środa, 6 sierpnia 2014

Chapter 1

,,Słowa nie oddają tego, ile waży strata

Kocham Cię najmocniej, zaraz wracam …"


NOTKA NA KOŃCU !

*oczami Caroline*
Spóźniona. Przez całe życie spóźniona. To powinien być mój status życiowy.
Gdzie biegłam tym razem? Do kawiarni, gdzie umówiłam się z Max‘em.
Obiecałam mu wczoraj pomóc przy jego stronie internetowej. Max studiuje informatykę, teraz prowadzi własny serwis internetowy (pomijając jego inne strony, systemy i blogi, czego ma mnóstwo).
Potrzebuje fajnych zdjęć. A że ja studiuję fotografię, to kto mu te zdjęcia zrobi? No Caroline.
Właściwie nie mam nic przeciwko, uwielbiam robić zdjęcia. Tym bardziej, że Max potrzebuje profesjonalnych zdjęć więc będę mogła robić to co lubię najbardziej: kombinować z oświetleniem, tworzyć prowizoryczny plan zdjęciowy, pobawić efektami, perspektywą i własną kreatywnością.
Z tym, że jestem padnięta. Kofeina nic nie zdziałała. Mam tylko nadzieję, że gdy wezmę do ręki aparat, poczuję się lepiej.
Ale jak na razie trenuję sobie biegi na trasie uczelnia-kawiarnia i to przeszkodami jakimi są ludzie, samochody i krawężniki, a nawet z obciążeniami, jak np. moja torba ze strojem do siatki, torba z całym moim sprzętem i notatkami, aaa no i czwarta już dzisiaj kawa w ręku.
W końcu gdy minęłam upragniony zakręt (oczywiście wpadając na kilku ludzi i prawie wylewając kawę) ujrzałam stojącego przed kawiarnią Maxa. Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.A gdy zauważył moje torby, kawę i mój bieg (i pewnie włosy przypominające szopę po takim biegu) tylko pokręcił głową z politowaniem.
-Sorki Max, już jestem. – dopadłam do niego z lekką zadyszką.
-A ty jak zwykle w biegu. – parsknął i przytulił mnie na powitanie.
-Takie życie. – mruknęłam.
-Która kawa? – zapytał rozbawiony  kiwając głową w kierunku mojego kubka.
-Czwarta. 
-Jezu Car, czy ty kiedyś śpisz?
-Jak tylko wrócę do domu, padnę jak nieżywa, więc mnie nawet nie denerwuj i chodź robić te zdjęcia. – zaśmiałam się, złapałam go luźno za rękę i pociągnęłam w dół ulicy.
-Poczekaj, pomogę Ci. – wziął ode mnie moje torby, dzięki czemu zostałam tylko z kawą w ręku.
-Dzięki, Max. – cmoknęłam go szybko w policzek, na co uśmiechnął się szeroko. No jak tu takiego nie kochać?
Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce. Okej, budynek, który miałam obfotografować był spory. Wyglądał na stary, ale kiedy Max wprowadził mnie do środka, okazało się, że się myliłam. I to jak bardzo się myliłam. W środku każde pomieszczenie było idealne, perfekcyjne, czyste, bezbłędnie udekorowane. MIESZKAĆ W TAKIM DOMU, O BOŻE.
Albo w sumie nie, kto by to za mnie sprzątał. Kto by tu za mnie mieszkał? Żyję w biegu. Swoją drogą muszę w końcu zwolnić bo już sama za sobą nie nadążam. Dobra, zaczniemy od frontu domu.
Wyjęłam z torby aparat, wręczyłam Maxowi, który dzisiaj bawił się w mojego asystenta, parasolkę przepuszczającą, żeby pomagał mi ze światłem, uszykowałam statyw i zaczęłam pracę.
Pomijając fakt, że jakieś pół godziny zleciało mi na ustawianiu Maxa i tłumaczeniu mu, dlaczego światło jest takie ważne. No i oczywiście nie obyło się bez napadów śmiechu, łaskotania, dokuczania, czyli typowych dla nas głupot.
W końcu odetchnęłam, gdy stanęłam za obiektywem. Luźno ułożyłam palce na aparacie i się automatycznie odprężyłam. Od razu się skoncentrowałam i powoli regulowałam ostrość. W końcu wyłapałam idealny moment. Kilka zdjęć. Kazałam Maxowi się nieco przesunąć. Znowu chwila skupienia. I seria kilku zdjęć.
Po kilkunastu minutach weszliśmy do środka. Tu pracowało się lepiej, bo każdy pokój był dobrze oświetlony bez większej ingerencji, więc Max nie musiał się bardzo napracować.
Skończyliśmy całą sesję godzinę póżniej. Byłam odprężona. I byłam zadowolona ze zdjęć.
-Wiesz, że Cię kocham, Car? – zapytał wesoło Max obejmując mnie ramieniem, gdy kierowaliśmy się pod mój dom.
-Tak wiem. – zachichotałam.
-Wiszę Ci dobrą kolację. – zaśmiał się.
-Oj tak. – dźgnęłam go lekko w bok.
-Hm, to może dasz się porwać w piątek? – uśmiechnął się nieco bardziej nieśmiale gdy wchodziłam do domu.
-W sumie, okej. – zgodziłam się. Uśmiechnął się szerzej.
-To do piątku, Car. – doskoczył do mnie i pocałował mnie w policzek.
-Ej, zaraz, nie wejdziesz? – zatrzymałam go.
-Innym razem, muszę lecieć. – skrzywił się. – Dzięki jeszcze raz mała! – rzucił z uśmiechem i energicznym krokiem ruszył ulicą.
Wzruszyłam tylko ramionami i weszłam do domu. Gdy tylko przekroczyłam próg poczułam jak bardzo padnięta jestem. Żebym w końcu na tej kolacji w piątek nie usnęła.
Zaczęłam przepakowywać torby na jutro. Wyjęłam telefon. Od wczoraj go nie włączałam.
Poczułam strach kiełkujący we mnie.
Cholera, a jak znowu dzwonił? Kto?
  Tata.
Ojciec.
Pełna obaw włączyłam telefon. Uff, nic nowego.
Może odpuścił?
Z jednej strony błagałam, żeby tak było, a z drugiej…. Nie. Nie ma drugiej strony.
Wystarczająco dużo zrobił.
A co takiego zrobił?
Zniknął z mojego życia gdy miałam jakieś 9 lat. Był wspólnikiem w firmie, którą założył z jakimś kolegą.
A potem okazało się, że nagle z dnia na dzień straciłam ojca. Do 12 roku życia miałam nadzieję, że jednak pojawi się na święta, na jakiejś szkolnej uroczystości, moich urodzinach… Tłumaczeń słyszałam mnóstwo. Wyjazd, praca, ,,wakacje".
Aż w końcu dowiedziałam się co tak naprawdę się stało. Mój tatuś wjebał się w jakieś czarne interesy. Jacyś faceci, dilerzy, przekręty w firmie…  Tata umożliwiał jakimś kolesiom transport dragów, sam dokonywał przekrętów, transakcji... No i nakryli ich, a mój ojciec wylądował w więzieniu. Tyle mi powiedziano. To musiało ciągnąć się długo. W końcu pamiętam, że przez całe moje dzieciństwo dostawałam co tylko sobie zażyczyłam. Podejrzewam, że to była rekompensata za wieczny brak ojca i matki w domu. Ale wtedy jeszcze miałam z nimi jakiś kontakt. Gdy nagle taty zabrakło, kontakt z moją mamą też się pogorszył. Obwiniałam ją o wszystko. Kłóciłam się z nią, że to jej wina, że nie mam ojca, że to ona go zraniła, że tylko ona jest temu winna. Aż w końcu w wieku nastoletnim dowiedziałam się prawdy.  Szok. Jebany szok.
Mój tata? Narkotyki? Podejrzane interesy? Przecież on sam przestrzegał mnie przed złym towarzystwem, używkami. I przede wszystkim kłamstwem. Mówił, że to najgorsze co może być. SERIO TATO?Gdy już się wszystkiego dowiedziałam, kontakt z mamą się posypał całkowicie.  Byłam wściekła. Na ojca. Na mamę, na całą okłamującą mnie przez ten cały czas rodzinę. Na wszystkich. Na wszystko.Cały świat mi się zawalił. W co miałam wierzyć? Zaczęłam się buntować. Często uciekałam z domu, paliłam, piłam, nie obchodziło mnie nic. Nie lubiłam imprez, a przynajmniej nie a takim towarzystwie w jakim się wtedy obracałam. Ale mimo wszystko brnęłam w to dalej. Aż w końcu mama była bezsilna.
Nie dogadywałyśmy się w ogóle. Zaraz po 18 urodzinach podjęłam decyzję. Wyjeżdżam.  Idę na studia.
Coś musiałam zrobić z moim życiem.
Sama na początku nie wiedziałam co. Dlaczego?
Nie ufałam ludziom. Nikomu. W końcu wszyscy mnie zawiedli już jako dziecko.
Wizja rodziny?  Znikoma. Ból i nic więcej.
Wizja męża?  Tchórz, który i tak w końcu albo zdradzi, albo oszuka, albo mu się znudzisz.
Ludzie? Tylko krzywdzą.
Jedyne co udało mi się po tym wszystkim odbudować to zaufanie. Mam Maxa i Hayley. Moi najlepsi przyjaciele, którzy są ze mną zawsze, co bym nie zrobiła. Oni znają prawdę, znają mnie najlepiej i nigdy nie zawiedli. Może dlatego, że oni też mają swoją historię.To gdy ich spotkałam, przekonałam się, żeby spróbować ufać też innym. Na przykład… chłopakowi. Brakowało mi miłości. Na dobrą sprawę, to każdej, nawet tej od rodziny. Nie wątpię, ze moja mama mnie kocha, ale po prostu jej nie ufam. Nie umiem się z nią dogadać.
Ojciec? O czym my w ogóle mówimy…
Ale jak się okazało, już mój pierwszy chłopak skutecznie mi udowodnił, że jednak nie każdy na takie zaufanie zasługuje. Nie zrażałam się. Cały czas wmawiałam sobie, że jestem uprzedzona. Że nie każdy jest taki jak mój ojciec.
No i niespodzianka- każdy kolejny zadbał o to, żebym wybiła to sobie z głowy.
A mimo to, że tyle razy dostałam po tyłku i tak jestem łatwowierna. Może dlatego, że tak bardzo chcę być w końcu szczęśliwa w stu procentach i mieć kogoś to kocha mnie bezwarunkowo i komu mogę ufać.
Chyba się taki nie urodził.
Wracając do tematu ojca. Od czasu, gdy mama przestała sobie ze mną radzić, zaczął się pojawiać w moim życiu. Pierwszy raz, gdy wróciłam do domu i mama znalazła u mnie fajki.
Słyszałam że rozmawia z nim przez telefon, że sobie ze mną nie radzi. Nawet nie wiecie, jak wielka była moja nadzieja, że do mnie wróci. Że mi to wyjaśni, ze to nieporozumienie. Żeby nawet na mnie nakrzyczał  i dał szlaban za te fajki. Ale żeby tu był i mi to wytłumaczył.
Dlatego wtedy robiłam wszystko, żeby tylko mama częściej do niego dzwoniła, żeby się pojawił. Piłam, paliłam, nie wracałam na noc do domu, raz przywiozła mnie do domu policja z jednej z ,,imprez”.
Nic.
Wtedy straciłam resztki nadziei i obiecałam sobie, że mu nie wybaczę.
Po raz kolejny dał o sobie znać gdy byłam na pierwszym roku studiów. Zadzwonił. Nie znałam numeru. Odebrałam. Gdy tylko zorientowałam się z kim rozmawiam miałam ochotę jednocześnie roztrzaskać telefon o ścianę, wykrzyczeć ze go nienawidzę i… że go kocham i chce żeby wrócił i mi to wyjaśnił…
Ale rozłączyłam się. Przypominałam sobie na siłe, jak bardzo bolało, gdy czekałam na niego na święta, a on się nie pojawiał. Gdy w szkole obchodziliśmy dzień ojca a ja…
Te wszystkie razy gdy go nie było, a powinien być.
Wtedy od razu zablokowałam ten numer.
Od tamtego razu miałam spokój. Aż do teraz. 
A raczej kilka tygodni temu. Pierwszy telefon. Sąsiadka, która powiedziała, że tu był.
Panika, strach, jednocześnie chciałam żeby tu był, ze mną. A jednocześnie tak bardzo go nienawidziłam, za to jak mnie zniszczył. Mnie, naszą rodzinę, wszystko.
Właściwie, czego teraz ode mnie chciał? Jestem już dorosła, samodzielna, studiuję, mam własne mieszkanie. Fakt, mama wspiera mnie finansowo. Za to jestem jej wdzięczna, bo gdyby do mojego teraźniejszego życia doszła praca na etacie to chyba w ogóle bym nie spała. W sumie, to chyba też dlatego myślę że mama mnie kocha. Przecież gdyby tak nie było to nie obchodziłby jej mój los, prawda?
W każdym razie teraz został mi strach, że mój kochany tatuś się pojawi. A raczej strach przed tym , czego może ode mnie chcieć, bo podejrzewam, że to nic przyjemnego.
Rzuciłam torbę na fotel obok łóżka i powędrowałam do kuchni w celu skombinowania jakiejś kolacji.
W lodówce znalazłam mój ulubiony jogurt gruszkowy i ruszyłam do mojej sofy przed telewizorem.
Znalazłam jakąś bzdurną komedię romantyczną i zajęłam się jogurtem.
W takie samotne wieczory szczególnie doskwierał mi brak kogoś bliskiego.
Kogoś z kim mogłabym się kłócić o zajętą łazienkę i bałagan, kogoś obok kogo mogłabym zasypiać i się budzić, kogoś kto w takie wieczory siedział by ze mną na tej kanapie z chińszczyzną  i winem zamiast jogurtu i śmiał się z koncepcji komedii romantycznej, albo przytulał przy fajnym horrorze.
Czas szybko mi mijał, bo prawie od razu gdy się relaksowałam to padałam i zasypiałam, więc nie miałam wiele czasu na myślenie nad moją samotnością. W sumie, lubiłam to co mam teraz. Czułam się samodzielna, niezależna i silna. Przez ciągłe zajęcia czułam się potrzebna, spełniona i po prostu… Nie miałam czasu na zamartwianie się, na problemy.
Więc czego właściwie chciałam, skoro czułam potrzebę posiadania kogoś bliskiego, a zarazem nie chciałam rezygnować z tego, co jest teraz, nie cierpiałam zmian?
Cholera wie, czego chce Caroline Fitz.
Chociaż teoretycznie jasno wiedziałam czego chcę. No pojebane kompletnie, brak logiki.
Z mojego zamyślenia nad stopniem popieprzenia mojego życia wyrwał mnie sygnał maila.
Sięgnęłam po laptopa.
Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam autora wiadomości. Max.
Siemanko piękna ! ;)
Tu masz komplet zdjęć, które wybrałem, wiem że tymi małymi wiecznie zimnymi łapkami  możesz zdziałać z nimi jeszcze większe cuda (TO TY JESTEŚ ZBOCZONA NIE JA)  i byłbym max wdzięczny gdybyś je przejrzała i swoim fachowym oczkiem zerknęła czy wymagają jakichś poprawek (nie obrażę się, gdybyś je dla mnie zrobiła XD)
I dziękuję mała za te zdjęcia, jestem Ci dozgonnie wdzięczny, szykuj się na kolację życia z przystojnym facetem :D
Do piątku pani fotograf :*
Dzięki za wszystko ;)
Ściskam, Max.
Nie mogłam się nie uśmiechać czytając to. Szybko otworzyłam zdjęcia, które mi wysłał. Wybrał te naprawdę dobre. Ale że to moje dzieło, to oczywiście potrzebowało poprawek, czym się szybko zajęłam i odesłałam do Maxa.

*oczami Maxa*
-No kurwa mać… - mruknąłem pod nosem, gdy zmiany wprowadzane po raz setny w ciągu ostatnich 3 minut do html jednej ze stron się nie zapisały. No oszaleję.
Po raz kolejny oczekiwałem na zapisanie zmian i przeklinałem w myślach to cholerne kółeczko oznaczające ładowanie.
Sygnał maila. Przeskoczyłem do drugiej karty.
Mail od Caroline. Uśmiechnąłem się pod nosem.

Witaj mój przyjacielu !

Chciałam zauważyć, że masz najlepszą przyjaciółkę na świecie.
Why? Obejrzyj zdjęcia :D (TAK TERAZ, RESZTĘ PRZECZYTASZ  ZA CHWILĘ. )
Zaśmiałem się cicho, ale zrobiłem to, czego chciała. Otworzyłem zdjęcia. Już je przerobiła! I to jak ! Są świetne. Taka mała, a taka wielka. Wróciłem do treści maila
TADAM :D Tak, wiem, jestem genialna, niezastąpiona itd. 
 Ja i moje  zimne ŁAPKI (udam, że wcale nic mi nie sugerowałeś i poudaję też, że jednak jesteś dżentelmenem) zdziałałyśmy cuda.
Zdjęcia i autografy w piątek.
Też Cię uwielbiam.
Caro xx

No i weź tu nie kochaj tej małej istotki.
Piknięcie. Otworzyłem poprzednią kartę. Zmiany w html zostały pomyślnie zapisane.

*oczami Johna Fitza*
Nadal nie mogłem się uspokoić po wizycie Bricksa, od której minęły już 3 dni. Od równych dwóch dni, cały czas miałem w dłoni telefon by zadzwonić do mojej córki, ale rezygnowałem za każdym razem.
I tak nie odbiera, nienawidzi mnie. Boli. Ale to tylko i wyłącznie moja wina. Ile bym dał za to, by znowu być w jej życiu.
Miałem tylko nadzieję, że Bricks nie spełni swoich gróźb. Biłem się z myślami, czy jednak nie zrobić tego, czego ode mnie chciał. Ale w sumie,  skoro do tej pory jest cisza, to może już mnie nie potrzebuje? Oby.
-John? John? – głos młodego chłopaka wyrwał mnie z rozmyślań.
-Wybacz, Luke. – westchnąłem. Blondyn patrzył na mnie uważnie.
-Coś się dzieje? – zapytał.
Jeszcze tego brakowało, żebym go obarczał problemami. Tym bardziej problemami z tego półświatka, z którego on ledwo zdołał się wyrwać.
-Stare czasy, Luke. – uciąłem. Pukanie do drzwi.
-Proszę. – powiedziałem głośniej. Do gabinetu weszła moja asystentka.
-Panie Fitz, na moim biurku leżała przesyłka do Pana. – powiedziała nieco zdziwiona. Na biurku?
-Hm, dziękuję Natalie. – wziąłem od niej kopertę. Była wypchana.  Natalie skinęła głową i wyszła.
Obróciłem kopertę. Brak nadawcy. Z przodu koperty widniało tylko moje nazwisko.
Rozerwałem kopertę. Luke przypatrywał mi się.
Z koperty wyjąłem zdjęcia. Cholera jasna, jakie zdjęcia.
Moja córka. Moja Caroline idąca przez miasto z kubkiem kawy i telefonem przy uchu. Wchodząca do domu, gdzie jeszcze niedawno byłem. Caroline rozmawiająca z jakąś dziewczyną.  Moja córka z aparatem, robiąca zdjęcia.  Wchodząca na uczelnię.  Idąca z jakimś chłopakiem, roześmiani. Na drugim zdjęciu przytuleni. Chłopak stojący na jej werandzie i całujący ją w policzek. 


Caroline ściągająca doniczkę z kwiatkiem z haczyka na suficie werandy.  Biegająca po lesie ze słuchawkami w uszach.
Spojrzałem na zdjęcia z chłopakiem. Za dole zdjęcia widniała data. Dzisiejsza. 
Bricks.
-Cholera jasna, Luke!
 ______________________________
 Hej Pysiaczkyy :3
1 ROZDZIAŁ ZA NAMI XD
troszkę się wyjaśniło? :D
W każdym razie powiem Wam, że jeszcze nie wiecie wszystkiego XD
W kolejnym rozdziale dowiecie się konkretnie wszystkiego o przeszłości Johna.
Czy Caroline wie wszystko?
Znacie jej punkt widzenia i to, jaką prawdę ona usłyszała.
Wiecej Luke`a i o tym, jak to jest z nim - kolejne rozdziały :D
Cóż, powiem Wam, że każdy w tym ff ma swoją historię XD
Wiem, lubię komplikować xd

POJAWIŁA SIĘ ZAKŁADKA BOHATEROWIE
tam też króciutko opisałam każdą postać.
Stamtąd możecie się domyślić, że Jason to ojciec Luke`a, a przyjaciel Johna.
Więcej w ich temacie?
Kolejne rozdziały :D

Myślałam nad zwiastunem, ale chcę go zrobić sama, a Windows Movie Maker nie chce ze mną współpracować (gdy chcę dodać muzykę, napisy, cokolwiek, program przestaje działać i się zamyka), więc nie wiem jak będzie. 

WAŻNA RZECZ:
Pomyślałam ostatnio o czymś jak twitcam, gdzie zebrałabym pytania od Was dotyczące moich ff, mnie, czegokolwiek będziecie chciały :D
Co wy na to?
Tylko szczerze, wydaje mi się, że tinychat byłby lepszy,  bo każda z Was mogłaby dołączyć, rozmawiać, a jeśli nawet głosu nie chcecie ujawniać to pisać, ale być ze mną :3
No ale zależy od Was czy byście chciały, brały udział, miały pytania :)
DAJ ZNAĆ :)

DRUGA RZECZ:
informowani
Chcesz, żebym Cię informowała o nowych rozdziałach?
Czekam na usery, blogi aski, etc. 

To chyba tyle, jak zwykle proszę o Wasze opinie bo dopiero zaczynamy i bardzo liczę na Was i na komentarze <3
Buziaki
Aśś.

7 komentarzy:

  1. OMG już kocham to opowiadanie.
    Nie kapuje jak ktoś może mieć taki talent.Jesteś niesamowita.Wszystkie twoje blogi są cudowne, i...pff-już nie wiem co napisać poprostu jestem twoją fanką:D
    Podziwiam cię i szkoda, że nie mogę cię poznać tak w realu(tylko nie myśl o sklepie:D).
    Normalnie Kocham Cię i dziękuję:, że jesteś,że piszesz i za to, że tak dobrze wszystkich rozumiesz♥♥♥
    Ja nie musze być powiadomywana o rozdział ach bo codziennie wchodze na twoje blogi i patrze czy jest coś nowego.
    Pozdrawiam z całego serducha♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. ożeszkurwajapierdole
    powiedz mi czemu płaczę? o,o to dziwne w końcu ten rozdział nie był smutny wszyscy jeszcze żyją więc jest postęp jak na kogoś takiego jak ty co tylko komplikuje życie postacią fikcyjnym.no ale doszłam do końca jakkolwiek głupio to brzmi a tam luke. luke robert hemmings z kurwa dwoma zdaniami a ja już go kocham <3 tzn ja go kochałam już od "bohaterów"....nie ja go kochałam już od "ej jess bo mam pomysł na bloga z lukem" i wtedy to do mnie doszło,że to będzie kolejny mój ulubiony blog,tak.no i teraz jak tak płaczę sobię trochę nie tak histerycznie jak na lie to me tylko trochę z kurwa radości to dochodzi do mnie że ja nie mogłabym spotkać lukea na żywo bo chyba bym umarła albo zaczęła tak płakać a to by było jeszcze gorsze niż śmierć wiesz rozmazany makijaż i popuchnięte oczy.
    boże jess ogarnij się! co do rozdziału to w cholerę mi się pdoobał,tak głównie końcówka <33 no bo tak sobie myślę,że skoro on dostał te zdjecia luke tam stał itd to on pewnie będzie kazał hemmingsowi pilnować caroline,ten się zgodzi a ja umrę z radosci .
    lucy i geo
    julce i dylan
    caroline i max
    <333333333333
    chcę już następne rozdziały chcę się kurwa dowiedzieć tych wszystkich sekretów *O* matko to opowiadanie to taka kuwa perełka wśród opowiadań :') chcę poznać już postać hayley :D no i pff oczywiście chcę ashtona halo.ja tu czekam i fangirlinguję.
    szkoda mi caro...ale jej ojca też mi szkoda o,o
    Luke ♥
    Ashton ♥
    poproszę nexta,długiego z lukem i hayley -nie razem,luke bd z caro i chuj.
    matko jaram się tym rozdziałem tak bardzooooooo ! *O* jak cie spotkam to najpierw wyściskam a potem zamęczę cię pytaniami o tym ff hahahha xd
    wgl jak zrobisz to co będziesz chciałą to pierwsze pytanie to bd
    marry kiss or fuck :D
    kocham cię,dziękuję że tak cudownie piszesz ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. no kochanie !
    zaczyna się robić coraz ciekawiej <333
    więcej Luke'a błagam więcej go chce hahaha ;D

    weny życzę weeeny dużo !

    ~@dont_you_say

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy rozdział i taki świetny :D Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  5. To dziwne uczucie czytać ff nie o Niall'u. Właściwie nigdy nie czytałam innego niż z którymś z chłopaków z 1D, ale Luke + twój talent kochana to będzie jakiś ODJAZD!!!
    Byś tylko widziała moją mine jak w tym rozdziale pojawił się Luke. Ahh lepiej nie komentować.
    Caroline od razu mi się spodobała i jej dawniejsze życie mnie wciąga coraz bardziej.
    Życzę weny.
    Podziwiam Cię że potrafisz prowadzic dwa ff na raz, kiedy ja wymiekam na jednym.
    Pozdrawiam♥

    OdpowiedzUsuń
  6. chcialabym cie zaprosic na nowo zalozoną szabloniarnie w blogspocie. :)
    http://moments-graphics.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Selly