,,Słowa
nie oddają tego, ile waży strata
Kocham
Cię najmocniej, zaraz wracam …"
NOTKA NA KOŃCU !
*oczami
Caroline*
Spóźniona.
Przez całe życie spóźniona. To powinien być mój status życiowy.
Gdzie
biegłam tym razem? Do kawiarni, gdzie umówiłam się z Max‘em.
Obiecałam
mu wczoraj pomóc przy jego stronie internetowej. Max studiuje informatykę,
teraz prowadzi własny serwis internetowy (pomijając jego inne strony, systemy i blogi,
czego ma mnóstwo).
Potrzebuje
fajnych zdjęć. A że ja studiuję fotografię, to kto mu te zdjęcia zrobi? No
Caroline.
Właściwie
nie mam nic przeciwko, uwielbiam robić zdjęcia. Tym bardziej, że Max potrzebuje
profesjonalnych zdjęć więc będę mogła robić to co lubię najbardziej: kombinować
z oświetleniem, tworzyć prowizoryczny plan zdjęciowy, pobawić efektami,
perspektywą i własną kreatywnością.
Z tym, że
jestem padnięta. Kofeina nic nie zdziałała. Mam tylko nadzieję, że gdy wezmę do
ręki aparat, poczuję się lepiej.
Ale jak na
razie trenuję sobie biegi na trasie uczelnia-kawiarnia i to przeszkodami jakimi
są ludzie, samochody i krawężniki, a nawet z obciążeniami, jak np. moja torba
ze strojem do siatki, torba z całym moim sprzętem i notatkami, aaa no i czwarta
już dzisiaj kawa w ręku.
W końcu
gdy minęłam upragniony zakręt (oczywiście wpadając na kilku ludzi i prawie
wylewając kawę) ujrzałam stojącego przed kawiarnią Maxa. Gdy tylko mnie
zobaczył uśmiechnął się szeroko.A gdy zauważył moje torby, kawę i mój bieg (i
pewnie włosy przypominające szopę po takim biegu) tylko pokręcił głową z
politowaniem.
-Sorki
Max, już jestem. – dopadłam do niego z lekką zadyszką.
-A
ty jak zwykle w biegu. – parsknął i przytulił mnie na powitanie.
-Takie
życie. – mruknęłam.
-Która
kawa? – zapytał rozbawiony kiwając głową
w kierunku mojego kubka.
-Czwarta.
-Jezu
Car, czy ty kiedyś śpisz?
-Jak tylko
wrócę do domu, padnę jak nieżywa, więc mnie nawet nie denerwuj i chodź robić te
zdjęcia. – zaśmiałam się, złapałam go luźno za rękę i pociągnęłam w dół ulicy.
-Dzięki,
Max. – cmoknęłam go szybko w policzek, na co uśmiechnął się szeroko. No jak tu
takiego nie kochać?
Po
kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce. Okej, budynek, który miałam
obfotografować był spory. Wyglądał na stary, ale kiedy Max wprowadził mnie do
środka, okazało się, że się myliłam. I to jak bardzo się myliłam. W środku
każde pomieszczenie było idealne, perfekcyjne, czyste, bezbłędnie udekorowane.
MIESZKAĆ W TAKIM DOMU, O BOŻE.
Albo w
sumie nie, kto by to za mnie sprzątał. Kto by tu za mnie mieszkał? Żyję w
biegu. Swoją drogą muszę w końcu zwolnić bo już sama za sobą nie nadążam.
Dobra, zaczniemy od frontu domu.
Wyjęłam z
torby aparat, wręczyłam Maxowi, który dzisiaj bawił się w mojego asystenta,
parasolkę przepuszczającą, żeby pomagał mi ze światłem, uszykowałam statyw i
zaczęłam pracę.
Pomijając
fakt, że jakieś pół godziny zleciało mi na ustawianiu Maxa i tłumaczeniu mu, dlaczego
światło jest takie ważne. No i oczywiście nie obyło się bez napadów śmiechu,
łaskotania, dokuczania, czyli typowych dla nas głupot.
W końcu
odetchnęłam, gdy stanęłam za obiektywem. Luźno ułożyłam palce na aparacie i się
automatycznie odprężyłam. Od razu się skoncentrowałam i powoli regulowałam
ostrość. W końcu wyłapałam idealny moment. Kilka zdjęć. Kazałam Maxowi się
nieco przesunąć. Znowu chwila skupienia. I seria kilku zdjęć.
Po
kilkunastu minutach weszliśmy do środka. Tu pracowało się lepiej, bo każdy
pokój był dobrze oświetlony bez większej ingerencji, więc Max nie musiał się
bardzo napracować.
Skończyliśmy
całą sesję godzinę póżniej. Byłam odprężona. I byłam zadowolona ze zdjęć.
-Wiesz, że
Cię kocham, Car? – zapytał wesoło Max obejmując mnie ramieniem, gdy
kierowaliśmy się pod mój dom.
-Tak
wiem. – zachichotałam.
-Wiszę
Ci dobrą kolację. – zaśmiał się.
-Oj
tak. – dźgnęłam go lekko w bok.
-Hm, to
może dasz się porwać w piątek? – uśmiechnął się nieco bardziej nieśmiale gdy
wchodziłam do domu.
-W sumie,
okej. – zgodziłam się. Uśmiechnął się szerzej.
-To do
piątku, Car. – doskoczył do mnie i pocałował mnie w policzek.
-Ej, zaraz,
nie wejdziesz? – zatrzymałam go.
-Innym
razem, muszę lecieć. – skrzywił się. – Dzięki jeszcze raz mała! – rzucił z
uśmiechem i energicznym krokiem ruszył ulicą.
Wzruszyłam
tylko ramionami i weszłam do domu. Gdy tylko przekroczyłam próg poczułam jak
bardzo padnięta jestem. Żebym w końcu na tej kolacji w piątek nie usnęła.
Zaczęłam
przepakowywać torby na jutro. Wyjęłam telefon. Od wczoraj go nie włączałam.
Poczułam
strach kiełkujący we mnie.
Cholera,
a jak znowu dzwonił? Kto?
Ojciec.
Pełna
obaw włączyłam telefon. Uff, nic nowego.
Może
odpuścił?
Z
jednej strony błagałam, żeby tak było, a z drugiej…. Nie. Nie ma drugiej
strony.
Wystarczająco
dużo zrobił.
A co
takiego zrobił?
Zniknął z
mojego życia gdy miałam jakieś 9 lat. Był wspólnikiem w firmie, którą założył z
jakimś kolegą.
A potem
okazało się, że nagle z dnia na dzień straciłam ojca. Do 12 roku życia miałam
nadzieję, że jednak pojawi się na święta, na jakiejś szkolnej
uroczystości, moich urodzinach… Tłumaczeń słyszałam mnóstwo. Wyjazd, praca, ,,wakacje".
Aż w końcu
dowiedziałam się co tak naprawdę się stało. Mój tatuś wjebał się w jakieś
czarne interesy. Jacyś faceci, dilerzy, przekręty w firmie… Tata umożliwiał jakimś kolesiom transport dragów, sam dokonywał przekrętów, transakcji... No i nakryli ich, a mój ojciec wylądował w więzieniu. Tyle mi powiedziano. To musiało ciągnąć się długo. W końcu
pamiętam, że przez całe moje dzieciństwo dostawałam co tylko sobie zażyczyłam.
Podejrzewam, że to była rekompensata za wieczny brak ojca i matki w domu. Ale
wtedy jeszcze miałam z nimi jakiś kontakt. Gdy nagle taty zabrakło, kontakt z
moją mamą też się pogorszył. Obwiniałam ją o wszystko. Kłóciłam się z nią, że
to jej wina, że nie mam ojca, że to ona go zraniła, że tylko ona jest temu
winna. Aż w końcu w wieku nastoletnim dowiedziałam się prawdy. Szok. Jebany szok.
Mój tata?
Narkotyki? Podejrzane interesy? Przecież on sam przestrzegał mnie przed złym
towarzystwem, używkami. I przede wszystkim kłamstwem. Mówił, że to najgorsze co
może być. SERIO TATO?Gdy już
się wszystkiego dowiedziałam, kontakt z mamą się posypał całkowicie. Byłam wściekła. Na ojca. Na mamę, na całą
okłamującą mnie przez ten cały czas rodzinę. Na wszystkich. Na wszystko.Cały świat
mi się zawalił. W co miałam wierzyć? Zaczęłam się buntować. Często uciekałam z
domu, paliłam, piłam, nie obchodziło mnie nic. Nie lubiłam imprez, a
przynajmniej nie a takim towarzystwie w jakim się wtedy obracałam. Ale mimo
wszystko brnęłam w to dalej. Aż w końcu mama była bezsilna.
Nie
dogadywałyśmy się w ogóle. Zaraz po 18 urodzinach podjęłam decyzję.
Wyjeżdżam. Idę na studia.
Coś
musiałam zrobić z moim życiem.
Sama
na początku nie wiedziałam co. Dlaczego?
Nie
ufałam ludziom. Nikomu. W końcu wszyscy mnie zawiedli już jako dziecko.
Wizja
rodziny? Znikoma. Ból i nic więcej.
Wizja
męża? Tchórz, który i tak w końcu albo
zdradzi, albo oszuka, albo mu się znudzisz.
Ludzie?
Tylko krzywdzą.
Jedyne co
udało mi się po tym wszystkim odbudować to zaufanie. Mam Maxa i Hayley. Moi
najlepsi przyjaciele, którzy są ze mną zawsze, co bym nie zrobiła. Oni znają
prawdę, znają mnie najlepiej i nigdy nie zawiedli. Może dlatego, że oni też mają swoją historię.To gdy ich spotkałam,
przekonałam się, żeby spróbować ufać też innym. Na przykład… chłopakowi.
Brakowało mi miłości. Na dobrą sprawę, to każdej, nawet tej od rodziny. Nie
wątpię, ze moja mama mnie kocha, ale po prostu jej nie ufam. Nie umiem się z
nią dogadać.
Ojciec? O czym my w ogóle mówimy…
Ojciec? O czym my w ogóle mówimy…
Ale jak
się okazało, już mój pierwszy chłopak skutecznie mi udowodnił, że jednak nie
każdy na takie zaufanie zasługuje. Nie zrażałam się. Cały czas wmawiałam sobie,
że jestem uprzedzona. Że nie każdy jest taki jak mój ojciec.
No i
niespodzianka- każdy kolejny zadbał o to, żebym wybiła to sobie z głowy.
A mimo to,
że tyle razy dostałam po tyłku i tak jestem łatwowierna. Może dlatego, że tak
bardzo chcę być w końcu szczęśliwa w stu procentach i mieć kogoś to kocha mnie
bezwarunkowo i komu mogę ufać.
Chyba się
taki nie urodził.
Wracając
do tematu ojca. Od czasu, gdy mama przestała sobie ze mną radzić, zaczął się
pojawiać w moim życiu. Pierwszy raz, gdy wróciłam do domu i mama znalazła u
mnie fajki.
Słyszałam
że rozmawia z nim przez telefon, że sobie ze mną nie radzi. Nawet nie wiecie,
jak wielka była moja nadzieja, że do mnie wróci. Że mi to wyjaśni, ze to
nieporozumienie. Żeby nawet na mnie nakrzyczał
i dał szlaban za te fajki. Ale żeby tu był i mi to wytłumaczył.
Dlatego
wtedy robiłam wszystko, żeby tylko mama częściej do niego dzwoniła, żeby się
pojawił. Piłam, paliłam, nie wracałam na noc do domu, raz przywiozła mnie do
domu policja z jednej z ,,imprez”.
Nic.
Wtedy
straciłam resztki nadziei i obiecałam sobie, że mu nie wybaczę.
Po raz
kolejny dał o sobie znać gdy byłam na pierwszym roku studiów. Zadzwonił. Nie
znałam numeru. Odebrałam. Gdy tylko zorientowałam się z kim rozmawiam miałam
ochotę jednocześnie roztrzaskać telefon o ścianę, wykrzyczeć ze go nienawidzę
i… że go kocham i chce żeby wrócił i mi to wyjaśnił…
Ale
rozłączyłam się. Przypominałam sobie na siłe, jak bardzo bolało, gdy czekałam
na niego na święta, a on się nie pojawiał. Gdy w szkole obchodziliśmy dzień
ojca a ja…
Te
wszystkie razy gdy go nie było, a powinien być.
Wtedy
od razu zablokowałam ten numer.
Od
tamtego razu miałam spokój. Aż do teraz.
A
raczej kilka tygodni temu. Pierwszy telefon. Sąsiadka, która powiedziała, że tu
był.
Panika,
strach, jednocześnie chciałam żeby tu był, ze mną. A jednocześnie tak bardzo go
nienawidziłam, za to jak mnie zniszczył. Mnie, naszą rodzinę, wszystko.
Właściwie,
czego teraz ode mnie chciał? Jestem już dorosła, samodzielna, studiuję, mam
własne mieszkanie. Fakt, mama wspiera mnie finansowo. Za to jestem jej
wdzięczna, bo gdyby do mojego teraźniejszego życia doszła praca na etacie to
chyba w ogóle bym nie spała. W sumie, to chyba też dlatego myślę że mama mnie
kocha. Przecież gdyby tak nie było to nie obchodziłby jej mój los, prawda?
W każdym
razie teraz został mi strach, że mój kochany tatuś się pojawi. A raczej strach
przed tym , czego może ode mnie chcieć, bo podejrzewam, że to nic przyjemnego.
Rzuciłam
torbę na fotel obok łóżka i powędrowałam do kuchni w celu skombinowania jakiejś
kolacji.
W lodówce
znalazłam mój ulubiony jogurt gruszkowy i ruszyłam do mojej sofy przed
telewizorem.
Znalazłam
jakąś bzdurną komedię romantyczną i zajęłam się jogurtem.
W takie
samotne wieczory szczególnie doskwierał mi brak kogoś bliskiego.
Kogoś z
kim mogłabym się kłócić o zajętą łazienkę i bałagan, kogoś obok kogo mogłabym
zasypiać i się budzić, kogoś kto w takie wieczory siedział by ze mną na tej
kanapie z chińszczyzną i winem zamiast
jogurtu i śmiał się z koncepcji komedii romantycznej, albo przytulał przy
fajnym horrorze.
Czas szybko mi mijał, bo prawie od razu gdy się relaksowałam to padałam i zasypiałam, więc
nie miałam wiele czasu na myślenie nad moją samotnością. W sumie, lubiłam to co
mam teraz. Czułam się samodzielna, niezależna i silna. Przez ciągłe zajęcia
czułam się potrzebna, spełniona i po prostu… Nie miałam czasu na zamartwianie
się, na problemy.
Więc czego
właściwie chciałam, skoro czułam potrzebę posiadania kogoś bliskiego, a zarazem
nie chciałam rezygnować z tego, co jest teraz, nie cierpiałam zmian?
Cholera wie,
czego chce Caroline Fitz.
Chociaż
teoretycznie jasno wiedziałam czego chcę. No pojebane kompletnie, brak logiki.
Z mojego
zamyślenia nad stopniem popieprzenia mojego życia wyrwał mnie sygnał maila.
Sięgnęłam po
laptopa.
Uśmiechnęłam
się, gdy zobaczyłam autora wiadomości. Max.
Siemanko
piękna ! ;)
Tu masz
komplet zdjęć, które wybrałem, wiem że tymi małymi wiecznie zimnymi
łapkami możesz zdziałać z nimi jeszcze
większe cuda (TO TY JESTEŚ ZBOCZONA NIE JA)
i byłbym max wdzięczny gdybyś je przejrzała i swoim fachowym oczkiem zerknęła
czy wymagają jakichś poprawek (nie obrażę się, gdybyś je dla mnie zrobiła XD)
I dziękuję
mała za te zdjęcia, jestem Ci dozgonnie wdzięczny, szykuj się na kolację życia
z przystojnym facetem :D
Do
piątku pani fotograf :*
Dzięki
za wszystko ;)
Ściskam,
Max.
Nie mogłam
się nie uśmiechać czytając to. Szybko otworzyłam zdjęcia, które mi wysłał.
Wybrał te naprawdę dobre. Ale że to moje dzieło, to oczywiście potrzebowało
poprawek, czym się szybko zajęłam i odesłałam do Maxa.
*oczami
Maxa*
-No kurwa
mać… - mruknąłem pod nosem, gdy zmiany wprowadzane po raz setny w ciągu
ostatnich 3 minut do html jednej ze stron się nie zapisały. No oszaleję.
Po raz
kolejny oczekiwałem na zapisanie zmian i przeklinałem w myślach to cholerne
kółeczko oznaczające ładowanie.
Sygnał
maila. Przeskoczyłem do drugiej karty.
Mail
od Caroline. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Witaj mój przyjacielu !
Chciałam
zauważyć, że masz najlepszą przyjaciółkę na świecie.
Why?
Obejrzyj zdjęcia :D (TAK TERAZ, RESZTĘ PRZECZYTASZ ZA CHWILĘ. )
Zaśmiałem
się cicho, ale zrobiłem to, czego chciała. Otworzyłem zdjęcia. Już je przerobiła!
I to jak ! Są świetne. Taka mała, a taka wielka. Wróciłem do treści maila
TADAM :D Tak, wiem, jestem genialna, niezastąpiona itd.
Ja i moje zimne ŁAPKI (udam, że wcale nic mi nie sugerowałeś i poudaję też, że jednak jesteś dżentelmenem) zdziałałyśmy cuda.
Ja i moje zimne ŁAPKI (udam, że wcale nic mi nie sugerowałeś i poudaję też, że jednak jesteś dżentelmenem) zdziałałyśmy cuda.
Zdjęcia
i autografy w piątek.
Też
Cię uwielbiam.
Caro
xx
No i weź
tu nie kochaj tej małej istotki.
Piknięcie.
Otworzyłem poprzednią kartę. Zmiany w html zostały pomyślnie zapisane.
*oczami
Johna Fitza*
Nadal nie
mogłem się uspokoić po wizycie Bricksa, od której minęły już 3 dni. Od równych
dwóch dni, cały czas miałem w dłoni telefon by zadzwonić do mojej córki, ale
rezygnowałem za każdym razem.
I tak nie
odbiera, nienawidzi mnie. Boli. Ale to tylko i wyłącznie moja wina. Ile bym dał
za to, by znowu być w jej życiu.
Miałem
tylko nadzieję, że Bricks nie spełni swoich gróźb. Biłem się z myślami, czy
jednak nie zrobić tego, czego ode mnie chciał. Ale w sumie, skoro do tej pory jest cisza, to może już
mnie nie potrzebuje? Oby.
-John? John?
– głos młodego chłopaka wyrwał mnie z rozmyślań.
-Wybacz,
Luke. – westchnąłem. Blondyn patrzył na mnie uważnie.
-Coś się
dzieje? – zapytał.
Jeszcze
tego brakowało, żebym go obarczał problemami. Tym bardziej problemami z tego
półświatka, z którego on ledwo zdołał się wyrwać.
-Stare
czasy, Luke. – uciąłem. Pukanie do drzwi.
-Proszę.
– powiedziałem głośniej. Do gabinetu weszła moja asystentka.
-Panie
Fitz, na moim biurku leżała przesyłka do Pana. – powiedziała nieco zdziwiona.
Na biurku?
-Hm,
dziękuję Natalie. – wziąłem od niej kopertę. Była wypchana. Natalie skinęła głową i wyszła.
Obróciłem
kopertę. Brak nadawcy. Z przodu koperty widniało tylko moje nazwisko.
Rozerwałem
kopertę. Luke przypatrywał mi się.
Z
koperty wyjąłem zdjęcia. Cholera jasna, jakie zdjęcia.
Moja
córka. Moja Caroline idąca przez miasto z kubkiem kawy i telefonem przy uchu.
Wchodząca do domu, gdzie jeszcze niedawno byłem. Caroline rozmawiająca z jakąś
dziewczyną. Moja córka z aparatem,
robiąca zdjęcia. Wchodząca na uczelnię. Idąca z jakimś chłopakiem, roześmiani. Na
drugim zdjęciu przytuleni. Chłopak stojący na jej werandzie i całujący ją w
policzek.
Caroline
ściągająca doniczkę z kwiatkiem z haczyka na suficie werandy. Biegająca po lesie ze słuchawkami w uszach.
Spojrzałem
na zdjęcia z chłopakiem. Za dole zdjęcia widniała data. Dzisiejsza.
Bricks.
-Cholera
jasna, Luke!
______________________________
Hej Pysiaczkyy :3
1 ROZDZIAŁ ZA NAMI XD
troszkę się wyjaśniło? :D
W każdym razie powiem Wam, że jeszcze nie wiecie wszystkiego XD
W kolejnym rozdziale dowiecie się konkretnie wszystkiego o przeszłości Johna.
Czy Caroline wie wszystko?
Znacie jej punkt widzenia i to, jaką prawdę ona usłyszała.
Wiecej Luke`a i o tym, jak to jest z nim - kolejne rozdziały :D
Cóż, powiem Wam, że każdy w tym ff ma swoją historię XD
Wiem, lubię komplikować xd
POJAWIŁA SIĘ ZAKŁADKA BOHATEROWIE
tam też króciutko opisałam każdą postać.
Stamtąd możecie się domyślić, że Jason to ojciec Luke`a, a przyjaciel Johna.
Więcej w ich temacie?
Kolejne rozdziały :D
Myślałam nad zwiastunem, ale chcę go zrobić sama, a Windows Movie Maker nie chce ze mną współpracować (gdy chcę dodać muzykę, napisy, cokolwiek, program przestaje działać i się zamyka), więc nie wiem jak będzie.
WAŻNA RZECZ:
Pomyślałam ostatnio o czymś jak twitcam, gdzie zebrałabym pytania od Was dotyczące moich ff, mnie, czegokolwiek będziecie chciały :D
Co wy na to?
Tylko szczerze, wydaje mi się, że tinychat byłby lepszy, bo każda z Was mogłaby dołączyć, rozmawiać, a jeśli nawet głosu nie chcecie ujawniać to pisać, ale być ze mną :3
No ale zależy od Was czy byście chciały, brały udział, miały pytania :)
DAJ ZNAĆ :)
DRUGA RZECZ:
informowani
Chcesz, żebym Cię informowała o nowych rozdziałach?
Czekam na usery, blogi aski, etc.
To chyba tyle, jak zwykle proszę o Wasze opinie bo dopiero zaczynamy i bardzo liczę na Was i na komentarze <3
Buziaki
Aśś.
OMG już kocham to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńNie kapuje jak ktoś może mieć taki talent.Jesteś niesamowita.Wszystkie twoje blogi są cudowne, i...pff-już nie wiem co napisać poprostu jestem twoją fanką:D
Podziwiam cię i szkoda, że nie mogę cię poznać tak w realu(tylko nie myśl o sklepie:D).
Normalnie Kocham Cię i dziękuję:, że jesteś,że piszesz i za to, że tak dobrze wszystkich rozumiesz♥♥♥
Ja nie musze być powiadomywana o rozdział ach bo codziennie wchodze na twoje blogi i patrze czy jest coś nowego.
Pozdrawiam z całego serducha♥♥♥
ożeszkurwajapierdole
OdpowiedzUsuńpowiedz mi czemu płaczę? o,o to dziwne w końcu ten rozdział nie był smutny wszyscy jeszcze żyją więc jest postęp jak na kogoś takiego jak ty co tylko komplikuje życie postacią fikcyjnym.no ale doszłam do końca jakkolwiek głupio to brzmi a tam luke. luke robert hemmings z kurwa dwoma zdaniami a ja już go kocham <3 tzn ja go kochałam już od "bohaterów"....nie ja go kochałam już od "ej jess bo mam pomysł na bloga z lukem" i wtedy to do mnie doszło,że to będzie kolejny mój ulubiony blog,tak.no i teraz jak tak płaczę sobię trochę nie tak histerycznie jak na lie to me tylko trochę z kurwa radości to dochodzi do mnie że ja nie mogłabym spotkać lukea na żywo bo chyba bym umarła albo zaczęła tak płakać a to by było jeszcze gorsze niż śmierć wiesz rozmazany makijaż i popuchnięte oczy.
boże jess ogarnij się! co do rozdziału to w cholerę mi się pdoobał,tak głównie końcówka <33 no bo tak sobie myślę,że skoro on dostał te zdjecia luke tam stał itd to on pewnie będzie kazał hemmingsowi pilnować caroline,ten się zgodzi a ja umrę z radosci .
lucy i geo
julce i dylan
caroline i max
<333333333333
chcę już następne rozdziały chcę się kurwa dowiedzieć tych wszystkich sekretów *O* matko to opowiadanie to taka kuwa perełka wśród opowiadań :') chcę poznać już postać hayley :D no i pff oczywiście chcę ashtona halo.ja tu czekam i fangirlinguję.
szkoda mi caro...ale jej ojca też mi szkoda o,o
Luke ♥
Ashton ♥
poproszę nexta,długiego z lukem i hayley -nie razem,luke bd z caro i chuj.
matko jaram się tym rozdziałem tak bardzooooooo ! *O* jak cie spotkam to najpierw wyściskam a potem zamęczę cię pytaniami o tym ff hahahha xd
wgl jak zrobisz to co będziesz chciałą to pierwsze pytanie to bd
marry kiss or fuck :D
kocham cię,dziękuję że tak cudownie piszesz ;*
no kochanie !
OdpowiedzUsuńzaczyna się robić coraz ciekawiej <333
więcej Luke'a błagam więcej go chce hahaha ;D
weny życzę weeeny dużo !
~@dont_you_say
Pierwszy rozdział i taki świetny :D Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńTo dziwne uczucie czytać ff nie o Niall'u. Właściwie nigdy nie czytałam innego niż z którymś z chłopaków z 1D, ale Luke + twój talent kochana to będzie jakiś ODJAZD!!!
OdpowiedzUsuńByś tylko widziała moją mine jak w tym rozdziale pojawił się Luke. Ahh lepiej nie komentować.
Caroline od razu mi się spodobała i jej dawniejsze życie mnie wciąga coraz bardziej.
Życzę weny.
Podziwiam Cię że potrafisz prowadzic dwa ff na raz, kiedy ja wymiekam na jednym.
Pozdrawiam♥
chcialabym cie zaprosic na nowo zalozoną szabloniarnie w blogspocie. :)
OdpowiedzUsuńhttp://moments-graphics.blogspot.com/