,,Na
pewno znasz takie noce, ten destrukcyjny
moment
Kiedy
każda z twoich myśli waży grubo ponad tonę”
WOLICIE JAK JEST DUŻY ROZMIAR CZCIONKI (jak ten rozdział)
CZY MNIEJSZY (jak tutaj)? )
WOLICIE JAK JEST DUŻY ROZMIAR CZCIONKI (jak ten rozdział)
CZY MNIEJSZY (jak tutaj)? )
*oczami
Luke‘a*
-John?
John? – powtórzyłem, gdy zauważyłem, że mężczyzna jest teraz myślami gdzieś
bardzo daleko. Zaniepokoiło mnie to. Ostatnimi czasy widywałem go raczej
uśmiechniętego i energicznego a nie tak zamyślonego.
-Wybacz
Luke. – westchnął. Czyli coś jest nie tak. Znałem go dobrze. Po śmierci mojego
ojca, to on się mną zajął dopóki nie miałem 18 lat. A teraz wspiera mnie nadal,
załatwił mi pracę i sam daje mi dorobić u siebie w firmie. Traktowałem go jak
ojca i dobrego przyjaciela.
Wyciągnął
mnie z tego bagna, w które się wpakowałem gdy mój ojciec zachorował. Chociaż
wiedziałem, że John też święty nie jest. Wspominał kilka razy o swojej
rodzinie, którą stracił.
-Coś się
dzieje?
-Stare
czasy, Luke. – odparł. Oho, czyli kłopoty. Sam miałem alergię na te słowa. W
moim przypadku ,,stare czasy” oznaczały mniej więcej tyle co gówno totalne.
Ktoś zapukał do drzwi gabinetu.
-Proszę. –
powiedział John. Weszła jego asystentka.
-Panie Fitz,
na moim biurku leżała przesyłka do Pana. – powiedziała nieco zdziwiona. Biurko?
Oryginalny pomysł.
-Hm,
dziękuję Natalie. – wziął od niej wypchaną kopertę. Natalie skinęła tylko głową
i wyszła.
John obracał
w dłoniach kopertę. W końcu ją otworzył. Z daleka widziałem tylko że to jakieś
fotografie.
Wziął jedną
do ręki i przyjrzał się jej. Co tu jest grane? Zdjęcia sobie wywołał?
-Cholera
jasna, Luke! – usłyszałem nagle. Od razu znalazłem się obok niego.
-Co jest? –
spojrzałem na zdjęcia rozłożone na biurku. Jakaś dziewczyna, może trochę
młodsza ode mnie. Kilka zdjęć gdy gada z inną dziewczyną, idzie z jakimś
chłopakiem… Te zdjęcia nie wyglądają na pozowane, to na pewno. John śledzi
jakąś laskę?!
-Kto to
jest, co to ma być? – zapytałem niewiele rozumiejąc.
-To moja
córka. – warknął. Zaraz, kto?
John mówił,
że miał rodzinę, dziecko, że ich stracił… Myślałem, że miał na myśli, że
zginęli…
Przyjrzałem
się młodej dziewczynie.
Ciemniejsza
karnacja, ciemne włosy… Teoretycznie niepodobna do Johna. Ale pamiętam jakieś
stare zdjęcie w jego domu, gdy jeszcze z nim mieszkałem. Widziałem starą
fotografię gdzie stał z uśmiechniętą kobietą, która wyglądała podobnie do
dziewczyny ze zdjęć. Karnacja, włosy, uroda…
Czyli to
musiała być jego żona. Ale zaraz…
-Szpiegujesz
swoją córkę? – zapytałem marszcząc brwi.
John
przeczesywał nerwowo włosy.
-Nie! To
ktoś szpieguje moją córkę! – był wściekły.
-Kto? Czemu?
-Bricks. –
syknął. O kurwa. Tego typa kojarzę aż za dobrze. Skąd? Moje ,,stare czasy”.
-Co ty masz
wspólnego z Bricksem?
Westchnął
głośno.
-Siadaj. –
powiedział tylko. No zajebiście, czyli to dłuższa historia.
Usiadłem i
spojrzałem na niego wyczekująco.
-To było
ponad 10 lat temu. Byłem wspólnikiem mojego kolegi, prowadziliśmy firmę.
Wszystko szło dobrze do momentu, gdy musiałem nadzorować przewóz towaru. To
miał być pierwszy i ostatni raz, po prostu, nie było w tamtym momencie osoby
odpowiedzialnej za kontrolę. W samochodzie oprócz towaru naszej firmy,
znalazłem narkotyki. Gdy tylko wziąłem je do ręki dostałem w ryj od dostawcy.
To on za tym stał. On i gość od kontroli. Nie potrzebowali tej pracy wcale, ale
tak rozprowadzali narkotyki na szerszą skalę. Chciałem od razu iść z tym na
policję. Ale mając pistolet przy głowie i perspektywę mojej rodziny martwej,
szybko zmieniłem zdanie. Podporządkowałem się i ułatwiałem im sprawę. Po jakimś
czasie pojawił się Bricks. Stwierdził, że ilości narkotyków jakie rozprowadzają
przez naszą firmę są za małe. A ja znowu dałem się wciągnąc w to wszystko, żeby
chronić moją rodzinę. Walczyłem o współpracę z większymi firmami, żeby dostawy
miały większy dostęp, miałem kontakty w jednym z lokali, przed którymi zawsze
przestrzegałem moją córkę. Narkotyki, alkohol…. Wszystko naraz. Aż w końcu mój
wspólnik odkrył ten biznes. On nie ugiął się pod żadnymi szantażami, od razu
poszedł na policję. A ja trafiłem za kratki. Wtedy moje dziecko miało 9 lat.
Wtedy ich straciłem. Moja żona nie chciała mnie znać, ani razu nie przyszła
mnie odwiedzić, w sumie się nie dziwiłem. Ale nie pozwalała mi też widzieć
mojego dziecka. Cholernie bolało.
Mijały lata,
w końcu wyszedłem. Ale moja żona nie pozwalała mi się do nich zbliżyć. A już
szczególnie do mojej córki. Nie mogłem nic zrobić. W końcu moja żona się do
mnie odezwała. Że nie daje sobie rady z naszym dzieckiem. Ze ona wszystko już
wie, o mnie, gdzie byłem, co zrobiłem.
Chciałem od
razu do nich wrócić, do mojej małej, pogubionej dziewczynki. Ale też mi nie
pozwoliła. Jedynie moja siostra utrzymywała ze mną jako taki kontakt. Reszta
rodziny odwróciła się ode mnie, nawet moi rodzice. A moja siostra ograniczała
się do informacji co u mojej córki, do zdjęć.
Ale
informacje nie były dobre. Słuchałem jak moja córka niszczy sobie życie, paląc,
pijąc, nie wracając do domu… Gdy usłyszałem, że policja ją zgarnęła i odwiozła
do domu byłem gotowy natychmiast wracać. Ale wtedy to siostra mnie zatrzymała,
że pogorszę sprawę, a ona znienawidzi mnie jeszcze bardziej. Wtedy pierwszy raz
usłyszałem z jej ust, że moja córeczka mnie nienawidzi. Wtedy odpuściłem. W
momencie gdy moja córka kończyła 18 lat dowiedziałem się, że się wyprowadza,
jedzie na studia. Tutaj. Miałem ją tak blisko. Często stawałem pod jej domem i
widywałem ją, tą jej przyjaciółkę ze zdjęć, tego chłopaka… dzwoniłem. Za
pierwszym razem rozłączyła się od razu. Zabolało. Potem już tylko nie odbierała.
Chciałem się z nią spotkać. Po jednej próbie zrezygnowałem.
Sam
wiesz,kilka lat temu zająłem się Tobą. Do 18 urodzin. Wtedy już ułożyłem sobie życie, pracowałem nad
własną firmą. Aż do teraz. Kilka dni temu Bricks się pojawił.
Chciał żebym
znowu im pomagał. Odmówiłem od razu. Już raz zniszczyli mi wszystko. Teraz gdy
powoli wszystko odbudowałem, próbuję jakoś dotrzeć do córki i walczyć o
wybaczenie znowu miałem to wszystko stracić? Ale znowu zagroził mi moją córką.
Ze ją skrzywdzą. Próbowałem wtedy do niej dzwonić, ostrzec, wyjaśnić. Ale
oczywiście nie odebrała. A dzisiaj dostałem te zdjęcia. Wszystkie z ukrycia. To
groźba. I kurwa co ja mam teraz zrobić?! Nie dość, że moje jedyne dziecko mnie
nienawidzi, zjebałem jej dzieciństwo, to nawet teraz nie może być bezpieczna
przez pieprzonego ojca?! – John miał łzy w oczach, był u kresu wytrzymałości.
Cholera jasna.
Siedziałem
jak idiota. Wiedziałem, że John ma swoje za uszami, jak ja, ale że aż tak…
I ta jego
córka. Kurwa, ale się wjebał.
-Co zamierzasz
zrobić? – zapytałem od razu.
-Nie mam
pojęcia. – John chodził po całym gabinecie
w tą i z powrotem.
-Ale…
Pomagasz Bricksowi? Załatwiasz mu kontakty, dostawy? – spojrzałem na niego.
-Nie. Ale
zaczynam się zastanawiać. – mruknął. Że co?!
-Chyba żartujesz.
-A co mam
robić? – podniósł głos.- Mam czekać aż ucierpi na tym moja córka, która mnie
już nienawidzi?!
Zamilkłem.
Właściwie to też fakt. Sytuacja bez wyjścia.
-Może chcą
Cię tylko postraszyć, odczekaj trochę. – powiedziałem sam niepewny tego co mówię.
-Cholera
jasna, przecież muszę ją jakoś ochronić. Ale ona nawet nie chce ze mną
rozmawiać!
Zawsze byłem
stuprocentowo pewny, że John to opanowany facet niezależnie od sytuacji, który
zawsze ma wszystko pod kontrolą. Pamiętam, że gdy trafiłem pod jego opiekę po
śmierci ojca, zawsze irytowała mnie jego postawa. Ale w tym momencie był po
prostu bezradny.
-Może
rzeczywiście tylko blefują. Może warto poczekać… - mówił zdesperowany jakby sam
do siebie.
-Tylko co do
cholery z bezpieczeństwem mojej córki?
-Sam
mówiłeś, że ją widziałeś z tym chłopakiem ze zdjęć. Wyglądają na parę, a on nie
wygląda na bezbronnego więc nie da jej skrzywdzić.- spojrzałem w kierunku zdjęć
porozrzucanych po biurku Johna.
-Może masz
rację. – mruknął tylko i szybko pozbierał
zdjęcia, włożył je do koperty i wrzucił ją do szuflady biurka.
*oczami
Caroline*
- I był taki
słodki, jejku ! – miałam wrażenie, że Hayley zaraz się rozpłynie mówiąc o nowo
poznanym chłopaku. – Miał takie piwne oczy, uśmiech jak anioł! Rany, niesamowity!
–ostatnie słowo jęknęła, kładąc głowę na poduszce, którą trzymała na kolanach.
Hayley miała
to do siebie, że szybko zaczynała szaleć na punkcie jakiegoś faceta, który
wydawał się być idealny, ale tak samo szybko niestety się zawodziła.
-A jak ten
cały anioł się nazywa? – spojrzałam na nią bawiąc się łyżką w mojej porcji
lodów.
Hayley
momentalnie się wyprostowała.
-Cholera,
Cara. – powiedziała wręcz przerażona. Powiedziałam coś nie tak? – Zapomniałam
go zapytać ! – jęknęła i ponownie schowała twarz w poduszkę.
Mało nie
wyplułam porcji lodów znajdującej się w moich ustach. Powoli ja przełknęłam i
dopiero wtedy parsknęłam śmiechem. Nie wierzę, po prostu nie wierzę.
-Hayley, jak
mogłaś nie zapytać go o imię? – pokręciłam głową.
Odpowiedział
mi tylko jej zduszony przez poduszkę jęk.
Ta
dziewczyna zachowywała się jak nastolatka jeśli chodzi o facetów.
-Cholera
jasna, no !
-Jak to się
w ogóle stało? On nie pytał o twoje imię? – zapytałam nadal nie dowierzając, że
od godziny słuchałam o wspaniałości chłopaka, którego imienia Hayley nawet nie
znała.
-Nie pytał,
nie wiem, gadaliśmy kilka minut o głupotach! Wpadł na mnie, powiedział, że
ładnie wyglądam, że musimy jeszcze kiedyś na siebie wpaść, że musi lecieć bo
jest już spóźniony i tyle!- zakwiliła.
ZARAZ.
-Czy ty chcesz
mi powiedzieć, że przez godzinę pieprzyłaś mi o chłopaku, z którym gadałaś
kilka minut?!
-Uh. –
jęknęła tylko. No ona jest niemożliwa.
-A podobno
to ja jestem dziwna, jeśli chodzi o facetów. – podsumowałam wstając.
-Ty nie
jesteś dziwna, tylko potrzebujesz faceta, który potraktuje Cię poważnie i nie
skrzywdzi. – odparła mimochodem.
Wywróciłam
oczami.
-Taki nie
istnieje, Hayley. – parsknęłam.
-Mylisz się.
–poderwała się nagle z pozycji leżącej.
-Hayley ty
naprawdę zachowujesz się jak nastolatka. Wierzysz, że tacy są? Bo ja po
ostatnich przeżyciach poważnie w to wątpię.
-A Max? –
znalazła się zaraz obok mnie uśmiechając się cwaniacko.
-Hayley,
gadałyśmy o tym. Max to Max. Nie ruszaj tego znowu.
-Dziewczyno,
nie dajesz mu cienia szansy od dobrych kilku lat, a on cały czas ma nadzieję i
jest obok Ciebie! Jak to nie jest traktowanie dziewczyny na poważnie, to nie
wiem co. –potrząsnęła energicznie głową. – Swoją drogą, gdyby ten mój słodziak
był taki jak Max wobec Ciebie, to chyba znalazłabym chodzący ideał! – ostatnie
dwa słowa wręcz wykrzyczała.
-Firth, ogarnij hormony, bo Ci odbija. – mruknęłam
grzebiąc w mojej torbie. Niemal od razu za te słowa dostałam od niej poduszką.
-Zostaw moje
hormony w spokoju, a zajmij się Maxem. Mówię Ci, niepotrzebnie szukasz czegoś,
co masz pod nosem.
-Hayley, ja
NIE SZUKAM. – zaakcentowałam.
-Bo nie
musisz szukać, już to masz na tacy! - do tej dziewczyny nic nie dociera.
-Ostatnie na
co mam ochotę to stracić przyjaciela przez głupi związek! Wystarczy mi strat. –
odwróciłam się do niej tyłem, żeby nie widziała wyrazu mojej twarzy. Za dobrze
mnie zna, zaraz zaczęłaby się terapia przyjacielska, a naprawdę nie mam na to
ochoty.
-Zrobisz jak
będziesz chciała, ale pomyśl nad Maxem. – powiedziała łagodniej. Cholera, czyli
zorientowała się, że coś jest nie tak. Jestem aż tak przewidywalna?
-Idę z nim w
piątek na kolację. – rzuciłam mimochodem.
-CO?! –
pisnęła i momentalnie do mnie doskoczyła. – Zaprosił Cię? Kiedy? W czym w ogóle
idziesz? O. MÓJ. BOŻE! – cieszyła się jak dziecko.
-Hayley,
luzuj. To tylko kolacja. Pomogłam mu ze zdjęciami na stronę, w zamian zaprosił
mnie na kolację, to wszystko. – wzruszyłam ramionami.
-Caroline,
cholera, nareszcie! – rzuciła mi się w ramiona.
Jej entuzjazm
był nieco irytujący ale i zaraźliwy.
-W co się
ubierasz? – odsunęła się nagle.
-Nie wiem,
jeszcze nad tym nie myślałam. Coś na luzie no.
-Idziemy na
zakupy!- pociągnęła mnie w kierunku drzwi.
-Hayley no
coś ty! To tylko kolacja, on mi się nie oświadcza, nie muszę się stroić!
-Ce, nie
kłóć się ze mną.
-Hayley, on
pomyśli, że mi zależy, że się staram… - zaczęłam, ale mi przerwała.
-No i to
chodzi!
-Ale
przecież dla mnie to TYLKO kolacja z PRZYJACIELEM.
-Ale dla
niego to będzie ważne, więc ty zadbasz o to, żeby miło to wspominał.
Nie miałam
nic do gadania. Poszłyśmy w kierunku centrum. Cały czas gryzłam się z myślami.
Nie chciałam dawać Maxowi nadziei. Nie chcę go po prostu skrzywdzić, a już tym
bardziej stracić.
Cóż, w sumie
do kolacji został mi niecały tydzień, mogę jeszcze zmienić zdanie…
Zanim się
obejrzałam już miałam w ręku kilka sukienek wybranych przez Hayley.
Weszłam do
przymierzalni. Przyjrzałam się wybranym sukienkom. O w życiu. Nie powiem, są
świetne, ale gdzie ja w tym… No i jeszcze na kolację z Maxem. Wychyliłam się z
przymierzalni.
-Hayley?
-Co tam? –
brunetka pojawiła się z naręczem ciuchów.
-To kolacja
z Maxem. Nie randka. Potrzebuję czegoś skromniejszego, mniej rzucającego się w
oczy.
-Przymierzyłaś
chociaż cokolwiek?
-No nie…
-Dobra, Ce,
robimy tak. Tam jest kilka genialnych sukienek idealnych dla Ciebie. Zaraz
poszukam czegoś … spokojniejszego jak chcesz, ale przymierz tez tamte. Jak nie
dla Maxa, to na imprezę. PROSZĘ, będziesz wyglądać w nich bosko. – uśmiechnęła
się słodko.
-Dobra, ale
znajdź mi coś … spokojniejszego. – użyłam tego samego słowa co ona i ponownie
schowałam się do przymierzalni.
O Boże.
Hayley tylko wygląda na taką delikatną i grzeczną. Te sukienki zdecydowanie
takie nie są. Nie powiem, są śliczne, ale …
Potrząsnęłam
głową, jakby chcąc przestać myśleć i założyłam jedną z sukienek. Była czarna,
właściwie prosta, ale jej plecy składały się z pojedynczych pasków materiału,
odkrywających skórę. Cholerka.
Trochę
krótka.
Wyszłam z
przymierzalni spodziewając się pod nią Hayley.
- I jak? –
zapytałam od razu gdy otworzyłam drzwi.
KURWA MAĆ,
BŁĄD.
Przede mną
stała Hayley w towarzystwie dwóch chłopaków. Jednym brunetem, a drugim ciemnym
blondynem z zarażającym uśmiechem i dołeczkami.
Wszyscy
spojrzeli na mnie. W TEJ KUSEJ SUKIENCE,
KURWA MAĆ.
-Jak dla
mnie bomba. – powiedział ciemnowłosy chłopak ścinając mnie od góry do dołu.
-Ja też
jestem na tak. – dodał blondyn z uśmiechem. Przeurocze ma te dołeczki.
-Mówiłam, że
będziesz świetnie wyglądać. – zawołała wesoło Hayley. Firth, już nie żyjesz.
Nie wiedząc
co do końca mam zrobić wróciłam do przymierzalni. Szybko zrzuciłam z siebie
sukienkę.
-Caroline,
chyba znalazłam coś na piątek. – usłyszałam głos brunetki za drzwiami.
Wychyliłam głowę zza drzwi przebieralni zabierając od niej sukienkę.
-Zabiję Cię
za nich. – syknęłam do niej i zamknęłam drzwi. Rzuciłam okiem na sukienkę.
Kremowa, na ramiączkach, ze zwiewnego materiału. Ładna.
Założyłam
ją. Długość była idealna.
-Hayley, to
jest to. – powiedziałam do drzwi przymierzalni.
*oczami
Luke`a*
-E,
Hemmings!- dotarł do mnie głos Michaela.
-Co?-
zapytałem zdezorientowany.
-Co z Tobą?
– zmarszczył brwi. – W ogólnie nie słuchasz co się do Ciebie mówi.
-Sorry,
jestem zmęczony. – mruknąłem na odczepnego. Nie podziałało.
-Czym niby?
– drążył.
-Oj
Clifford, odpuść. – rzuciłem. Ale tym razem zadziałało. To w nim lubię. Ashton
czy Calum by nie dali mi spokoju. A ja nie mogę od tak im wszystkiego
powiedzieć.
Cały czas
myślałem o Johnie i jego córce. Przez to jak mi pomógł gdy groził mi dom
dziecka, traktowałem go prawie jak ojca.
Co nie zmienia faktu, że zszokował mnie tymi ,,rewelacjami” na swój
temat. On i narkotyki. On i więzienie. Ja pierdole.
-Gdzie w
ogóle jest Calum i Ashton? – zapytałem znudzony Michaela.
-Gdzieś na
mieście mieli być. Powinni zaraz wrócić.
Pokiwałem
tylko głową.
Jakby na
zawołanie usłyszeliśmy trzask drzwi.
-Siema! –
przywitali się i rozwalili na kanapie naprzeciwko nas.
Mieli
wyjątkowo dobre humory. Nie to co ja.
- Co tak
długo? Załatwiliście sprawę? – zapytał Clifford.
-Taaa. Tylko
Ashton spotkał jakąś swoją panienkę i nie mógł się od niej odkleić. – zadrwił
Calum, za co dostał w łeb od chłopaka.
-Po prostu
chciałem wiedzieć jak ma imię, tyle. –
wzruszył ramionami.
-Od kiedy do
pieprzenia potrzebne Ci jej imię? – Clifford przewrócił oczami.
-Wal się. – rzucił Ashton mrużąc oczy.
-Dobra, luz,
nie spinaj. – zaśmiał się.
-Swoją
drogą, tą jej kumpelą to sam by się zajął. – uśmiechnął się głupio Hood.
No tak, on o
niczym innym.
-Fakt, ta
sukienka była niezła. – zaśmiał się Ashton.
-Nie martw
się, ta twoja laska też pewnie taką kiedyś założy. – parsknął Calum, na co
Ashton przewrócił tylko oczami.
-Chodziło mi
tylko o imię, luz.
-W każdym
razie, jakbyś ją jeszcze spotkał to załatw mi numer do tej jej kumpeli, bo
chętnie zobaczyłbym ją w tej sukience jeszcze raz. – wyszczerzył się jak
idiota.
Pokręciłem
głową. Też bym chciał mieć tylko takie problemy.
-Hemmo, co
ty taki milczący? – Calum skupił się na mnie.
-Padam na
ryj. – wzruszyłem ramionami. Co miałem powiedzieć?
-Proszę Cię,
przecież John płaci Ci praktycznie za nic. Czym ty możesz być zmęczony? – spojrzał
na mnie Ashton. No kurwa, następny.
-Może jakaś
laska go zmęczyła. – poruszył brwiami Calum.
Cokolwiek
powiesz, Hood.
-Dobra, ja
spadam do siebie. Na razie. – pożegnałem się z nimi i wyszedłem na zewnątrz.
Powietrze pachniało deszczem. Ale takie uwielbiałem.
Naciągnąłem
na głowę kaptur i ruszyłem do domu. Jednak myśl o Johnie nie dawała mi spokoju
w dalszym ciągu. Przestałem się z tym pieprzyć i wyciągnąłem telefon.
Po kilku
sygnałach usłyszałem jego głos.
-Halo?
-Cześć John.
I jak? Odzywali się? – przeszedłem od razu do sprawy.
-Na razie
nie. Chyba miałeś rację. – westchnął.
-To dobrze.
-Myślę, czy
dalej próbować do niej dotrzeć. –Wyczułem wahanie w jego głosie.
-W sensie,
żeby Ci… wybaczyła?
-Tak. Tylko
najpierw musiałaby odebrać w końcu ten cholerny telefon. –rzucił z irytacją.
-Dziwisz jej
się?
-Nie. –
odparł.
-No właśnie.
No nic, dzwoń jak coś. I nie wplątuj się w to gówno po raz kolejny. –
powiedziałem.
-Na razie
Luke. – zignorował mnie totalnie.
-John,
słyszałeś mnie?
-Dla mnie
ważniejsza jest córka niż moja reputacja. - rzucił i usłyszałem sygnał odkładanej
słuchawki.
Starałem się
go zrozumieć, ale kto naraża się w taki
sposób dla jakiejś małolaty, która zapomniała o jego istnieniu i ma na niego
wyjebane totalnie? Ah tak, ojciec.
__________________________________________________________
Siemanko Ziomeczky :3
Już drugi, huhuhuh :D
teraz wiecie jaka była prawda. Jakie jest wasze zdanie?
Uważacie że Cara powinna dać ojcu szansę czy słusznie się od niego odsuwa?
Dowiedziałyście się też trochę o przeszłości Luke`a.
Jak widzicie, w tym ff każdy ma swoją historię.
Więcej w kolejnych rozdziałach :3
ZMIENIŁAM USER NA TT NA @awhniallable
Informować kogoś?
Jest ktoś chętny na twitcama ze mną, albo tinychata?
(Odpowiadam na pytania, gadam bez sensu, śmieję się jak głupia :D )
podsumowując:
jakie jest Wasze stanowisko wobec Johna i Caroline?
Co zrobi John, będzie pomagał Bricksowi?
Luke go powstrzyma?
Bricks odpuści?
John pójdzie na policję?
Szipujecie Maroline? (Max+Caroline)
Buziaki xx
Aśś.
W końcu trochę Luke'a. huraa
OdpowiedzUsuńHayley jest jak Vic z sinistera. ją też uwielbiam.
Dobrze, że trochę się wyjaśniło o przeszłości Johna.
Co do czcionki to jakby była taka średnia. Taka jak na Sinister? Nie wiem. Jak ci się uda.
Maroline - jestem na nie.
Czekam na Car + Luke LOVE STORY
Pozdrawiam, ściskam, całuje ♥
OMG cudowny rozdział♥
OdpowiedzUsuńMarolina-zdecydowanie nie.
Kocham, pozdrawiam, całuję♥
Ty mój mistrzu ;)
ojeju no już sie troche rozjaśnia XD
OdpowiedzUsuńczcionka troche za duża a tamta troche za mała (wiem wybredna jestem ale cóż) :D
rozdział cudowny <33
~@dont_you_say
KUWA W DALSZYM CIĄGU JADĘ NA CAPS LOCKU
OdpowiedzUsuńTAKIE EMOCIONS ŻE JA PIERDOLE
CHYBA UMRĘ
TAK MYŚLĘ ŻE TO JA MAM PROBLEMY Z HORMONAMI
BO AŻ SIĘ POPŁAKAŁAM Z PODJARKI
KOCHAM TEGO BLOGA WIESZ O TYM
JAK ZAŁOŻĘ KIEDYŚ SKYPEA TO JAK BEDZIEMY GADAĆ TO PRZECZYTAM PRZY TB ROZDZIAŁ
I JAK ZOBACZYSZ JAK SIĘ ZACHOWUJĘ TO NIE BĘDZIESZ CHCIAŁA MIEĆ ZE MNĄ NIC WSPÓLNEGO XD
NW OD CZEGO ZACZĄĆ BOŻE.
HAYLEY JEST TAKA JAK JA HAHAHAHHAHAHA TAK DOBRZE ROZUMIEM JEJ PODJARKĘ KAŻDYM FACETEM XD BOŻE A AKCJA Z IMIENIEM MNIE PRZERAZIŁA BO MIAŁAM PODOBNIE O,O W BUŁGARI BYŁ TAKI CHŁOPAK I W KOŃCU STWIERDZIŁAM ZE YOLO I DOSIADŁAM SIĘ DO NIEGO NA OBIEDZIE
I GADAMY PÓŁ GODZINY ITD I ON NAGLE:A JAK SIĘ NAZYWASZ?
JA TAKIE WAT?NIE PRZEDSTAWIŁAM MU SIĘ?BOŻE JESS DEBILKO -,-
TAK CZY SIAK LUKE.
LUKE.
TO CHYBA MÓWI WSZYSTKO
LUKE SEKS HEMMINGS
ON TEŻ JEST TAKI JAK JA HAHAHAHHA "PADAM NA RYJ" TO MOJE MOTTO XD
A RESZTA JEST JAK MOJA MATKA:CZYM JESTEŚ ZMĘCZONA PRZECIEŻ NIC NIE ROBISZ -,-
CALUM>>>>>>>>>>>>>>
KOCHAM CALUMA
CALUM TO HAZZA
HAYLEY TO VIC
TEKSTY CALUMA>>>>>>>>>
TO Z TYM ŻE NIE MUSI ZNAĆ IMIENIA ŻEBY SIĘ PIEPRZYĆ WYGRAŁO WSZYSTKO XD TO JE MÓJ ULUBIONY CYTAT NORMALNIE CHYBA JEBNĘ GO SOBIE NA ŚCIANĘ
SYTUACJA W SKLEPIE>>>>>>> TO WYGRAŁO TEN ROZDZIAŁ TAG
KOCHAM TO JAK ONA WYCHODZI W TEJ KIECCE A TAM ASH I CALUM XD <3
LUBIĘ TATĘ CAR I ONA POWINNA MU DAĆ SZANSĘ
POŚWIECIŁ SIĘ DLA RODZINY I MU KURWA ZALEŻY
CAR ODBIERZ TEN TELEFON POWIEDZIAŁAM ODBIERZ GO
UHUHU ALE BĘDZIE JAZDA JAK LUKE DOWIE SIĘ ŻE CUDOWNĄ LASKĄ KTÓRĄ CALUM BY NIE POGARDZIŁ JEST CÓRKA JOHNA CZEKAM NA TEN MOMENT ZNIECIERPLIWIONA
WGL LUKE RUSZ SWÓJ ZGRABNY TYŁECZEK I WEŹ PILNUJ CAR! HALO GROZI JEJ NIEBEZPIECZEŃSTWO BO TEN CHUJ BR COŚ TAM NIE ODPUŚCI,TO NIE W STYLU LUCYNY.
I WIESZ CZYJĄ POSTAĆ ZOSTAWIŁAM NA KONIEC
.
,
.
.
.
.
.
..
ASHTON
I WISH THAT I COULD WAKE UP WITH ASHTOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOON!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OK JESS OGAR NO.
SPOKOJNIE.
WDECH WYDECH
UMIERAM
ASH >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
KOCHAM GO TUTAJ
KOCHAM GO
DAJ MI GO POWIEDZIAŁAM DAJ MI GO
BOŻE ILE FANGIRLINGU NA RAZ TO CHYBA NIEZDROWE ZARAZ UMRĘ
ON CHCIAŁ POZNAĆ TYLKO JEJ IMIĘ :') NO TO CZEKAM AŻ SIĘ PRZEŚPIĄ.
BOŻE ON JEST Z JEDNEJ STRONY TAKI SŁODKI A Z DRUGIEJ TO TYLKO DO SYPIALNI I NIE WYPUSZCZAĆ
WIESZ CO CZUJĘ,PRAWDA? XD
MATKO TEN KOMENTARZ JEST CHYBA NA PEWNO JESZCZE GŁUPSZY NIŻ TEN NA SINISTERZE IM SORRY'
WGL JESTĘ ZAZDROSNA ASH JEST MÓJ
ALE JAKO IŻ ŻE HAYLEY JEST PODOBNA DO MNIE Z CHARAKTERU W TYM ROZDZIALE TO TAK ODSTĄPIĘ JEJ GO I ZACZYNAM ICH SHIPPOWAĆ
SĄ PRAWIE TAK FAJNI JAK DŻUCYNA
ASHLEY
KURWA DAMSKIE IMIĘ POWSTAŁO O,O
I TERAZ NA SAM KONIEC
"CO SĄDZICIE O MAROLINE"
MOJA REAKCJE PO KOLEI:
http://fc09.deviantart.net/fs71/i/2012/204/c/7/zayn__say_what__gif_by_kyliekoak-d58aox2.jpg
http://images.bidnessetc.com/content/uploads/images/source2/original-75806e8a1c04cad241934a374c1359c0.gif
http://www.newparadiselaboratories.org/uploads/response_images/1315589297tumblr_lr9hdvasku1qg8yulo1_500-gif.gif
http://media.tumblr.com/347e6f6c25a56f6ee84d6643e24d07b8/tumblr_inline_n79rfgGNx01rllljr.gif
http://38.media.tumblr.com/tumblr_m61uyec7p31rqfhi2o1_500.gif
http://3.bp.blogspot.com/-SqbouuQJpks/Uk2OSX9uxvI/AAAAAAAAAcs/CIjRPph-aiQ/s1600/what-did-you-just-say.gif
http://replygif.net/i/1334.gif
http://lezbrarian.files.wordpress.com/2014/02/emma-stone-no-no-no-no-no-gif-bgod.gif
http://24.media.tumblr.com/1b9175ac9a098bc4e8233e2721a8ba6d/tumblr_n6chn4JkSB1tq4of6o1_500.gif
https://www.youtube.com/watch?v=kGGViLwHEUk
TRZY RAZY NIE WYPIERDALAĆ
A TAK NA SERIO TO CHYBA OSZALAŁAŚ
NIE
NEIN
NO
NON
LAROLINE FOREVER BICZ
LOVE YOU BAE ;* WENY
I WIĘCEJ ASHTONA *O*
Hej przepraszam, że dopiero teraz kom., ale jakoś wcześniej mi się nie chciało :C Wybacz!
OdpowiedzUsuńAle po prostu to trochę źle że czytam a nie komentuje. Wiesz wreszcie piszę, odwołując się do poprzednich rdz:
Twoje opowiadanie czyta się z lekkością, ale czasem tak bardzo można wczuć sie w postać, że aż SZOK (oczywiście pozytywny:p). To z przeszłością taty Car często podobne można spotkać w innych opowiadaniach, ale dzieeczyno potrafisz motać xd. Fajny wątek z tym, że Car nie chce gadać z tatą, myślałam, że ulegnie;(. Ale wracając to ciekawi mnie to, co dalej się potoczy z Car i czy jej sie nic nie stanie. I jak postąpi jej ojciec.
A teraz najlepsze>>>>>>
Luke! LUKE! Nie no po prostu tak się cieszę, że on tu jest. Uwielbiam 5sos, a jego najbardziej:*
Czekam na następny:) noe wiem czy wytrzymam do nn. Chyba potnę się fonem :#
Ale cóż. . Dużo weny i cukierków!!
http://magiatomojezycie.blogspot.com/
Jeśliby ci się nudziło to wpadnij do mnie i Dodaj Nowy Rdz Do Tego Bloga.:)
Buziaczki;* ♥