,,I nie mówisz ,,dobranoc"
I nie mogę przez to usnąć ..."
rozdział dedykowany mojej biednej kochanej Adze ♥
trzymaj się słonko, dużo zdrówka <3
*oczami
Luke`a*
-Zaczekaj na
mnie w moim gabinecie, zaraz przyjdę. – rzucił John podpisując jakieś papiery.
-Ok. –
pokiwałem głową i ruszyłem do gabinetu mężczyzny. Coś mi tu nie pasowało.
Od dwóch dni
chodził jakiś zmartwiony, cichy, podenerwowany.
I obawiam
się, ze wiem co jest tego powodem. Przebywanie samemu w jego biurze jest
świetną okazją do tego, żeby się przekonać czy mam rację.
Wszedłem
spokojnie do gabinetu, ale zaraz po zamknięciu drzwi zacząłem poszukiwania.
Biurko,
tylko jakieś papiery. Teczki, szuflady.
Jedna, nic.
Druga, nic. Trzecia, stosy papierów i koperty. KOPERTY.
Dwie.
Podobne, jedną poznałem. Ta którą Jack mi pokazywał, ze zdjęciami tej jego
córki.
Wziąłem do
ręki drugą. Też bez adresata. Ale jest coś napisane.
Czas leci,
Fitz.
Tylko tyle.
Cholera.
-To za
chwilę przyjdę i podpiszę resztę. Ale muszę najpierw przeczytać więc i tak mi
to trochę zajmie. –usłyszałem głos Johna
blisko drzwi. Drastycznie blisko. Szybko wrzuciłem obydwie koperty do szuflady.
To jeszcze nie koniec.
Pędem
ruszyłem do krzesła na którym zdążyłem usiąść niemalże w tym samym momencie, w
którym John wszedł do środka.
Dam mu
szansę żeby sam mi powiedział co jest w tej kopercie. Chociaż co do jednego mam
pewność, to przez nią John chodzi jak struty.
-Już, Luke,
wybacz, że czekałeś. – mruknął pod nosem podchodząc do biurka i siadając.
-Nie ma
problemu, John.
-Więc tak.
Te papiery – przekazał mi jakieś dokumenty. – trzeba dowieźć do Hale
Corporation, to na drugim końcu miasta. Mają to podpisać i zrobić sobie kopię,
oryginały wracają do mnie.
Oprócz tego,
trzeba załatwić sprawę z kilkoma dostawami i chciałbym, zebyś się tym zajął.
–wręczył mi kolejny plik jakichś papierów.
Pokiwałem
głową na znak że rozumiem.
-I to by
było wszystko. – powiedział bardziej do siebie niż do mnie.
-Spoko. A…
Co w końcu z Bricksem? Odzywał się? – zapytałem niby mimochodem, ale śledziłem
uważnie jego reakcję.
Spiął się
trochę, ale zaraz skupił się na układaniu dokumentów.
-Nie. Chyba
miałeś rację, da sobie spokój. – wzruszył ramionami, ani na chwilę nie patrząc
na mnie.
Czyli
ukrywasz to, ała, okej.
I tak się
dowiem co kombinujesz.
-To dobrze,
przynajmniej nie wpakujesz się znowu w żadne gówno, które by tylko pogorszyło
twoją sytuację. – powiedziałem celowo.
-Taa. – mruknął
udając wielce skupionego na dokumentach. Oh, okej.
Wyszedłem bez słowa z gabinetu.
Jeszcze
zobaczymy.
*oczami Caroline*
Byłam nieźle
zmęczona, ale skoro obiecałam sobie, że coś zmienię i będę pływać, to tak
zrobię.
Przebrałam
się szybko i ruszyłam do wody.
O Boże jak ja dawno nie pływałam. Zapomniałam
już jakie to uczucie.
Odprężyłam
się pod wpływem wody. Pływając spędziłam dobre dwie godziny.
Nie myślałam
o tym, co dzieje się w moim życiu. Czyli jednak to prawda, że sport jest jak
terapia.
W moim
przypadku przynajmniej działa. Odprężona usiadłam na brzegu basenu i
odetchnęłam głęboko. Czułam się lżejsza w każdym możliwym sensie.
Sam fakt, że
bylam tutaj sama poprawiał mi humor. Nikt mi nie przeszkadzał, miałam święty
spokój.
Wstałam i
poszłam do szatni. Zdecydowanie jest tu za chłodno jak na mój gust.
Szybko
otuliłam się ręcznikiem i wyjęłam z szafki moje ubrania.
Nagle
usłyszałam jakiś trzask, czy może huk, nie wiem.
Przestraszyłam
się, nie powiem. Ale w końcu jak długo basen może pozostać pusty?
Jednak po
tym dźwięku nie usłyszałam już nic więcej. Żadnych kroków.
-Halo? –
zawołałam. Nic. – Ktoś tu jest?
Znowu głucha
cisza.
Chyba nie
dość ze mam halucynacje, to jeszcze urojenia.
Rozejrzałam
się jeszcze, ale gdy nic nie zobaczyłam ani nie usłyszałam, to odpuściłam i
szybko przebrałam się w swoje ubrania.
Przesuszyłam
odrobinę włosy i zmierzałam do wyjścia. Powitały mnie na oścież otwarte drzwi.
To dlatego było tak zimno, jest już wieczór.
Zamknęłam za
sobą drzwi i wsiadłam do samochodu. Znowu usłyszałam trzask. Cholera jasna,
jestem aż tak zmęczona że mam omamy?
Rozejrzałam
się wokół. W kij ciemno. Nigdzie żywego ducha. Muszę odpocząć zdecydowanie.
Zaczęłam cofać.
Zerknęłam w
tylne lusterko i wjechałam na drogę.
*oczami
Luke`a*
-Pojebało
Cię, Hemmings. – pokręcił głową Michael.
-Pomożecie
czy nie? – zapytałem zrezygnowany.
-Ja idę. –
Calum wstał. Kiwnąłem mu głową.
-A co
powiesz , jak ktoś Cię złapie? – Clifford zmarszczył brwi.
-Nikt mnie
nie złapie, w razie czego powiem, że John mnie wsyłał po jakieś dokumenty.
-A jak to
John Cię złapie? – dalej patrzył a powątpiewaniem.
Przewróciłem
oczami.
-To wtedy
zapytam go wprost co jest grane.
-A właściwie
to po co w ogóle tam idziemy?
-Kurwa
Clifford, pomagasz, albo nie. – warknąłem.
-Dobra,
dobra. – uniósł dłonie w górę w geście kapitulacji. – Ale chcę wiedzieć po co
Ci to.
Zignorowałem
go.
-Ashton? –
spojrzałem w kierunku chłopaka.
-O czym my w
ogóle gadamy? Ja jestem gotowy do wyjścia od momentu gdy powiedziałeś: ,,jest
sprawa”.
Za to go
kocham.
-Dobra,
idziemy.
-Ale ja chcę
wiedzieć na chuj się tam pchamy. – marudził dalej Michael. Czemu on musi tyle
myśleć?
Po
kilkunastu minutach zbywania Michaela, byliśmy pod biurem Johna.
Co właściwie
robiliśmy? Chcę wiedzieć co było w tej kopercie. I w ogóle co się dzieje, co zamierza.
A jedyna
okazja do tego, żeby się przekonać co jest grane, to wejść do biura późnym
wieczorem, gdy wszystko jest pozamykane. Ale mam klucze od Johna. Wiem,
świństwo że to wykorzystuje.
-Hemmo,
kurwa, w tym momencie chce wiedzieć co jest grane, inaczej nie wejdę! –
Clifford stracił cierpliwość.
-Dobra.-
westchnąłem. – Chcę sprawdzić co się dzieje, bo zauważyłem, że coś jest nie
tak. Ktoś go szantażuje, chcę wiedzieć co on ma zamiar z tym zrobić. Więc
szukamy wszystkiego, co wyda się podejrzane. Ale BEZ bałaganu, dotarło, Hood? –
spojrzałem wymownie na chłopaka.
-Jak zawsze,
Luke. – kiwnął głową. O Boże, byleby nie ,,jak zawsze” bo to będzie jeden
wielki rozpiździel.
Michael
tylko wzruszył ramionami, więc chyba zaakceptował taką wersję. A Ashtonowi to
było obojętne.
Miałem
wyrzuty sumienia, ale cholera jasna, traktuję Johna jak drugiego ojca i nie
chcę, żeby pakował się znowu w jakieś gówno z powody tej małej.
Jak
najciszej się dało wemknęliśmy się do
środka i do gabinetu Johna. Żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń ewentualnych
przechodniów, używaliśmy tylko słabych latarek.
Rzuciłem się
sam do biurka i do trzeciej szuflady. Chłopaki przeszukiwali szafy.
Wyciagnąłem
kopertę. W środku były zdjęcia. Mogłem się tego spodziewać. Tylko czemu mi tego
normalnie nie powiedział?
Jedno ze
zdjęć przykuło moją uwagę. To zdjęcie z dnia, kiedy widziałem ją w parku, gdzie
biegł za nią ten facet.
Cholera
jasna, zdjęcie jest wykonane z małej odległości. Przyjrzałem się lepiej okolicy
za nią. To niedaleko miejsca, gdzie my byliśmy. Kurwa przeciez tam nikogo nie
było. Na drzewach siedział pojebaniec?
Odłożyłem
wszystko na miejsce i zacząłem sprawdzać biurko. Dokumenty, przelewy, foldery.
Zaraz. Jakaś
broszurka dotycząca przetargu w jakiejś firmie.
Cholera. To
nie o niej mówił Jack, gdy wspominał czego chce od niego Bricks?
Ja pierdole,
on naprawdę się w to pakuje…
-Macie coś?
– rzuciłem do chłopaków.
-Ja mam
tylko jakąś dokumentację lekarską, czy jakieś inne gówno… - mruknął Michael.
Co?
-Dawaj. –
rzuciłem i wziąłem od niego teczkę. Rzeczywiście wyglądało jak jakieś dokumenty
szpitalne czy coś.
Otworzyłem
teczkę.
Pacjent:
Caroline Fitz
Urodzona bla
bla bla
Rodzice bla
bla bla
PESEL bla
bla bla
Psycholog
Mary Jane Foster bla bla bla
Zaraz,
psycholog? Przekartkowałem. Daty wizyt. Ta mała chodziła do psychologa.
Z tego co
widzę, to hm, Caroline, nie była łatwym pacjentem.
Tylko po co
to Johnowi?
Zamknąłem
teczkę i kazałem ją odłożyć Michaelowi na miejsce.
To mało, ale
przynajmniej mniej więcej wiem co się dzieje.
-Kurwa jakie
to nudne. – jęknął Calum.
-Racja, same
umowy, przelewy, dokumentacje…. Nic ciekawego. – Irwin wstał z podłogi.
Westchnąłem.
Mało, ale trudno.
-Dobra,
zbieramy się. – wstałem i rzuciłem okiem czy wszystko wygląda tak, jak to
zastaliśmy. Po uporządkowaniu rejonu Caluma (czemu mnie to nie dziwi) wyszliśmy
z budynku.
*oczami
Caroline*
-Ostatnio
odgoniłem z sześciu kumpli. – skrzywił się Max.
Parsknęłam
śmiechem. Właśnie mieliśmy z Maxem i Hayley jeden z naszych wieczorów z
gadaniem o głupotach przy piwku (Max) i słodyczach (ja i Hayley).
-Czemu mi to
robisz? A nóż, poznałabym jakieś przystojnego pasjonata informatyki. –
zaśmiałam się biorąc sobie piwo cytrynowe.
Rozmawialiśmy
akurat o tym, że kilka osób z jego zajęć chciałoby, żebym im też robiła zdjęcia
do ich projektów.
-NO WŁAŚNIE.
– mruknął celowo Max, ale zaraz się roześmiał.
-Nie dajesz
mi szansy na poznanie fajnego chłopaka. – wywinęłam dolną wargę.
-Już znasz
fajnego chłopaka, halo! – zawołał śmiejąc się jednocześnie.
-Dobra
dobra. – mruknęłam ze śmiechem. – Hay, a jak tam ten twój mega przystojny,
anielski, seksowny, niesamowity…
-Ashton? –
wpadła mi w słowo wywołując u mnie i Maxa śmiech.
-Tak.
-Cóż, wtedy
w sklepie dałam mu swój numer, trochę pisaliśmy, rozmawialiśmy kilka razy. Jest
słodki. – rozpływała się jak to ona.
-Jak słowo
daję, jestem zazdrosny. – prychnął Max.
Uwielbiałam
spędzać z nimi czas. Znaliśmy się kilka lat, ale byliśmy dla siebie nawzajem
jak rodzina.
Może
dlatego, ze każdy z nas miał swoją, hm, przeszłość.
Ja ojca,
Hayley straciła rodziców w wypadku, a Max wyniósł się z domu jako nastolatek.
Wychowywał się w patologicznej rodzinie.
Chyba to nas
zbliżyło. Stopniowo sami stworzyliśmy rodzinę między sobą. Jak rodzeństwo.
Święta spędzaliśmy razem.
Przez ten
cały czas, tylko raz pojawiłam się w domu na święta i tylko dlatego, że moja
ciocia mnie o to błagała.
Dlatego też
dawno pokonaliśmy bariery w naszych rozmowach. Gadaliśmy luźno między sobą o
wszystkim.
Max na
szczęście od czasu kolacji, nie zachowywał się inaczej. To znaczy w inny sposób niż przyjacielski.
Więc z ulgą
mogę stwierdzić, że lepiej już dawno nie było.
Nagle
rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Byłam zaskoczona, bo jedyni goście,
których bym się spodziewała siedzą obok mnie.
Otworzyłam
drzwi.
-Dobry
wieczór, znów się spotykamy. – dobrze znany mi dostawca poczty kwiatowej stał w
drzwiach z małym bukietem w ręku.
Co do
cholery?
-Nie. –
jęknęłam cicho, na co mężczyzna się zaśmiał.
-Spodziewałbym
się raczej radości. – puścił mi oczko.
Pokiwałam
tylko głową i odebrałam od niego kwiaty i pożegnałam go.
CHOLERA
JASNA, NO.
Czemu mój
ojciec jest tak uparty? Do czego on zmierza?!
Wsunęłam
dłoń między łodygi w poszukiwaniu liściku. Pewnie jak zwykle nic.
Jakież było
moje zdziwienie, gdy napotkałam palcami karteczkę.
Pośpiesznie
ja wyciągnęłam i otworzyłam.
,,Ludzie lubią
zaskakiwać, ranić i wracać”
Co?
Mojemu ojcu
chyba odbiło na starość.
Weszłam do
salonu z irytacją.
Od razu
powitały mnie pytające spojrzenia Hayley i Maxa.
-Mój ojciec
jest pojebany. – wycedziłam tylko i cisnęłam kwiatami do kosza. Nawet nie
siliłam się na wychodzenie z domu.
-Skąd wiesz
ze to od niego? – spojrzał na mnie Max.
-A kto twoim
zdaniem mógłby to robić? I pisać takie liściki? – rzuciłam karteczkę na blat
stołu.
-Od razu
rzucili się do niej, wyrywając ją sobie
z rąk.
-,,Ludzie
lubię zaskakiwać, ranić i wracać” … Co kurwa? – mruknął Max.
- Odbija mu.
Chyba musieli bo wyszkolić nieźle w tym więzieniu. – mruknęłam bardziej sama do
siebie.
To miało być
wredne i właściwie z nadzieją, ze podczas pobytu w więzieniu dostał nauczkę i
nie mówię tu tylko o konieczności odsiedzenia wyroku.
Ale zamiast
tego poczułam niepokój, że naprawdę coś złego go spotkało.
Ironia.
Powinnam go nienawidzić.
-Co to ma
niby znaczyć? Że wraca? Czy ze żałuje? Czy co? – Hayley rozumiała z tego tyle
samo co ja.
-Nie
obchodzi mnie to. – syknęłam i wyrwałam kartkę z jej dłoni i ją też umieściłam
w koszu.
Na dodatek
zaprzeczyłam sama sobie. Byłam cholernie ciekawa i tak samo cholernie się
bałam.
To by było na
tyle, jeśli chodzi o mój dobry humor.
_________________________________________________
Hej kochane c;
Jak po pierwszym dniu szkoły?
Trzymacie się? :D
Ja na razie daję radę, zobaczymyyyyyy :)
domyślam sie, że Was wkurwiam tymi liścikami, samochodem itd XD
wybaczcie, ale ja tak lubię :3
Rozdział dedykowany mojej kochanej siostrze <3
Nie smutaj, kuruj się kochanie ♥
termin rozdziału zależy od ilości komentarzy
wybaczcie mi ;c
NAWET KROPKĘ NAPISZ, ŻEBYM WIEDZIAŁA ZE CZYTASZ <3
buziaki, trzymajcie się w szkole, byle do piatkuuu ;3
awh niallable
NO WIĘC TAK HMMM TEN TEGO ZNÓW POWRACAM Z CAPS LOCKIEM
OdpowiedzUsuńJAK MÓJ DZIEŃ W SZKOLE TO MNIEJ WIĘCEJ WIESZ Z TT XD ALE SKUPMY SIĘ NA TYM CO WAŻNE I ISTOTNE A MIANOWICIE NA TYM JAKI ASHTON JEST CHOLERNIE SEKSOWNY
TO ZNACZY JA WIEM ŻE NIE BYŁO GO TU DUŻO ALE KUWA BYŁ I TO MI WYSTARCZY BO CZTAJĄC TE DWA JEGO ZDANIA JA OD RAZU MAM PRZED OCZAMI TE JEGO DOŁECZKI CUDOWNE LOKI,UŚMIECH TE OCZY POTEM TO NAGRANIE W RĘCZNIKU I.......YOU KNOW
ALE WGL TAG TAG TAG TAG DZIĘKUJĘ ŻE JEST HEMMINGS!
JA JUŻ TU PIERDOLCA DOSTAWAŁAM BEZ NIEGO W POPRZEDNIM ROZDZIALE
LUKE TAKI BAD BOY TO LUBIĘ KUWA *O*
HAHAHHAHAHA CALUM ♥♥♥
NIE NO SORRY ALE JA TAK BARDZO SIĘ Z NIM UTOŻSAMIAM ŻE TO AŻ PRZERAŻAJĄCE XD JA TEŻ ZAWSZE BAŁAGANIĘ LEL <3
PRZYPADEK?NIE SĄDZĘ!
MICHAEL HAHHAHA JA PIEPRZE XD ON JEST GORSZY NIŻ MOJA MAMA XD
OK WHY JOHN NIE POWIE PROSTO Z MOSTU LUKEOWI CZO SIĘ DZIEJE?
KOCHAM TO JAK PRZESZUKIWAŁ JEGO BIURKO <3
I TO WŁAMANIE SIĘ DO JEGO BIURA >>>>>>>>>>>>>>>>>
JEZU JAK TY TO ROBISZ,ŻE PISZESZ TAK CUDOWNIE I ZAJEBIŚCIE,A KAŻDY TWÓJ ROZDZIAŁ JEST PIERDOLONĄ PERFEKCYJNĄ PERFEKCJĄ?
IDK
WGL BOŻE CÓŻ ZA #EMOTIONS JAK TY BYŚ MNIE TERAZ WIDZIAŁA I TĄ MOJĄ PODJARKĘ *o*
TAK BARDZO CI DZIĘKUJĘ KOCHANIE ŻE DODAŁAS JUŻ DZISIAJ I SPRAWIŁAŚ,ŻE TEN DZIEŃ STAŁ SIĘ KUWA LEPSZY I BĘDĘ MOGŁA IŚĆ SPAĆ SZCZĘŚLIWA I ZE NIECZYSTYMI MYŚLAMI Z IRWINEM TAG
BOŻE CZO JA PISZĘ? O,O
WGL TAK JAKBY ZACZYNAM LUBIĆ MAXA
ALE MAROLINE DALEJ NIE KUWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
NO BO FAJNIE ŻE DALEJ SĄ TYLKO NA BAZIE PRZYJACIELE PO TEJ KOLACJI,A JUŻ SIĘ BAŁAM ŻE BD CHCIAŁ CZEGOŚ WIĘCEJ
MA PLUSA ODE MNIE
NO I LUBIĘ JEGO TEKSTY HAHAHAHHAHAHAHA JEST TAK CHOLERNIE SKROMNY <3
BOŻE HAYLEY <333 >>>>>>>>>>
O KUWA MIEĆ NUMER ASHTONA CZY TY WIESZ CO TO JEST?! MATKO WYGRAŁA KUWA ŻYCIE! JEZU PISZE O NIEJ I O NIM Z TAKIM ZACIESZEM,ŻE TROCH ĘBARDZO MNIE TO PRZERAŻA XD
ALE KUWA NO ONI SĄ DLA SIEBIE IDEALNI!!!!!!!!1
TO ZNACZY NIE TAK JAK JA I ON ALE PRAWIE
JEZU ALE FANGORLING Z MOJEJ STRONY O,O
DOBRZE ŻE NIKT Z MOJEJ NOWEJ KLASY MNIE TERAZ NIE WIDZI LEL BO NIE MIAŁABYM ŻADNYCH ZNAJOMYCH XD
WGL OPIS ASHTONA W TYM ROZDZIALE >>>>>>>>>>>
EJ KUWA NORMALNIE SAMA BYM LEPIEJ GO NIE PRZEDSTAWIŁA,OPISAŁAŚ GO TAK BARDZO Z MOJEJ PERSPEKTYWY XD
OK TE KWIATY TEŻ PEWNIE SĄ OD TEGO CHOLERNEGO BRICKSA CZY JAK TAM SIĘ PISZE JEGO NAZWISKO
WKURWIA MNIE JUŻ -,-
NO I PEWNIE WYSŁAŁ KOGOŚ NA TEN BASEM
POWIEM CI ŻE SRAŁAM BO MYŚLAŁAM ŻE KTOŚ JEJ TAM WEJDZIE I COŚ JEJ ZROBI O,O
A MAYBE TO TEN KOGO GRA POSEYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY ? <3
MOŻE ON PRACUJE DLA BRICKSA ? O,O
JEZU JAK ZWYKLE PO TWOICH ROZDZIAŁACH-MILION PYTAŃ ZERO ODPOWIEDZI -,- TO JUZ GORZEJ NIŻ PRETTY LITTLE LIARS O,O
JEJU WGL KOCHAM HEMMINGSA W TYM FF *o*
TZN JA GO OGÓLNIE KOCHAM NO BO HALO TO JE LUKE PIEPRZONA PERFEKCJA HEMMINGS JEGO NIE DA SIĘ NIE KOCHAĆ
NO ALE TUTAJ JEST TAKI VBQJFVCdjubsweqkbnekqnkbwqnvklnvneqwkjNBENKVJ *O*
BRAK MI KUWA SŁÓW A JESTEM NA HUMANIE !
OK SIĘ ROZPISAŁAM A CHCE MI SIĘ JUŻ SPAĆ SOŁ
NA KONIEC OCZYWIŚCIE TEKST W KTÓRYM JESTEM ZAKOCHANA JEZU <3
"-O czym my w ogóle gadamy? Ja jestem gotowy do wyjścia od momentu gdy powiedziałeś: ,,jest sprawa”.
Za to go kocham."
TAK JA TEŻ.
I ZA MILIARD INNYCH RZECZY
ALE MATKO KOCHAM TEN JEGO CYTAT LOL IDZIE NA ŚCIANĘ NIE MA BATA!
OK SOŁ KOCHANIE
WENY,ALE PRZEDE WSZYSTKIM CZASU NA PISANIE
POSTARAM SIĘ BYĆ CIERPLIWA
I W OCZEKIWANIU NA NEXTA BD JARAĆ SIĘ ASHEM-TAA TAK JAKBYM TEGO NIE ROBIŁA NA CODZIEŃ -,-
DZIĘKUJĘ CI PO RAZ SETNY ZA TO,ŻE POŚWIĘCASZ DLA NAS CZAS I PISZESZ TAK CUDOWNE OPOWIADANIA *o*
NO I DALEJ CZEKAM NA KSIĄŻKĘ HALO!
Z DEDYKACJĄ FOR ME MIĘDZY INNYMI
JESTĘ IRWINĘ
NIEWAŻNE.....
SOŁ MAM NADZIEJĘ ŻE W PRZYSZŁYCH BĘDZIE WIĘCEJ BOGA SEKSU CHOLERNEJ PERFEKCJI DO PIEPRZENIA ASHTORGAZMUNA IRWINA
<33333333
JESTĘ IRWINĘ
<33333333
Super rozdział skarbie
OdpowiedzUsuńKocham Cię ♥
Obiecałam, że w miarę możliwości wpadnę, no i jestem... Wiem, że trochę czasu od naszej ostatniej rozmowy minęło, ale proszę nie miej mi za złe, jestem najszybciej jak się da!
OdpowiedzUsuńNie no normalnie brak mi słów, żeby choć w najmniejszym stopniu oddać ten Twój GENIUSZ! Jak można być tak kreatywnym, pomysłowym i zaangażowanym człowiekiem tworzacym takie dokładne, intrygujące, wciągające, uzależniające cuda?! ♥
Czego byś nie napisała, jest po prostu geNiallne! Nawet podręcznik do historii Twojego wydania byłby mega ciekawy :D
Szkoła jak szkoła, przeżyjemy, jakoś....
Dużo weny Kochana, powodzenia w szkole, i (o ile dobrze połączyłam fakty) szybkiego powrotu do zdrowia dla siostry :D ♥
Ashton <333333 o jezu mimo że był tylko chwile i powiedział jedno zdanie ale asdfghjkl <33
OdpowiedzUsuńLuke jaki baaaaad booooy o lel <3 tu się wkrada tam przeszukuje :D
Calum oczywiście "jak zawsze" ahahahahah boskie to było :)
Maroline mówię stanowcze NIE DO CHUJA PANA !!! chociaż Maxa lubię XD
John... halooo to jest Luke przecie możesz mu powiedzieć o co cho cnie? ;o
Rozdział świetny kochanie dziękuję za dedykację i miłe słówka to wiele dla mnie znaczy <3
Kocham Cię nad życie <333 Twoja siostra Aga ;3 heh
~@dont_you_say
I w końcu komentuje. Nie mam do wszystkiego ostatnio głowy, ale ta dam jestem. :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie coraz bardziej podoba mi się to, że opowiadanie ma dwie perspektywy z oczu Car i Luke'a.
Nie jest przynajmniej tak jak zawsze,że od razu się poznają i zakochują. To jest dobre i tego się trzymaj. Ale i tak liczę że niedługo się spotkają, bo czekam na roomannnssss haha.
Coś czuję,że sama sobie zaprzeczyłam w tym komentarzu. Lol
Nie ważne.
Rozdział świetny.
Pozdrawiam ♥
Swietne opowiadanie! I rozdział tez genialny;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział i mnie na przykład nie wkurzaja te lisciki;p tak tajemniczo XD
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej;*