze, jeśli wytrzymam bez wygarnięcia jej kiedyś tego, co o niej myślę. O niej i o tym, jak ignoruje Johna.
Rozumiem jej urazę, ale kurwa no.
-Oszalałeś? Jeszcze mi tego brakuje, żeby dwójka dzieciaków była przeze mnie w niebezpieczeństwie. – pokręcił głową.
-Możesz się spierać, ale i tak wiesz, że zrobię co będę chciał. – wzruszyłem ramionami.
-Luke. – rzucił ostrzegawczo.
-Powiedz mi lepiej coś więcej o niej co wiesz. I możesz przy okazji wyjaśnić po co Ci jej dokumentacja. Mam na myśli jej wizyty u psychologa. – rozłożyłem się wygodniej w fotelu. Patrzył na mnie zszokowany.
-Tak, to też wiem, tylko nie wiem po co Ci to. – potwierdziłem jego wątpliwości.
-Skąd do cholery to wszystko wiesz? Koperta, formularz, dokumentacja? – patrzył na mnie zaskoczony i hm, zły?
-Włamałem się do twojego biura. – powiedziałem spokojnie.
-CO?! – aż wstał.
-No co? – wzruszyłem ramionami. – Sam mi nic nie powiedziałeś, musiałem sam znaleźć odpowiedzi na pytania. – mówiłem spokojnie.
John zacisnął pięści.
-Nie wkurwiaj się, tylko mi opowiedz wszystko. Tylko tym razem nie ściemniaj, bo twoje kłamstwo może kosztować albo mój tyłek, albo tyłek twojej córki. Albo nas obojga. – dobrze wiedziałem, ze doprowadzam go do szału, ale nawet byłem z  tego zadowolony.
Tak jak się tego spodziewałem, opanował się i usiadł. Wziął głębszy wdech.
- Wiem, ze studiuje fotografię. Ostatnio biega, wcześniej chyba trenowała siatkówkę. Ma przyjaciółkę, brunetkę, są chyba bardzo blisko. Miała tego chłopaka, nie wiem co jest między nimi teraz. Mieszka na High Road 22. Ma 22 lata. Jest uparta, to na pewno. Ta dokumentacja… Jak mówiłem, spotkałem się z Kathy. Rozmawialiśmy o Caroline. Nigdy wcześniej  nie dała mi szansy na kontakt, a co dopiero na to, żebym wiedział cokolwiek o życiu naszej córki. Po moim aresztowaniu, do 16 roku życia chodziła do psychologa. Nie chciała tego, wściekała się. Tymbardziej że była zbuntowana przez moje zniknięcie i jego powód.
Na każdej wizycie albo ignorowała totalnie psychologa, albo uciekała, albo się kłóciła i wyzywała. Aż w końcu niedługo przed 17 urodzinami kiedy policja odstawiła ją do domu psycholog poruszył też ten temat. Wpadła w szał.
I powiedziała że nigdy więcej nie pójdzie na żadne spotkanie z psychologiem. Wszedłem w posiadanie jej karty w taki sam sposób  jak ty tych zdjęć, karty i dokumentów z mojego biura. – O PROSZĘ, ŁADNIE FITZ. – Były tam krótko opisane przebiegi spotkań, chciałem wiedzieć jak najwięcej o jej stanie z tamtego okresu. To dlatego.  I właściwie… Tyle wiem o mojej córce. – westchnął.
-Hm, okej. – mruknąłem. Mała zadziorna jak tatuś.
-Co nie zmienia faktu, że ten pomysł jest beznadziejny i jestem na nie. I nie będziesz jej żadnym pieprzonym ochroniarzem. Możesz ją tylko obserwować i mnie informować, nie żartuję. Masz się nie mieszać do tego. - spojrzał na mnie twardo.
-Udam, że nie słyszałem. A teraz wybacz, ale idę się zorientować gdzie jest twoja córka. –ruszyłem do drzwi. Ale stanąłem.- Przypomnij mi, jak ma na imię?
-Caroline. – odparł przewracając oczami.
-Caroline. – powtórzyłem. Nadchodzę Caroline.


*oczami Caroline*
W ciemni mogłam spędzać godziny. Uwielbiałam wywoływać w ten sposób zjęcia, przeglądać je. Lubiłam osobliwą woń tego pomieszcznia. Chciałabym mieć własną ciemnię.
Ale musiała mi na razie wystarczyć ta na uczelni.
Słabe oświetlenie, w którym widziałam tylko to, co miałam przed sobą w promieniu jakiegoś metra mnie odprężało. Przyglądałam się zdjęciom innych studentów, gdy moje już wisiały obok prac innych.
Niektóre były naprawdę niezłe. A w niektórych widziałam błędy, które miałam ochotę poprawić. Cóż w taki sposób lubiłam się uczyć. Przyglądać się, znajdować błędy, rozwiązanie jak tego błędu uniknąć, co zrobić, żeby uzyskać lepszy efekt, jak ustawiłabym oświetlenie, perspektywę. A także podziwiałam prace bezbłędne starając się je zapamiętać i wykonać choć trochę podobne. Oryginalny sposób, ale skuteczny i o wiele lepszy niż sucha teoria z książek.
W słabym świetle moje zmysły się wyostrzały. Dlatego też zwróciłam uwagę na skrzypnięcie drzwi. O dziwo, nikt nie wszedł. Wzruszyłam tylko ramionami, zganiając to na zmęczenie.
Wróciłam do mojego zajęcia. Gdy nagle przed oczami nastała ciemność. CHOLERA.
Słabe światło typowe dla ciemni zgasło. Teraz naprawdę panowała tu ciemność. Obróciłam się w stronę drzwi i próbowałam na pamięć do nich podejść nie przewracając niczego przy okazji. Słyszałam walenie mojego serca. I nie chodziło o to, że dostałam paniki, bo scena była niczym z kiepskiego horroru, ale od kilku dni czułam się obserwowana i niespokojna. Zaczynałam wariować przez mojego ojca.
Wyciągnęłam przed siebie ręce, żeby w razie czego wymacać przede mną ewentualne stoliki, krzesła, czy po prostu zdjęcia, sprzęty, albo ścianę, w stronę której, znając życie i moje szczęście, pech by mnie popychał.
Natrafiłam palcami na materiał. Ale pod materiałem było coś miękkiego. Przesunęłam wyżej. Miękkie, ciepłe, CIAŁO,SZYJA, BRODA, USTA.

Z mojego gardła wydobył się pisk. 



____________________________________________________

HELOU LEJDIS ♥
Jak tydzień mija? :3 
ja się kuruję żeby się nie rozchorować na moje sweet sixteen XD
soł cały dzień w łóżeczku ze słuchawkami, PLL i Teen Wolfem :D
tylko że zaraz trzeba odrabiać historię i matmę, eh :/

KTO WSZEDŁ DO CIEMNI?
Luke? Max? Ktoś od Bricksa? A może tylko sprzątaczka żeby ja stamtąd wypieprzyć? xd
I nie cieszcie się za bardzo tym Luke`iem-ochroniarzem bo nie taki jest mój pomysł :D
A PRZYNAJMNIEJ NIE DO KOŃCA 


btw kochane, tak sobie myślałam
kiedy dodawać rodziały. I chyba w środy będzie YTR a w piątki/soboty Sinister.
Co wy na to? pasuje Wam? 


I jeszcze jedno
Wiem że zaczął się rok szkolny i ciężko jest Wam nawet znaleźć chwilę żeby spokojnie posiedzieć przed kompem.
Ale jeśli już czytasz, to błagam (TAK, KLĘKAM NO) o chociaż tą kropkę w komentarzu, nic więcej.
Bo sama też mam niewiele czasu i energii na cokolwiek a komentarze serio motywują.
Co innego jest zmusić się po 9 godzinach w szkole: ,,cholera muszę napisać rozdział" a co innego ,,lecę pisać rozdział, bo są osoby które na to czekają i na mnie liczą".

WIĘC BARDZO ŁADNIE PROSŻĘ CHOCIAŻ O KROPKĘ.



Miłego dnia kochane ♥
@awhniallable



6 komentarzy:

  1. Heeeeej! Jak ja bardzo tęskniłam...
    No nawet sobie z tego nie zdajesz sprawy. Ale na moje wielkie szczęście oto jest ciąg dalszy, więc teraz skomentuję tą kropką o którą prosiłaś:
    . (Aaaaaaaaaaa, John wie o włamaniu, Luke znowu stawia na swoim, ten się sprzeciwia, ten nie odpuszcza. Co tu się dzieje?! Poprawka, co tu się będzie działo?! I do tego jeszcze ta nagła ciemność w ciemni... no kto to jest?? Na pewno nie Luke, bo przecież nie podszedłby do niej ot tak i powiedział: "Hej, jestem Twoim ochroniarzem, znam Twojego ojca i wiesz, ktoś ostatnio Cię śledzi, więc oto jestem." O co to, to nie. Czyli pozostaje Max albo ktoś od Bricksa, no ewentualnie ta sprzątaczka :D. Ja chcę więcej, dajcie mi następną środę w trybie natychmiastowym!)
    Kropka już jest, weny, powodzenia w szkole, grzej się w domu póki możesz, skoro już przy tym, to na zaś udanej szesnastki i do następnego :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Luke ochroniarz <333 hell yeeeah :D
    nie moge się doczekać ich spotkania *.*
    ~@dont_you_say

    OdpowiedzUsuń
  3. CO TY PLANUJESZ, DZIEWCZYNO?!?
    Tak fajnej (i skomplikowanej xd) historii to jeszcze nie czytałam. Ciągle coś się dzieje :).
    Boszeee jak nie mogę się doczekać, kim okaże się postać z ciemni (tak to się pisze??) . Chyba to nie będzie LUKE bo trochę za szybko by JĄ odnalazł, moim zdaniem. Ale nie wiem też jaka jest różnica czasu pomiędzy opowiadaniem Johna i Luke a Caroline. Na dobrą sprawę to może i być to Luke, bo nie wiem jaka jest różnica czasu xd hhaha
    JA BŁAGAM NA KOLANACH, NO XD o nexta. Proszę :*
    Dużo weny<3
    http://magiatomojezycie.blogspot. com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. CAPS LOCK NA YTR TO PODSTAWA
    INACZEJ PISAĆ NIE IDZIE
    WOW
    TO JEDYNCE CO JESTEMW STANIE POWIEDZIEĆ PO TYM ROZDZIALE
    A TO I TAK DUŻO BO ROZCHUJA MI GARDŁO
    ROZCHUJA JEST WGL TAKIE SŁOWO?
    NIE WAŻNE
    NA POCZĄTEK TAK BARDZO CIE PRZEPRASZAM,ŻE KOMENTUJĘ DOPIERO TERAZ
    NIBY NIC TAKIEGO A JADNAK MI Z TYM ŹLE
    WIĘC PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM
    NA SERIO PRZEPRASZAM :C
    DOBRA CO DO ROZDZIAŁU
    KOBIETO MOJE HORMONY!
    JA TU ZWARIUJĘ NA SERIO
    KOCHAM CIE KUWA TEN ROZDZIAŁ TO ŻYCIE!
    JESTEM SAMA W DOMU,CZYTAM,CZYTAM Z TAKIM BANANEM NA RYJU I WIESZ W MIARĘ SPOKOJNIE A TU NAGLE
    "-W takim razie ja będę ochroniarzem twojej córki. "
    JA:
    O KURWA!!!!!!!
    PIES AŻ SIĘ OBUDZIŁ I KUWA DOBRZE,ŻE BYŁAM SAMA O,O
    ALE JEZU CO ZA EMOCJE!
    SOŁ TAK PO PIERWSZE
    WOW WYZNANIA HEMMINGSA O,O
    JEJU SZKODA MI GO,TEGO Ż EJEGO OJCIEC NIE ŻYJE I KUWA FITZ MÓGŁBY BYĆ MILSZY DLA NIEGO TAG -,- BO MNIE TEŻ CZASEM CAROLINE WKURWIA
    ALE LUBIĘ JĄ
    JEZU BEZ SENSU
    NEXT
    LUKE NIE JEST SŁABY,A JAK ZNAJDZIE SOBIE LASKĘ TO TEZ NIE BĘDZIE SŁABY
    NO NP. TAKĄ LUCYYY ALBO JESS XD PRZY NAS NIE BĘDZIE SŁABY LEL
    OK WIDZIE ŻE KOŃCÓWKA TAK BARDZO TYPOWA DLA LUCYNY CZYLI ZAKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE ŻE IDZIE SIE POSRAĆ Z WKURWIENIA NA OCZEKIWANIE KOLEJNEGO ROZDZIAŁU
    NA SZCZĘŚCIE JUZ JEST SOŁ NIE ROZPISZE SIĘ I IDĘ CZYTAC DALEJ BO UMRĘ
    NA PEWNO TO NEI SPRZĄTACZKA ANI LUKE HAHAHAHHAHA XD
    EJ OK JA TU TAKI FANGIRLING LEVEL HARD NA SAMĄ MYŚL O LUKEU OCHRONIARZU A TY COŚ TU PIERDOLISZ ŻE NIE TAKI JEST PLAN
    ALE JAK TO KURWA NIE? :C
    JEZUUUUUU CO ZA EMOCJE
    ,USZE OGARNĄĆ HORMONY USPOKOIĆ SIĘ I PRZESTAĆ SZCZERZYĆ JAK NIENORMALNA I ISĆ CZYTAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ *O*
    SOŁ NIE PRZEDŁUŻAJĄC
    TEN ROZDZIAŁ BYŁ CUDOWNY KURWA CUDOWNY <3
    KOCHAM CIĘ I NIENAWIDZĘ JEDNOCZEŚNIE LOL O,O
    <333

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Selly