"Ile deszczu musi spaść, by brat oczyścić Ziemię,
Ile wersów musisz znać, by raz spojrzeć na siebie,
Ile grzechów kusi nas, by świat spełnił marzenie,
Ile szczęścia może dać jedna chmura na niebie. "
*oczami
Caroline*
Porządkowanie
notatek i katalogowanie zdjęć na moje zajęcia to nie jest moje ulubione
zajęcie. Zdecydowanie.
Siedziałam
na podłodze, a dookoła mnie walały się zdjęcia, negatywy, kopie, notatki,
zeszyty… właściwie, czego tu nie było.
Gdzieś w tym
całym bałaganie powinien być mój telefon. Gdzieś…
Dobra, walić
to. Pewnie i tak jedyne co mnie czeka to wiadomość o tym, że mój ojciec
próbował się ze mną skontaktować.
Coraz
częściej zastanawiałam się, czy nie odebrać. Dowiedzieć się, czego chciał.
Usłyszeć jego głos. Wyjaśnienia.
Czego chce
ode mnie teraz, po tylu latach?
Z rozmyślań
i dalszego porządkowania wyrwał mnie dźwięk pukania do drzwi.
Wstałam
zrzucając przy okazji ze swoich kolan stertę papierów i zdjęć i ruszyłam do
drzwi.
Co
zobaczyłam za drzwiami? Kwiaty.
-Dzień
dobry, Caroline Fitz? – usłyszałam głos zza roślin.
Hm, gadające
kwiaty.
-Tak…
-To dla
Pani. – kwiaty zmieniły położenie lądując w moich dłoniach. Imponujący bukiet. Gdy przesunęłam
się nieco w bok by cokolwiek zobaczyć, ujrzałam w końcu rozmówcę.
Przede mną
stał przyjaźnie wyglądający pracownik poczty kwiatowej, w najwidoczniej, bardzo
dobrym humorze.
-Um,
dziękuję. – uśmiechnęłam się do niego.
-Nie ma za
co. Miłego dnia. – odpowiedział z uśmiechem i energicznym krokiem oddalił się
kierunku samochodu.
Nadal lekko
zaskoczona zamknęłam za nim drzwi. Cholerka, spory ten bukiet. Delikatnie
rozchyliłam łodygi kwiatów w poszukiwaniu jakiegoś liściku.
Niestety,
nic nie znalazłam. Jak to możliwe? Może ten facet go zgubił po drodze czy coś?
Hm, albo ja.
Dwa razy
sprawdziłam cały korytarz, czy to nie ja zdążyłam zgubić liścik. Nie ma.
Cóż. Może to
Max? Pewnie tak. Chciał może podziękować za te zdjęcia, albo nie wiem, to
związane z tą kolacją…?
Albo to mój
ojciec. Szybko wyrzuciłam tą myśl z głowy.
To Max. Na
pewno Max.
Ale tak dla
pewności…
Odnalazłam
wśród sterty zdjęć i papierów mój telefon i szybko wybrałam numer Hayley.
-Halo?
-Cześć Hay,
słuchaj mam do Ciebie prośbę. Mogłabyś podpytać Maxa, jak się z nim zobaczysz,
czy może nie kupował mi jakichś kwiatów? W sensie, no wiesz, poczta kwiatowa…
-WYSŁAŁ CI
KWIATY?! RÓŻE? – od razu wybuchła. No nie.
-Hayley. Po
prostu się dowiedz, czy to on. Nie było liściku, jestem po prostu ciekawa czy
to on.
-Czy twój
ojciec. – dosłownie wyjęła mi to z ust.
-No właśnie.
– mruknęłam.
-Ok, podpytam
go. Ale nie martw się, myślę , że to on. Pewnie cieszy się tą kolacją. –
powiedziała weselej.
-Jasne.
Dzięki Hay, pa.
-Pa.
Odłożyłam
telefon na szafkę i przyjrzałam się kwiatom. Są absolutnie piękne. Boże spraw,
żeby były od Maxa…
Cholera
jasna, zaczynam mieć tego dość. Cały czas podświadomie widmo mojego ojca na
mnie ciąży. Nie mogę sobie z tym poradzić. Nie. Koniec tego. Czas to zmienić.
Powróciłam
do porozrzucanych po podłodze zdjęć i notatek. Do cholery jasnej już trzecia
godzina mi leci na sortowaniu tego. Nie. Tak nie będzie.
Nie będę
wszystkiego robić tak schematycznie. Moje życie jest wystarczająco monotonne, a
jednocześnie szalone, bo wiecznie gdzieś się śpieszę. Muszę w końcu coś
zmienić.
Czasami
zmiany są potrzebne. I wiem od czego zacznę. Dzięki tato, chociaż raz dzięki
Tobie zmienię coś na lepsze.
Szybko
zabrałam z biurka laptopa i bez zastanowienia włączyłam płytę The Neighbourhood
,,I Love You”.
Wraz z
pierwszymi dźwiękami energicznie rzuciłam się w stertę papierów. Zdjęcia
przerzucałam na jedną stronę, wszystkie kartki na drugą.
Pod koniec
pierwszej piosenki miałam dwie grupy. Zebrałam zdjęcia razem i bez przeglądania
wrzuciłam je do szuflady.
Kartki,
notatniki, a raczej ich resztki też złożyłam szybko razem i wrzuciłam je do
koszulki wpiętej w segregator.
Wstałam na
równe nogi. Kolejna zmiana? Mój słomiany zapał.
Szybko
przebrałam się w krótkie spodenki, bokserkę, zabrałam telefon i słuchawki i już
po chwili wychodziłam z domu.
Nie zdziwił
mnie nawet widok czarnego samochodu stojącego ZNOWU na połowie mojego podjazdu.
Był podobny
do tego, który widziałam kilka dni temu. Tak, wtedy od razu załapałam jakąś
schizę, że to nie przypadek i tak dalej. Ale odpuściłam sobie. Mój sąsiad miał
gościa i tyle. No bo, w końcu do mnie nikt nie przychodził. Zresztą kiedy bym nie mijała tego samochodu
to zawsze jest pusty, a przynajmniej nikogo w nim nie widać.
Biegłam w
dół chodnika. W słuchawkach już grała piosenka Eda Sheerana. Skręciłam w prawo,
w stronę parku. Tak, park to dobry start, Niby biegałam troche, żeby utrzymać
formę poza graniem w siatkówkę, wiecznym bieganiem po mieście i wypijaniem
hektolitrów kawy, ale nic z tego nie wyszło. Słomiany zapał, to dla mnie
typowe. Ale nie teraz.
Byłam
zdeterminowana, żeby coś zmienić.
Więc na
początek biegamy. Na razie po parku, krótki dystans, gdy trochę się
przyzwyczaję do tempa to będę biegać po lesie.
Czas też na
pływanie. Zrobię coś dla siebie.
Złapałam już
lekką zadyszkę. Cholera, naprawdę ze mną źle.
Cóż,
spróbuję ograniczyć… NIE. Nie przeżyję bez mojej kawy, Absolutnie.
W takim
razie trzeba w końcu przestać być wiecznie spóźnionym. Tak. TYLKO CHOLERA, JAK?
Zadyszka
dawała mi się coraz bardziej we znaki.
Uh, wytrzymaj Caroline!
Zmniejszyłam
nieco tempo i starałam się oczyścić myśli, skupić się na muzyce.
*oczami
Luke`a*
-Więc
oblewamy to wieczorem. – uśmiechnąłem się na słowa Ashtona.
Zresztą cała
nasza trójka była zadowolona z pomysłu Irwina.
-A gdzie
idziemy?
-Shadows? –
rzucił Calum.
-Pojebało? –
prychnął Michael.
-No co? –
wzruszył ramionami brunet. – Tam są fajne laski.
-Ale idziemy
się przede wszystkim najebać a nie pieprzyć. – przewrócił oczami Ashton.
Shadows… Uh. Że tak powiem miejsce, w którym zacząłem
niszczenie mojego zycia gdy byłem gówniarzem.
-Idioci. –
sapnął Clifford i wymownie spojrzał na mnie. Dotarło do nich. Brawo.
Cóż jeśli
chodzi Shadows, krótko mówiąc w tym klubie pierwszy raz zaliczyłem randkę z
dragami i tymi popierdolonymi ludźmi, przez których wpadłem w niezłe gówno, z
którego dopiero Jack mnie wyciągnął. Co za ironia, biorąc pod uwagę jego
przeszłość i interesy z typami z Shadows.
-Sorry
stary. – rzucił Ashton. Skinąłem tylko
głową.
-Co moje
piękne oczy widzą! – ożywił się Calum.
-Co? –
odwróciliśmy się w jego stronę. Był
wpatrzony z dzikim uśmiechem w prawą alejkę. Spojrzałem w tamtym kierunku.
Kilkoro ludzi, dzieci biegające jak
porąbane po trawie.
-Patrz,
Calum. To przeznaczenie! – parsknął śmiechem Ashton.
-Pierdol
się, Irwin. – rzucił tylko Hood dalej gapiąc się w tamtą stronę.
-O co
chodzi? – zapytał marudnie Michael też najwidoczniej nie wiedział o co im
chodzi.
-No patrzcie,
tam biegnie ta laska, która ostatnio wpadła w oko Calumowi. – skinął Ashton.
Przyjrzałem się. Faktycznie, alejką biegła dziewczyna.
Dziwnie znajoma.
-Faktycznie,
niezła. – przyznał Clifford.
CHOLERA
JASNA. To córka Jacka. Ja pierdole.
Wytężyłem
wzrok. Albo Jack ma bliźniaczki albo naprawdę tak po prostu parkiem biegnie
jego córka. Co za idiotka. Jest jak na pustym placu. Jeśli Bricks faktycznie
chce ją wykorzystać, żeby przycisnąć Jacka, to ta laska autentycznie ułatwia mu
to do granic możliwości.
-Tak
skarbie… - mruknął Calum pod nosem nie odrywając od niej wzroku. Przewróciłem
oczami.
Zaraz. Za
nią biegł facet. Cóż, wyglądał jak normalny, typowy koleś, który wyszedł
pobiegać. Tylko czemu kurwa biegnie za nią? Cały czas utrzymuje dystans, ale
biegnie jej śladem. Przypadek?
Kurwa
oczywiście że przypadek. Hemmings, idioto ogarnij się.
Jack
wyraźnie dostał zdjęcia. A ten gość tylko sobie biega. Co z tego, że wygląda to
jakby ją śledził…
-Hemmo? –
głos Michaela wyrwał mnie z moich niedorzecznych domysłów.
-Hm?
-Oj Calum,
chyba masz konkurencję jeśli chodzi o tą lasię. – zachichotał Irwin.
Co?
-Eeej no,
Hemmings, byłem pierwszy. – trącił mnie barkiem Hood z głupim uśmiechem.
-Pojebało?
Tylko patrzyłem. – wzruszyłem ramionami.
-Jasne
jasne. – parsknął brunet.- Ale wiesz,
jakbyś bardzo chciał, może zgodziłbym się na trójkącik.
Ja pierdole.
Dostał ode
mnie w łeb. Zaczął się głupio śmiać.
Chuj z tym.
Może to tylko przypadek, że biegnie za nią, ale nie zaszkodzi tego sprawdzić.
Nie wiem
czemu, ale czułem wręcz, że jestem to Jackowi winny.
-Chodźcie. –
rzuciłem do chłopaków i specjalnie energicznym krokiem zmierzałem do przecięcia
się alejek, gdzie będzie biegła i prawdopodobnie gdzie będzie biegł ten facet.
-Lecisz po
jej numer?! Czekaj, ja też chcę! – wydarł się śmiejąc się jendocześnie Calum i
usłyszałem jego szybkie kroki za mną, a po chwili także reszty.
Dziewczyna
skręcała. Cholera, jak Jack mówił, że ona ma imię?
W sumie,
nieważne. Zwolniłem nieco, żeby mogła przebiec.
Dziewczyna
przebiegła kilka metrów przed nami. Dobrze.
-Ej no
stary, co ty odwalasz? Odwagi zabrakło? Przecież zaraz jej tu nie będzie! –
Calum przyśpieszył pewnie chcąc dogonić dziewczynę.
Cholera,
lepsza okazja się nie trafi! Koleś też skręcił. TERAZ.
Pchnąłem
lekko Caluma na środek alejki, prawie
pod nogi tego faceta.
Usłyszałem
tylko huk i przekleństwa Hood`a.
-HEMMINGS
KUTASIE, POPIERDOLIŁO CIĘ?! – brunet zbierał się powoli z ziemi… i z tego
faceta, który też nie wyglądał na zadowolonego.
-Przepraszam
pana, koledze coś odjebało. – jęknął cicho przy ostatnim słowie Hood.
Mężczyzna
wstał cały wściekły i zmierzył nas wzrokiem.
Postawny, wysoki i nieźle napakowany. Uh.
-Głupie
szczeniaki. – syknął tylko i ruszył w lewo. Czyli nie pobiegł za dziewczyną.
Czyli, że…
Calum był ofiarą na darmo?
-Pierdol
się. – warknął Hood na oddalającego się faceta wystawiając środkowy palec w
stronę jego pleców.
-Pojebało
Cie, Luke? – skrzywił się patrząc na mnie.
Wzruszyłem
ramionami.
- No co? Miałem
Cię puścić pierwszego do tej laski?
-Nie wierzę,
że z powodu jednej laski musiałem zryć glebę ryjem. – syknął Calum, a Michael i
Ashton parsknęli śmiechem. – Jesteś pojebany Hemmo.
-Może. –
rzuciłem uśmiechając się. –Sorry stary. –poklepałem go po ramieniu.
-Nie znasz
dnia ani godziny Luke. – parsknął.
*oczami Caroline*
Zamknęłam za
sobą drzwi z dziką ulgą.
Cholera
jasna, moja kondycja jest beznadziejna. Rzuciłam się na łóżko.
O Boże.
Zdecydowanie
muszę coś ze sobą zrobić. Basen by pomógł.
Tylko
cholera jasna, nie mam siły się nawet podnieść, a myśl, że jutro miałabym iść
na basen nie pomaga.
Mój telefon
się rozdzwonił. No nie. Jest tak daleko.
Nie podniosę się.
Zrezygnowana
zwlokłam się z łóżka.
-Halo? –
jęknęłam.
-Car?
Wszystko ok.? – usłyszałam zmartwiony głos Hayley.
-Taaa, tylko
biegałam.
-BIEGAŁAŚ? –
brunetka była w niezłym szoku. Przewróciłam oczami.
-Taa. Coś
się stało? – zmieniłam szybko temat. Nie miałam nastroju na tłumaczenie jej
dlaczego nagle się za siebie wzięłam.
-Oh…
Caroline, bo… - zawiesiła się. Oho.
-Hay, co
jest? – ponagliłam ją.
-Te kwiaty
nie są od Maxa. – wydusiła. Cholera.
C H O L E R
A.
-Oh. Um, ok.
– wycedziłam mimo ogromu emocji, które czułam.
-Caro, ale
wiesz, przecież to mógł być ktoś inny komu się podobasz, albo pomyłka, to wcale
nie musiał być..
-Wiem.
–przerwałam jej. – To pewnie pomyłka. Muszę już lecież Hay, pogadamy później. –
ucięłam.
-Jesteś
pewna? W razie czego…
-Wiem. –
przerwałam po raz kolejny. – Dzięki, nie martw się. Pa. – rozłączyłam się
pośpiesznie.
No świetnie.
Czyli kochany tatuś nie odpuszcza. W sumie to dziwne, ze nie zadzwonił po
zamówieniu dla mnie tych kwiatów.
Czemu on nie
może po prostu dać mi spokoju?
Zirytowana
podeszłam do wazonu z kwiatami. Z wściekłością wyciągnęłam rośliny z wazonu i
wyszłam z domu. Skierowałam się szybkimi krokami do kontenerów. Cisnęłam ze
złością kwiaty do środka.
Zapragnęłam,
żeby ich nadawca zobaczył to, co teraz robię z jego prezentem.
_____________________________________________________________
Hej skarby <3
Jakie odczucia po rozdziale?
A Wy co sądzicie, John wysłał kwiaty?
Reakcja Cary właściwa?
Luke powinien się wtrącać?
Z tego co ostatnio widziałam, to Wasze reakcje na Maroline były zgodne:
Hahahaha cóż, OKEJ, AŁA
ranicie Maxa :D
w każdym razie
w dalszym ciagu BŁAGAM o komentarze, bo jest ich małooo :c
Zależy mi też na Waszej opinii, bo cały czas pracuję nad YTR i chcę znać Wasze zdanie.
ILOŚĆ KOMENTARZY WPŁYWA NA SZYBKOŚĆ DODAWANIA ROZDIZAŁU
(Jess też na to wpływa, ale to się wytnie)
Korzystajcie z reszy sierpnia Pysie <33
awhniallable
OK.
OdpowiedzUsuńWYCHODZI NA TO,ŻE ZNÓW MUSZĘ PISAĆ CAPS LOCK'IEM,ALE TAK JUŻ MAM JAK CZYTAM TWOJE ROZDZIAŁY,A POTEM TAKIE EMOTIONS MNIE TRZYMAJĄ ŻE JA PIERDOLE! <3 *o* PLUS BĘDĘ LEPIEJ WIDZIEĆ BO NA SERIO ZWARIUJĘ Z TYMI OCZAMI,ŁZAWIĄ,SWĘDZĄ,SZCZYPIĄ,JAKBYŚ TO POWIEDZIAŁA OCHUJEĆ MOŻNA.
BOŻE NAJŚWIĘTSZY JA TEŻ WPŁYWAM NA DODAWNIE ROZDZIAŁÓW? *o* REALLY?! W KOŃCU CZUJĘ,ŻE ROBIĘ COŚ DOBREGO DLA LUDZKOŚCI! :') SOPROUDOFMYSELF
HAHAHHA REAKCJE NA MAROLINE MNIE ROZJEBAŁY XD ALE SAMA TAKIE MIAŁAM CO CHYBA WIESZ BO TYCH WSZYSTKICH LINKACH W POPRZEDNIM KOM XD
NO OCIPIEJE Z TYMI OCZAMI.
OK NEXT- TO JE MÓJ ULUBIONY ROZDZIAŁ! <3 ALE NA SERIO! <3
PAMIETAM JAK WYSYŁAŁAŚ MI TE CYTATY I TAK POKOCHAŁAM WŁAŚNIE TE I TYLKO CZEKAŁAM NA ROZDZIAŁ W KTÓRYM BĘDĄ,AWWW NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ,ZE TAK SZYBKO SIĘ POJAWI<3 BOŻE KOCHAM CIĘ! <3
JAK JUŻ MÓWIŁAM CHYBA BĘDĘ SOBIE JE GDZIEŚ ZAPISYWAĆ I POWIESZE NA TABLICY KORKOWEJ ALBO NA ŚCIANIE ALBO NA OKŁADKĘ ZESZYTÓW ALBO GDZIEŚ.
CALUM Z YTR >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
JA WIEM,ŻE NIE JESTEM CAROLINE,I NA PEWNO NIE WYGLĄDAM JAK CAROLINE ALE BŁAGAM CALUM ZAPOMNIJ O NIEJ TAKE ME !LOVE ME,KISS ME ,FUCK ME ! <3
POCZEKAJ IDĘ ZAKROPIĆ TE OCZY KOLEJNY RAZ BO NIE NAPISZĘ TEGO DO KOŃCA -,-
JUŻ.
NO WIĘC TAK-ROZDZIAŁ JEST ZAJEKURWABISTY.
LUBIĘ CAROLINE,NIE TAK BARDZO JAK LUBIŁAM LUCY,ALE PRZEKONUJĘ SIĘ DO NIEJ CORAZ BARDZIEJ Z KAŻDY ROZDZIAŁEM :d
HAYLEY KOCHAM ♥
MAX WGL NW NA CHUJA ON TU JEST? CO NIE ZMIENIA FAKTU ŻE SEKSIAK NO.
ALE OCZYWIŚCIE WSZYSTKO CO Z PERSPEKTYWY LUKE'A PODOBAŁO MI SIĘ NAJBARDZIEJ *O*
SERIO CAŁA ICH KONWERSACJA <3333
NO WIĘC TAK LUKE MA SIĘ WPIERDALAĆ W TE SPRAWY BO MA BYĆ LAROLINE!!!!!!!!!!!!!!!!!! I TO KUWA SZYBKO,ZANIM OŚLEPNĘ.
CALUM KOCHANIE WIEM,ŻE CIĘ POCIĄGA ALE NA POCIESZENIE MASZ MNIE-TA TAKIE POCIESZENIE ŻE JA PIERDOLE XD HAHAHHA TO JUŻ WOLAŁBY ZOSTAĆ SAM XD
CALUM ZGODZI SIĘ NA TRÓJKĄCIK....OD RAZU SKOJARZYŁO MI SIĘ Z FUCK CAKE!!!!!!!!!!!!!!! <33333333
*o*
ASHTON <3 BOŻE CZEMU JESTEŚ TAK IDEALNY!
IDĄ SIĘ NAJEBAĆ,NIE PIEPRZYĆ HMMM TO BĘDZIE CIEKAWE :D
"PIERDOL SIĘ IRWIN" TAK NAJLEPIEJ ZE MNĄ.
DZIKI UŚMIECH HOOD'A >>>>>>>>>>>>>
AKCJA LUKE'A JAK POPCHNĄŁ CALUMA NA ZIEMIĘ HAHAHHAHA RYJĘ Z TEGO DALEJ XD A TO NIE JEST DOBRE PATRZĄC NA TO ŻE MAM OKRES I JAK SIE ŚMIEJĘ TO UMIERAM O,O
JEŚLI CHODZI O TE KWIATY TO WYDAJE MI SIĘ ZE TO NIE TATA CAR TYLKO TEN CAŁY ZASRANY BRICKS CZY JAK ON SIĘ TAM NAZYWA.....
BOŻE CHCĘ NEXTA JUŻ TERAZ ZARAZ
NO MOŻE JUTRO BO DZISIAJ DOSTAJĘ PIERDOLCA PRZEZ TE OCZY -,-
KOCHAM CIĘ LUCYNO ♥
DALEJ FANGIRLINGUJĄCA JESS
Awww.
OdpowiedzUsuńKocham cię rozdziaĺ git
JA PIERDOLE ALE SIE UŚMIAŁAM ! XD
OdpowiedzUsuńMASZ JUŻ NOBLA ORDER WDZIĘCZNOŚCI I DORZUCAM DO TEGO KRYSZTAŁOWĄ KULĘ Z TAŃCA Z GWIAZDAMI BO TEJ ROZDZIAŁ BYŁ GENIALNY JAK BOGA KOCHAM *_*
UMARŁAM PRZY WSZYSTKIM I DOBRZE O TYM WIESZ WIEC DZIĘKUJĘ I CHWAŁA CI
NIECH MOC BEDZIE Z TOBĄ <333
~@dont_you_say
Świetnie! Piękne kwiaty,tylko szkoda, że nie od Maxa. Wydaje się fajnym kolesiem. Może dobrze, że Hay chce ich spiknąć? Nie wiem.
OdpowiedzUsuńMyślę, że te kwiaty to też nie od jej taty. Bynajmniej takie moje zdanie. :)
Car dobrze robi, że zaczęła biegać, dbać o siebie. Choć napewno by było lepiej, gdyby Luke był jej osobistym ochroniarzem xd.
Chcę następny rozdział PROSZĘ:)))
Buziaki;*
http://magiatomojezycie.blogspot.com/
Oh Luke. Uroczo.
OdpowiedzUsuńDobra koniec marzenia...
Rozdział naprawdę cudowny. Luke zachował się porządnie i za to go kochamy.
Calum hahaha
Nie wiem czy Car dobrze postąpiła. Może tak może nie. Wiadomo że jest wściekła na ojca ( fakt nie wiem czy te kwiaty od niego ale kit z tym) kwiaty to kwiaty. Szkoda je wyrzucać.
heheh
Zajebisty blog i rozdział :) Zyskałaś nową czytelniczkę :D - Wiki
OdpowiedzUsuńStaraj się nie mylić imion i będzie git!
OdpowiedzUsuń-A