poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Chapter 4

Rozdział dedykowany mojemu aniołkowi, Jess, która ma dzisiaj urodzinkiii <3

"Nie chcę już ślepo wierzyć i ślepo ufać
Uczę się jak przeżyć i co zrobić by nie upaść."   



*oczami Johna Fitza*
Zabije sukinsyna! Po prostu go zatłukę!
Wpatrywałem się z wściekłością w kupkę zdjęć. Zdjęć mojej córki. Świeżo dostarczonych.
Przejechałem wzrokiem po fotografiach. Niektóre podobne do tych, które dostałem jakiś czas temu.
Gdy skupiłem się na drobnej postaci mojej córeczki na zdjęciach, złość na chwilę odpłynęła. Musnąłem palcem policzek dziewczyny. Moja malutka Caroline.
Teraz jest piękną kobietą. Tyle rzeczy mnie ominęło.
Przeglądałem zdjęcia dalej. Caroline w galerii handlowej z tą brunetką, która widniała często na wcześniejszych zdjęciach. To pewnie jej przyjaciółka.
Caroline biegająca po parku ze słuchawkami w uszach.
To przypomniało mi pewną sytuację z przeszłości.
*wspomnienie*
-I na watę cukrową! Tato, prooooooooszę! – mała istotka skakała wokół mnie. Uśmiechnąłem się do niej życzliwie.
-Dobrze kochanie, pójdziemy na watę. 
-Tak! –pisnęła radośnie.
Szliśmy przez park. O tej porze roku na każdym kroku można było spotkać stoiska z lodami, watą cukrową, goframi, balonami.
Dla takiej małej dziewczynki to raj.
-Tatku? – pociągnęła mnie za rękę.
-Co skarbie? – nachyliłem się nad nią by wziąć ją na ręce.
-Czemu ten pan biegnie? Ucieka? – pokazała paluszkiem na mijającego nas mężczyznę biegnącego ze słuchawkami w uszach. Gdy zauważył małą dziewczynkę wskazującą na niego palcem, tylko uśmiechnał się pobłażliwie.
-Kochanie, nieładnie pokazywać palcem. – opuściłem jej dłoń, na co się troszkę speszyła. Mój słodki skarb. - A ten pan nie ucieka, tylko biega sobie, żeby być w dobrej formie. Albo może lubi sobie pobiegać.
-A co on ma w uszach? –dopytywała.
-Słuchawki. Słucha muzyki.
-A po co?
-Pewnie lepiej mu się biega jak słyszy ulubioną piosenkę. Albo chce się odizolować. Wiesz, często jest tak, że osoby które słuchają muzyki biegając, ćwicząc, czy po prostu odpoczywając, słuchają jej, żeby uciec od własnych myśli. Często zmartwień. Muzyka to dla nich taka ucieczka, lekarstwo.
Dziewczynka wpatrywała się w oddalającego się mężczyznę jak zaczarowana.
-Tatusiu, a pobiegamy tak kiedyś? – ozywiła się.
-Pewnie skarbie.
-Ale bez słuchawek. My się nie mamy czym martwić. Nie potrzebuję ich. – zachichotała.
*koniec wspomnienia*

Moja malutka Caroline. Ze słuchawkami. Poczułem nieprzyjemne ukłucie. A ona? Słuchała muzyki bo ją to relaksuje, czy ucieka od własnych myśli? Cholera jasna, nawet nie wiem co u mojego dziecka.
Czy ma jakiś problem, kłopoty. Nie mogę jej nawet pomóc. Co ze mnie za ojciec? Powinienem być teraz jej wsparciem. W każdej sytuacji być blisko, żeby wiedziała, że zawsze ma w tacie wsparcie.
A ja?
Z irytacją przeglądałem kolejne fotografie. Boże, oni byli za nią wszędzie.
Żebym ze zdjęć dostarczanych przez jakichś typów musiał się dowiadywać, co studiuje i jak wygląda moja córka, to już jest szczyt wszystkiego.
Kolejne zdjęcie szczególnie przykuło moją uwagę. Moja córka wyrzucała bukiet kwiatów. Spory bukiet, piękny. Ale jej twarz wyrażała mnóstwo emocji. Negatywnych niestety. Była smutna, zła, niepewna…
Ktoś ją skrzywdził? Fakt, w tym komplecie zdjęć, wyjątkowo mało było tego chłopaka, z którym była na poprzednich fotografiach. Jeśli ten gówniarz ją skrzywdził i to od niego kwiaty wyrzuca w takim stanie…
CHOLERA JASNA. Nawet jeśli, to co? Nie mogę nic zrobić. Jeśli bym go znalazł, to pewnie powiedziałby mojej Caroline. A ona pewnie znienawidziłaby mnie jeszcze bardziej, że wtrącam się w jej życie.
Tak bardzo tego nienawidzę. Jestem kompletnie wykluczony z życia mojego jedynego dziecka.
Wstałem z irytacją i podszedłem do przeszklonej części gabinetu. Spojrzałem w dal. Zamiast się użalać, muszę zacząć myśleć o tym, jak mogę ją chronić. Nie odbierała ode mnie telefonów więc nie chce mnie nawet widzieć. Zresztą co jej powiem?
Cześć kochanie, wiem, że zniszczyłem Ci dzieciństwo, wychowywałaś się bez ojca, ale teraz przeze mnie jestes w niebezpieczeństwie i nie biegaj lepiej sama, ani nie wychodź z domu.
To byłby koniec nawet moich głupich nadziei, ze kiedyś ją odzyskam.
Nie mam wyjścia. Muszę robić to, czego chce Bricks. To postanowione. Tylko Luke nie może nic o tym wiedzieć. To porywczy chłopak.
Wystarczy mu zmartwień. Tylko co do czasu, kiedy będę postępował według wskazówek Bricksa? Caroline dalej nie jest bezpieczna. 
Wiem. Czas zadzwonić do mojej… byłej żony.

*oczami Caroline*
Dzwonek do drzwi.
CHOLERA JASNA KTO NORMALNY DZWONI DO DRZWI W NOCY?!
Wyplątałam się z poduszek i kołdry i spojrzałam na zegarek. 8:30
Cóż, w nocy…
Zwlokłam się z łóżka, nawet nie patrząc w lustro jak wyglądam, bo nie miałam ochoty na zawał z samego rana.
Przeczesałam tylko włosy palcami i to by było na tyle. Otworzyłam z ociąganiem drzwi.
-Dzień dobry, Caroline Fitz? – ten sam sympatycznie wyglądający pracownik poczty kwiatowej.
Nie mogłam nie przewrócić oczami.  TATO, ZLITUJ SIĘ.
Słowo ,,tato’ zabrzmiało dziwnie nawet w mojej głowie.
-Chyba ma Pani powodzenie. – uśmiechnał się do mnie mężczyzna podając mi bukiet tulipanów. Tulipany? Fakt, bukiet był niewielki i słodki, ale zupełnie inny niż ten ostatnio. W co mój ojciec się ze mną bawi?
-Może pan je zabrać z powrotem i powiedzieć nadawcy, że nie chcę od niego niczego. – warknęłam mało przyjaźnie.
-Przykro mi, nie mogę tego zrobić. To moja praca, muszę Pani je wręczyć. – uśmiechnął się pocieszająco.
Westchnęłam.
-Okej, dziękuję. – wzięłam od niego bukiet. – Ale jeśli wie Pan od kogo są, to  prosiłabym o przekazanie mu, żeby mi nic więcej nie wysyłał. Te dwa mi wystarczą. – mruknęłam.
-Może i byłoby to możliwe, gdyby nie fakt, że tamte były od innej osoby, niż te. – wzruszył ramionami z uśmiechem.- Do widzenia, miłego dnia.
-Dziękuję, nawzajem. – wydukałam nieco zaskoczona. Od innej osoby?
Zamknęłam drzwi. Tym razem wyraźnie spośród łodyg roślin wystawała karteczka.
Od razu ją wyjęłam i z bijącym sercem zaczęłam czytać.

Nie mogę się doczekać wieczoru ;)
Miłego dnia mała ! ;)
Max
Kamień. Kurwa. Z. Serca.
Odetchnęłam.  Ale zaraz kolejna myśl się pojawiła. Skoro ten posłaniec twierdził, że to dwie inne osoby, to naprawdę mógł być mój ojciec. O Boże.

*oczami Johna Fitza*
-Nie wierzę, że znowu narażasz ją na niebezpieczeństwo! – zacisnąłem powieki.
Przede mną stała moja była żona, Kathy. Powiedziałem jej już co się dzieje, że na nasze dziecko jest w niebezpieczeństwie.
Teraz chodziła w kółko wymachując rękoma. Nie dziwię się jej. Na jej miejscu chyba zabiłbym samego siebie.
-Ty masz pojęcie co to dziecko przeszło przez Ciebie? Przez WŁASNEGO OJCA! – była kompletnie wytrącona z równowagi.
-Wiem, że to moja wina! Nawet nie wiesz jak tego  żałuję! Nigdy sobie nie wybaczę, że straciłem Ciebie i Caroline! – wyrzuciłem z siebie.
Kathy się zatrzymała i patrzyła na mnie ze łzami w oczach. To łamało mi serce. Kocham ją, to oczywiste.
Ale kilka ładnych lat temu dałem jej odejść. Nie mogłem od niej wymagać, żeby wybaczyła mi coś takiego. Dlatego, gdy zażądała rozwodu, nie sprzeciwiałem się.
-Kocham Was. To się nigdy nie zmieni. Wiem, że wszystko jest tylko i wyłącznie moją winą. Wiem to.
Ale to nie znaczy, że kiedykolwiek z Was zrezygnowałem, czy przestałyście się dla mnie liczyć.
Chyba moje słowa zrobiły na niej wrażenie. Tak bardzo chciałem ją teraz przytulić i błagać, żeby chociaż pozwoliła mi być blisko niej.
Ale wiem, ze nie mogę. Nie mam prawa o nic ją prosić. Poza jedną ważną rzeczą, a mianowicie o pomoc w chronieniu naszej córki.
Usiadła ponownie na swoim miejscu naprzeciw mnie. Teraz była spokojna i opanowana, chociaż było po niej widać, że targają nią emocje.
-Czego więc ode mnie oczekujesz?- zapytała spokojnie.
-Chcę, żeby Caroline była bezpieczna. Zajmę się tą sprawą, ale sama wiesz, ze nie mogę się do niej zbliżyć. Nienawidzi mnie. – głos mi się nieco załamał. – Możesz wziąć ją do domu? Albo najlepiej namówić ją na jakieś krótkie wakacje matki z córką? SPA,  cokolwiek.
-John… - jej głos się niepokojąco zatrząsł. – Moje relacje z Caroline nie są jak normalne relacje matka-córka. Ona mi nie ufa. Kompletnie. Straciłam jej zaufanie tak samo jak ty. – po jej policzku pociekła łza.
Siedziałem jak wmurowany. To też przeze mnie. Zniszczyłem wszystko.
- Nie posłucha mnie. Jak tylko nadarzyła się okazja, Caroline wyjechała, wyprowadziła się. Nie przyjeżdża do domu. Wciągu kilku lat, tylko raz pojawiła się w domu na święta. I tylko dlatego, że twoja siostra ją namówiła. Więc nie mam nawet najmniejszej możliwości na wyciągnięcie jej na kilka godzin na kawę ze mną, a co dopiero jakieś wakacje, czy przyjazd do domu. Straciłam ją tak samo jak ty. – zaszlochała a mi mało nie pękło serce.
Bez zastanowienia wstałem i usiadłem obok niej biorąc ją w swoje ramiona. Poczułem znajome perfumy. Nie zmieniały się z upływem czasu. To trochę tak jakby to wszystko się nie wydarzyło. Jakbyśmy siedzieli w naszym domu przytuleni, a zaraz do salonu miała wbiec roześmiana Caroline z różowej sukieneczce i w warkoczykach.
To wszystko rozdzierało mnie od środka. Ciało Kathy zatrzęsło się w moich ramionach gdy zaniosła się płaczem.
-Ćśśś… - starałem się ją uspokoić, głaszcząc powoli jej włosy i plecy. Musnąłem ustami jej gorące czoło.
-Przepraszam Kathy, Tak bardzo Was przepraszam. – wyszeptałem.

*oczami Caroline*
-Wyglądasz świetnie! Kevin padnie na kolana jak tylko Cię zobaczy ! – Hayley nie opuszczał dobry humor. Muszę powiedzieć, że ja sama też byłam w dobrym nastroju.
Przejrzałam się w lustrze po raz kolejny. Kremowy materiał idealnie otulał moje ciało. Strzał w dziesiątkę, już uwielbiam tę sukienkę.
Postanowiłam się dzisiaj bawić tak dobrze, jak to tylko możliwe.
Nie będę myśleć nad tym, czy te kwiaty przysłał mój ojciec, nad tym, czy zadzwoni, nad tym, czy Max nie odbierze tej kolacji zbyt poważnie.
W końcu muszę zacząć korzystać z życia jak tylko się da.
Dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się do siebie. Hayley już skakała po łóżku. Kto tu się bardziej cieszy z tej kolacji…?
Podeszłam do drzwi biorąc przy okazji torebkę. Usłyszałam za sobą skradającą się Hayley.
Odwróciłam się do niej.
-NIE. Wracaj do pokoju, przyzwoitkom 3 razy nie. – pokiwałam palcem chociaż miałam ochote wybuchnąć śmiechem widząc jej zaskoczoną i zawiedzioną minę.
Ale posłusznie się wycofała. Zachichotałam cicho i otworzyłam drzwi.
-Hej. – przywitał mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Max.
-Cześć Max. – przytuliłam go. – Jeszcze raz dzięki za kwiaty. – uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie ma za co. – uśmiechnął się i przejechał po mnie wzrokiem.  – Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki.
Wzięłam swoją kurtkę dżinsową i wyszliśmy.
Mój uśmiech zgasł gdy po raz kolejny zobaczyłam czarny samochód na połowie mojego podjazdu.
Jak słowo daję, przejdę się do pana Greena, bo szlag mnie już trafia.
Max otworzył mi drzwi i wsiedliśmy.
-Więc gdzie jedziemy? – zapytałam z uśmiechem.
-Zobaczysz. – uśmiechnął się tajemniczo. – Ale powiem Ci, że mój wykładowca od grafiki komputerowej i wizualizacji był pod wrażeniem Twoich zdjęć, więc należy Ci się zajebisty wieczór w zajebistym towarzystwie. – zaśmiał się.
-Zajebistym i skromnym. – parsknęłam. – Ale powaznie, podobały mu się?  - byłam podekscytowana. Z tego, co mówił Max, facet jest mało życzliwy i surowy, więc jego zdanie, nie powiem, podbudowałoby mnie.
- Poważnie, nawet Cię zareklamowałem. – zaśmiał się ponownie. – Co więcej, sporo ludzi ode mnie z  zajęć, teraz interesują się Tobą, czy dla nich tez mogłabyś robić zdjęcia do projektów na zajęcia. – skrzywił się nieco.
-Nie gadaj! –pisnęłam. Ale widząc jego minę, zaniepokoiłam się. – To źle?
-Jak dla kogo. Dla mnie tragicznie. Zero wyłączności i wyjątkowości moich projektów, ty będziesz miała mniej czasu dla starego kumpla, a zresztą na moich zajęciach 80% ludzi to faceci. – skrzywił się ponownie.
-Coraz bardziej podoba mi się ten pomysł. – uśmiechnęłam się zadziornie.
-Oj Fitz, Fitz. – pokręcił głową z pobłażliwym uśmiechem. Zatrzymaliśmy się pod jakąś restaurację, której wcześniej nie widziałam.
-Nie byłam tutaj jeszcze. – powiedziałam przyglądając się budynkowi.
Max tylko się uśmiechnął, wziął mnie za rękę i weszliśmy do środka.
W środku lokal był przeuroczy. Ciepłe i przestronne wnętrze, czerwono- kremowe ściany, kwiaty,  świece na stolikach, taras z lampionami.
Patrzyłam na to jak zaczarowana. Niesamowite miejsce. Muszę je zapamiętać bo jest genialne.
-Wolisz miejsce na tarasie, czy wolisz zostać w środku? – Max objał mnie luźno w pasie.
-Taras brzmi świetnie. – uśmiechnęłam się szeroko.
-Tak myślałem. – uśmiechnął się pod nosem i poprowadził mnie na taras do uroczego stolika. Nasze miejsce dawało nieco prywatności, było lekko odosobnione. Widok z tarasu na  oświetlone miasto…
Niesamowite miejsce.
-Jak to możliwe, że nigdy nie byłam w tak cudownym miejscu jak to?
-Widzisz, musiała się trafić równie cudowna osoba, która by Cię tu zabrała. – wyszczerzył się cwaniacko.
-Twoja pewność siebie naprawdę kurczy się z dnia na dzień. – zachichotałam,  gdy uśmiechnięty kelner wręczył nam menu.
Zdecydowałam się na ravioli. Max wolał paellę z kurczakiem.
-Zgodzisz się na robienie zdjęć do projektów? Mam na myśli, wiesz, tych znajomych z zajęć.
-Nie wiem, może. Nie mam pojęcia. Ale biorąc pod uwagę to jak wygląda mój każdy dzień, to chyba nie starczy mi życia. – mruknęłam.
-Właśnie Caroline, moim zdaniem powinnaś trochę zwolnić. Zajęcia, treningi, wiecznie gdzieś biegniesz, ciężko jest Cię złapać. Nie chodzi nawet o mnie o moje egoistyczne zachcianki dotyczące twojego towarzystwa, ale o twoje zdrowie. Przecież ty jesteś codziennie zmęczona i jedziesz na kawach.
-Max, odpuść. – mruknęłam znad kieliszka wina.
-Nie Cara. Jestem twoim przyjacielem i mam prawo Cię irytować wtrącaniem się w twoje życie. Martwię się o Ciebie.  – popatrzył na mnie.
-Nie ma o co. Poza tym, ostatnio stwierdziłam, że czas coś zmienić. I trochę zwalniam.
-Coś zmienić? Co konkretnie zmieniasz?
Westchnęłam.
-Zaczęłam od mniejszej ilości zajęć, biegam, mam zamiar chodzić na basen i przestałam wszystko planować. Mam zamiar cieszyć się życiem. – uśmiechnęłam się jakby sama siebie przekonując do tego co powiedziałam.
-Biegasz? – spojrzał na mnie zszokowany. No nie. Kolejny.
-No proszę Cię, trochę wiary we mnie.
-Nie no luz, po prostu mnie zaskoczyłaś. – zaśmiał się, ale zaraz poważniał. – Hayley… wspominała coś… że twój ojciec znowu próbuje się do Ciebie dostać… - spojrzał na mnie uważnie czekając na moją reakcję.
-Nieważne. – machnęłam ręką i wbiłam wzrok w ravioli, które straciły dla mnie swoją atrakcyjność.
-Na pewno? Wiesz, że jestem zawsze z Tobą? – próbował złapać ze mną kontakt wzrokowy.
- Tak, wiem. – rzuciłam i uciekłam wzrokiem w widok z tarasu.
Max westchnął, ale nie drążył. Zaczął opowiadać o swoich studiach i ostatnim tygodniu. Ale ja przestałam go  na chwilę słuchać.
Albo mam już halucynację od tej kawy, albo pod restauracją stoi czarne auto z mojego podjazdu.




_______________________________________________________

NAJPIERW TO CO NAJWAŻNIEJSZE 


WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO JESS <3
Moja kochana istotka dorasta ;")

Rozdziały dzisiaj dedykowane temu kochanemu aniołkowi, liczę, że pisząc komentarze, będziecie pamiętać o małych życzonach dla niej :3
gdyby nie ta kochana osóbka, nie byłoby LTM, Sinistera, ani YTR
jejku gdyby nie ona, to ominęło by mnie tyle wspaniałych rzeczy, naprawdę jest jak mój własny anioł stróż <3
Więc, kochanie moje najdroższe
WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE <3

KOCHAM CIĘ MOCNO MOCNO MOCNO <333


____________________________

Jak Wam mija ostatni tydzień wakacji? 
Dzisiaj pierwszy raz w rozdziale też spotykamy mamę Caroline. Teraz wiecie więcej jeśli chodzi o jej sytuację rodzinną.
Tak wiem, Maroline- jesteście na nie, ale KOLACJA KUWA JEST XD


dzielcie się wrażeniami skarby <3
Miłych ostatnich wakacyjnych dni Pysie <3
awhniallable




6 komentarzy:

  1. Aww super rozdział.
    Jesteś cudowna
    Kocham cię♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham cię wariatko <3
    Rozdział świetny... trochę mnie natchnął więc pewnie sie ucieszysz bo dostaniesz moje wypociny wcześniej XD
    Jess życzę jeszcze raz wszystkiego najlepszego <3
    i błogosław Boże ostatnie dni wolności ;'c
    ~@dont_you_say

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty rozdział z zajebistym Maxem:* hehe:p naprawdę mi się podobał tylko trochę smutno, że Cara jest odizolowana od ojca i matki, że ich zostawiła:( myślałam, że chociaż z mamą ma jakiś kontakt; (
    I musiałaś skończyć, że na podjeździe jest to czarne auto, prawda? Zresztą to fajne, bo jest taki rąbek tajemnicy, który towarzyszy Carolinie, przez cały czas:]
    Cóż...czekam na nexta♡
    http://magiatomojezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej <3 może wpadniesz do mnie na siódmy rozdział? Szczerze Zapraszam:*
    http://magiatomojezycie.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisty Max jest spoko, ale czekam na Zajebistego Luka! :D
    To czarne auto jest dość przerażające.
    Rodzice Car mogli by się pogodzić. To było by ciekawe. :D
    POZDRAWIAMMMMM !! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. ok nw od czego zaczac wiec zaczne od tego: BOZE KOCHANIE KOCHAM CIE DZIEKUJE CI ZA WSZYSTKO :')
    pisze z tableta wiec wybacz za brak znakow polskich -,-
    matko taki cudowny rozdzial z dedykacja dla mnie,matko plakac mi sie chce i jestem na siebie jeszcze bardziej zla,ze przeczytalam go dopiero teraz ale wiesz,ze wczesniej nie mialam czasu,sol mam nadzieje ze mi wybaczysz ;x
    jeju dziekuje za zyczenia kocham cie so fuckiing much :")
    no wiec tak teraz co do rozdzialu
    ty na serio musisz mnie kiedys zobaczyc jak czytam YTR to chore o,o
    ok nie ma lukea ale nie ma tez ASHTONA
    WHY PYTAM SIE WHY ?
    rozdzial sam w sobie jest perfekcyjna perfekcja
    no ale wiesz luke moglby tu byc *O* mam nadzieje ze w kolejnym bedzie go tak duzo,ze nadrobisz zaleglosci jego braiem tutaj
    boze jakie dziwne zdanie o,o zrozumialas mnie wgl? xd jak ja moglam pojsc na humana JAK!? o,o
    lubie pana fitza.lubie go od poczatku,szkoda mi go no,cholera tak sie stara chce odbudowac te ralacje a tu taki chui :( mam nadzieje ze potem jakos te sprawy miedzy nim a caroline sie wyjasnia,wgl czekam na ich pierwsze spotkanie to bedzie mocne *O*
    mama caroline tez jest fajna i tez mi jej szkoda :(
    czytajac rozdzial z perspektyw rodzicow caroline ich sytuacja rodzinna wyglada zupelnie inaczej i kuwa powinna dac im kuwa szanse kuwa no.>bulwers w stylu jess
    hayley to ja kuwa hahhahaha uwielbiam jaxd tez jaram sie bardziej zyciem towarzyskim moni niz ona sama lol xd
    wgl ta kolacja>>>>>>
    nie nie lubie maxa nie nie chce maroline predzej wole sobie reke odciac,ale aktor ktory go gra jest seksem sol.....
    wgl to miejsce ta restauracja do ktorej ja zabral>>>>>>>>>>>>
    tez kuwa chce czemu mnie nikt tak na kolacje nie zaprosi czo? :O
    matko to pieprzone auto o,o jeju jak moglas urwac w takim momencie? -,- ty zawsze przerywasz w takich momentach zla kobieto -,- ale ale ale niech nagle zjawi sie luke i ja uratuje przed czarnym wozem *O* najlepiej z ashtonem tag.
    cholera chce nexta juz teraz zaraz dzisiaj blagam
    chce poznac reszte tej kolacji,czekam na boga seksu hemmingsa i rozmowy hayley z ashtonem TAG !!!!!!!!!!!!!!!!! *O*
    weeny kochanie i czasu na pisanie bo to sie teraz przyda ;*******

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Selly