MILIGRAM SZCZĘŚCIA
TONA ZŁUDZEŃ
#1 inspiracja
#2 inspiracja
#3 inspiracja
* oczami Johna Fitz`a*
Jak zwykle porządkowałem papiery w księgowości. Jedna
firma, jeden przetarg, tyle bałaganu.
Sprawozdania, rachunki, zestawienia…
Jak słowo daję, zatrudnię księgową, sam tego nie
ogarnę.
Dobra, teraz trzeba podbić zlecenia. Gdzie jest ta
pieczątka?
Cholerne papiery!
Ze złością zgarnąłem większość papierów z biurka, szukając
wzrokiem pożądanego przedmiotu. Dopiero miałem ją w rękach…
-Tego szukasz? – usłyszałem znienacka znajomy głos.
Odwróciłem się raptownie. Jego mi tu było potrzeba…
-Bricks… - sam nie wierzyłem kto przede mną stoi.
-We własnej osobie Fitz. Kopę lat, nie? – mężczyzna
parsknął.
-Co ty tu robisz? – starałem się brzmieć neutralnie nie
zdradzając rosnącej irytacji, spowodowanej jego obecnością tutaj.
-To tak witasz starych znajomych? Masz słabe maniery jak
na porządnego i ustatkowanego biznesmena, Fitz.
Zaczynam tracić cierpliwość. Nigdy więcej nie powinienem go widzieć na oczy.
-Czego chcesz? – wiedziałem że wizyta nie jest
bezinteresowna. W końcu to Bricks, a tacy ludzie jak on z całą pewnością nie są
bezinteresowni.
-Czego chcesz? – powtórzyłem bardziej stanowczo.
Bricks tylko oparł się nonszalancko o jedno z biurek i
złożył ręce na piersiach.
-Krótko. Potrzebuję twoich starych znajomości, to raz. A
dwa, wiem, że ta twoja firma bierze udział w przetargu…
-Nie mieszaj mnie już do swoich interesów. Mojej firmy tym
bardziej. Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. – uciąłem od razu gdy wyczułem,
że coś się szykuje.
-Hamuj, Fitz. – warknął. – Nie zgrywaj teraz przede mną
porządnego faceta, bo dobrze o tym wiesz, że taki nie jesteś i masz co swoje za
uszami. Co więcej, masz kilka starych kontaktów. To, że wskoczysz w ten
służbowy garniak i będziesz latał z teczką po mieście nic nie zmienia. Jak raz
w coś wdepniesz, to w tym siedzisz. Więc nie myśl, że tak łatwo się odetniesz
od przeszłości.
Złość wzbierała we mnie z każdym jego słowem.
-Nie ma pieprzonej opcji, Bricks. Przez Was straciłem już
rodzinę i pracę. Nie mam zamiaru się w to pakować po raz kolejny. – zamknąłem
segregator z dokumentami chcąc jak najszybciej stąd wyjść i zapomnieć o
istnieniu takich ludzi jak Bricks.
Roześmiał się na moje słowa.
-Stary, dobry, uparty Fitz. Tylko że straciłeś to wszystko
na własne życzenie. A zresztą sam pomyśl. Który porządny ojciec, mąż czy
biznesmen pakuje się w takie gówno jak głupi nastolatek? Sam widzisz, na ojca,
męża czy po prostu porządnego człowieka to ty się nie nadajesz. A to, że
pomagasz temu bachorowi Jasona, nie robi z Ciebie Matki Teresy, przykro mi.
-Nie wtrącaj się w sprawy, które Cię nie dotyczą. A Jason
był moim przyjacielem i dobrze o tym wiesz. A chłopak nie miał nikogo.
-To bardzo szlachetne z Twojej strony, naprawdę,
wzruszyłem się. Rzeczywiście, dzieciak odwala każdą jedną robotę, którą mu dasz
bo czuje się zobowiązany za tą twoją pomoc do jego 18 urodzin, bo bawił się w bad boya, co się dla niego źle skończyło. Swoją rodziną byś się zajął, a nie
zgrywał dobrodusznego dla obcego chłoptasia. –parsknął.
Długo tu nie wytrzymam.
-Mów czego chcesz i wynoś się stąd. – ustąpiłem mimo
wściekłości.
Uśmiechnął się tryumfalnie.
-Pierwsza sprawa: masz kumpli w Shadows, skombinujesz tam jakiegoś
gościa który by wszystko nam opychał. Byłbyś pośrednikiem. Druga: załatwię Ci,
że wygrasz ten przetarg. A w zamian za to, ty poszperasz dla mnie trochę w
papierach tej firmy. Zamieszasz trochę, a po zakończeniu twojej roboty, puścisz
tamtą firmę z torbami.
Nie wierzę.
-Zapomnij. – powiedziałem od razu. Nie po to tyle
pracowałem na to, żeby w końcu stanąć na nogach i walczyłem o stabilizację i móc wrócić do córki. Nie po to, żeby teraz to
wszystko zaryzykować bo jakiś mały ćpun mi każe. Wstałem i odwróciłem się do niego plecami.
Uważam rozmowę za zakończoną.
-Zastanów się lepiej, Fitz. Nie skończyłem jeszcze. Znam
Cię i wiedziałem, że będziesz miał wątpliwości. Cóż, mogę pomóc Ci je rozwiać.
Albo lepiej, twoja córeczka Ci pomoże.
Zamarłem.
Odwróciłem się powoli w jego stronę. Specjalnie wolnym i
zamaszystym krokiem kierował się do drzwi.
-Coś ty powiedział? – syknąłem kipiąc ze złości.
-Powiedziałem, że nie powinieneś zapominać, że sam nie
jesteś. W grę wchodzi nie tylko twój tyłek ale i Twojej rodzinki, która jak sam
wiesz, trochę się skurczyła. – wyszczerzył się.
Kurwa mać.
-Nie mieszaj jej do tego. Nie zbliżaj się do niej nawet. –
ledwo mówiłem ze złości.
-Masz wybór. I czas na decyzję do piątku. I pamiętaj,
lepiej nie zwlekaj, bo pomogę Ci szybciej podjąć decyzję. – rzucił i wyszedł
szybko.
Uderzyłem z wściekłością pięścią w blat biurka.
Cholera jasna.
*oczami Caroline*
-Clary, weź się w garść! Wyjdź do piłki! – krzyk trenera
był słyszalny na całej Sali. Rzeczywiście, Clary była dzisiaj jakaś nieobecna.
Piłka leci w moją stronę. A raczej w stronę Clary, ale jej
dzisiejsza koncentracja wyklucza opcję, że przyjmie tą piłkę. Szybko skoczyłam
przed nią odbijając dołem piłkę.
Po kilku sekundach piłka leciała z powrotem w kierunku naszej połowy boiska.
Tym razem Clary wyszła stanowczo do piłki nie pozwalając
mi na ingerowanie. Niestety, nie przebiła jej na drugą stronę.
-Clary co z Tobą? Ostatni! – zawołał trener wyraźnie
zmartwiony zachowaniem Clary.
To dziwne, zawsze była skupiona i nie pozwalała sobie na
błędy. To ona była tą osobą w drużynie, która nienawidziła przegrywać i
wytykała innym ich błędy.
Ostatnia piłka nas nie uratowała. Za duża strata.
Przegrałyśmy.
-Clary, mogę Cię prosić? – trener skinął w kierunku
dziewczyny, która ciężko oddychała.
Może i jakoś specjalnie jej nie uwielbiałam, ale martwiłam
się. Kolegowałyśmy się, miałyśmy coś
wspólnego, nie pozwalałyśmy sobie na błędy.
Ruszyłam do szatni.
Nasza drużyna nie jest jakaś specjalna. Zwłaszcza, że na
studiach nikt nie ma czasu na bawienie się w sportowców chyba, że studiujesz
kierunek związany ze sportem. Ja sama jestem na trzecim roku fotografii.
Siatkówka to mój sposób na stres, którego mi nie brakuje.
Przebrana, złapałam szybko swoją torbę i ruszyłam do
wyjścia. Jednocześnie idąc wyciągnęłam telefon z torby. 3 nieodebrane
połączenia. Od wczoraj.
Od: Tata.
Kurwa mać. Mimo wszystko nie miałam serca zmienić nazwy na
np. ojciec, czy po prostu jego imię. Mimo, że zasłużył. Mimo, że mnie zostawił.
Mimo, że kurwa jestem sama. Mimo to nie umiem tak po prostu zmienić tej głupiej
nazwy. Wydzwania od miesiąca.
Czego chce?
Milion razy walczyłam ze sobą żeby nie odebrać. Za każdym
razem się udało. Nie odebrałam ani razu, nie odpisałam na jego próby kontaktu.
Podobno nawet był pod domem, jak mówił sąsiad. Przez tydzień wtedy żyłam w
stresie że wróci. I że będę musiała z
nim rozmawiać. I że się złamię.
Wrzuciłam z irytacją telefon z powrotem do torby i wyszłam
z budynku. Na parkingu stał tylko mój
samochód i jakiś duży, czarny niedaleko. Aż dziwne, że tu tak pusto. Rzuciłam
torbę na tylne siedzenie i wsiadłam. Teraz dopiero zauważyłam, że obok czarnego
auta ktoś stoi. Jakiś facet. Czemu się tak gapi? To na mnie? Zerknęłam w
lusterka i rozejrzałam się. Hm, na mnie. Cóż, jeśli mu wpadłam w oko to ma problem.
Ruszyłam w stronę domu.
~*~
-Dobra, pomogę Ci. – jęknęłam.
-Dzięki Car, jesteś wielka! – ucieszył się Max.
-Ale nie obiecuję, że dam radę. –mruknęłam starając
się okiełznać jego entuzjazm.
-Na pewno damy radę. Dzięki Cara, do jutra!
-Cześć.
Odłożyłam telefon na biurko i westchnęłam cicho. Max to
wspaniały chłopak i przyjaciel ale ostatnimi czasy jestem cały czas w ruchu i
padam już na ryj. Jeszcze ojciec. Ale nie zostawię go tak.
Z kubkiem herbaty ruszyłam do okna. Uchyliłam je, by
zaczerpnąć mroźnego, świeżego powietrza. Na mojej ulicy jak zwykle spokój.
Dlatego lubiłam to miejsce.
Chyba tylko pan Green ma gości bo na ulicy jest
zaparkowany samochód. Cholera, znowu ktoś stanął na połowie mojego podjazdu.
Czy Ci ludzie są ślepi?
Eh. Zaczęłam
porządkować sterty notatek i zdjęć na moim biurku. Kiedyś zginę w tym
bałaganie. Zapaliłam lampkę stojącą obok, na biurku. Niemalże w tym samym
momencie usłyszałam ryk silnika. Co jest? Wyjrzałam z powrotem przez okno.
Tamto auto wyjeżdżało już z mojej ulicy. Zaraz, skądś
znam to auto.
To czarne auto.
Czy to jest kurwa możliwe?
No to mamy prolog :D
Wiem, jest może trochę nietypowy i cóż, niejasny, ale już niedługo wszystkiego się dowiecie.
Czemu Caroline unika ojca?
Co konkretnie miał na myśli Bricks grożąć Johnowi?
W czym Caroline ma pomóc Maxowi?
Co to za samochód?
Gdzie Luke i co on ma z tym wspólnego?
Kim był Jason?
Gdzie Luke i co on ma z tym wspólnego?
Kim był Jason?
Niedługo wszystko będzie jasne :)
Mam nadzieję, ze mimo mojego nieumiejętnego pisania prologów, ten Wam się w miarę spodobał :D
JEŚLI JUŻ TU JESTEŚ, SKOMENTUJ, PLS <3
Mogłam zadać dokładnie te same pytania co wymieniłeś w notce.
OdpowiedzUsuńMało zrozumiałam, ale to nie zmienia faktu że jak zobaczyłam że jest już prolog zaczęłam krzyczeć. Brat patrzył na mnie jak na idiotę ale co tam.
I nie mów mi, że nie umiesz pisać prologów bo cie znajdę i uduszę.
Już kocham to opowiadanie,bo kocham twój styl pisania, kocham Luke'a i kocham Ciebie. Wiec jest po prostu super.
Pozdrawiam !
ożeszkurwajapierdole ! *o*
OdpowiedzUsuńWiesz jak długo na to czekałam,prawda? :')
Normalnie targają mną takie #emotions,że ja nie mogę.
W prawdzie nie ma tu jeszcze Luke'a ♥,ale i tak prolog jest cudowny <3
I weź mnie nie wkurzaj,że nie potrafisz pisać prologów,a ten jest dziwny bo nie jest! -,-
Jest zajebisty na serio,taki intrygujący no i wciąga <3
Czuję kuwa niedosyt i chcę więcej!Jakiś spoiler czy coś błagam!
Kocham to fanfiction-wiedziałam to już od "Bohaterów" soł :D
Matko 1 prolog,1000 pytań *o*
Po pierwsze i najważniejsze czemu Car nienawidzi ojca?Co on zrobił?Może był zamieszany w jakieś narkotyki ....nw tylko to mi przychodzi do głowy.
No i kim są ci wszyscy ludzie WAT?!
Gdzie Luke?!
Ej kocham cię,wiesz że ty też mnie kochasz soł jak będziesz pisać to wiesz ja nie będę zła jak będzie dużo Ashton'a ;)
Jezu błagam dajcie mi rozdział 1 bo chyba umrę z ciekawości *-*
Kochaaaaaam cię <3333
super:)
OdpowiedzUsuńo siostro szalejesz :D jestem ciekawa o co sie rozchodzi i wgl jak to sie potoczy ;)
OdpowiedzUsuńbuziaki <333
~@dont_you_say
Jestem zaintrygowana ;) Haha czekam na nexta ;*
OdpowiedzUsuńWOw! Już kocham, wiesz? <3 Skąd Ty bierzesz te wszystkie pomysły? Podziwiam Cię :3
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ ~razy 10000000000000
OdpowiedzUsuńCudowny, a po za tym masz dobry gust muzyczny! Angel with a shotgun, oł ye! <3
OdpowiedzUsuń