poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Chapter 3

"Ile deszczu musi spaść, by brat oczyścić Ziemię,
Ile wersów musisz znać, by raz spojrzeć na siebie,
Ile grzechów kusi nas, by świat spełnił marzenie,
Ile szczęścia może dać jedna chmura na niebie. "



*oczami Caroline*
Porządkowanie notatek i katalogowanie zdjęć na moje zajęcia to nie jest moje ulubione zajęcie. Zdecydowanie.
Siedziałam na podłodze, a dookoła mnie walały się zdjęcia, negatywy, kopie, notatki, zeszyty… właściwie, czego tu nie było.
Gdzieś w tym całym bałaganie powinien być mój telefon. Gdzieś…
Dobra, walić to. Pewnie i tak jedyne co mnie czeka to wiadomość o tym, że mój ojciec próbował się ze mną skontaktować.
Coraz częściej zastanawiałam się, czy nie odebrać. Dowiedzieć się, czego chciał. Usłyszeć jego głos. Wyjaśnienia.
Czego chce ode mnie teraz, po tylu latach?
Z rozmyślań i dalszego porządkowania wyrwał mnie dźwięk pukania do drzwi.
Wstałam zrzucając przy okazji ze swoich kolan stertę papierów i zdjęć i ruszyłam do drzwi.
Co zobaczyłam za drzwiami? Kwiaty.
-Dzień dobry, Caroline Fitz? – usłyszałam głos zza roślin.
Hm, gadające kwiaty.
-Tak…
-To dla Pani. – kwiaty zmieniły położenie lądując w moich  dłoniach. Imponujący bukiet. Gdy przesunęłam się nieco w bok by cokolwiek zobaczyć, ujrzałam w końcu rozmówcę.
Przede mną stał przyjaźnie wyglądający pracownik poczty kwiatowej, w najwidoczniej, bardzo dobrym humorze.
-Um, dziękuję. – uśmiechnęłam się do niego.
-Nie ma za co. Miłego dnia. – odpowiedział z uśmiechem i energicznym krokiem oddalił się kierunku samochodu.
Nadal lekko zaskoczona zamknęłam za nim drzwi. Cholerka, spory ten bukiet. Delikatnie rozchyliłam łodygi kwiatów w poszukiwaniu jakiegoś liściku.
Niestety, nic nie znalazłam. Jak to możliwe? Może ten facet go zgubił po drodze czy coś? Hm, albo ja.
Dwa razy sprawdziłam cały korytarz, czy to nie ja zdążyłam zgubić liścik. Nie ma.
Cóż. Może to Max? Pewnie tak. Chciał może podziękować za te zdjęcia, albo nie wiem, to związane z tą kolacją…?
Albo to mój ojciec. Szybko wyrzuciłam tą myśl z głowy.
To Max. Na pewno Max.
Ale tak dla pewności…
Odnalazłam wśród sterty zdjęć i papierów mój telefon i szybko wybrałam numer Hayley.
-Halo?
-Cześć Hay, słuchaj mam do Ciebie prośbę. Mogłabyś podpytać Maxa, jak się z nim zobaczysz, czy może nie kupował mi jakichś kwiatów? W sensie, no wiesz,  poczta kwiatowa…
-WYSŁAŁ CI KWIATY?! RÓŻE? – od razu wybuchła. No nie.
-Hayley. Po prostu się dowiedz, czy to on. Nie było liściku, jestem po prostu ciekawa czy to on.
-Czy twój ojciec. – dosłownie wyjęła mi to z ust.
-No właśnie. – mruknęłam.
-Ok, podpytam go. Ale nie martw się, myślę , że to on. Pewnie cieszy się tą kolacją. – powiedziała weselej.
-Jasne. Dzięki Hay, pa.
-Pa.
Odłożyłam telefon na szafkę i przyjrzałam się kwiatom. Są absolutnie piękne. Boże spraw, żeby były od Maxa…

Cholera jasna, zaczynam mieć tego dość. Cały czas podświadomie widmo mojego ojca na mnie ciąży. Nie mogę sobie z tym poradzić. Nie. Koniec tego. Czas to zmienić.
Powróciłam do porozrzucanych po podłodze zdjęć i notatek. Do cholery jasnej już trzecia godzina mi leci na sortowaniu tego. Nie. Tak nie będzie.
Nie będę wszystkiego robić tak schematycznie. Moje życie jest wystarczająco monotonne, a jednocześnie szalone, bo wiecznie gdzieś się śpieszę. Muszę w końcu coś zmienić.
Czasami zmiany są potrzebne. I wiem od czego zacznę. Dzięki tato, chociaż raz dzięki Tobie zmienię coś na lepsze.
Szybko zabrałam z biurka laptopa i bez zastanowienia włączyłam płytę The Neighbourhood ,,I Love You”.
Wraz z pierwszymi dźwiękami energicznie rzuciłam się w stertę papierów. Zdjęcia przerzucałam na jedną stronę, wszystkie kartki na drugą.
Pod koniec pierwszej piosenki miałam dwie grupy. Zebrałam zdjęcia razem i bez przeglądania wrzuciłam je do szuflady.
Kartki, notatniki, a raczej ich resztki też złożyłam szybko razem i wrzuciłam je do koszulki wpiętej w segregator.
Wstałam na równe nogi. Kolejna zmiana? Mój słomiany zapał.
Szybko przebrałam się w krótkie spodenki, bokserkę, zabrałam telefon i słuchawki i już po chwili wychodziłam z domu.
Nie zdziwił mnie nawet widok czarnego samochodu stojącego ZNOWU na połowie mojego podjazdu.
Był podobny do tego, który widziałam kilka dni temu. Tak, wtedy od razu załapałam jakąś schizę, że to nie przypadek i tak dalej. Ale odpuściłam sobie. Mój sąsiad miał gościa i tyle. No bo, w końcu do mnie nikt nie przychodził.  Zresztą kiedy bym nie mijała tego samochodu to zawsze jest pusty, a przynajmniej nikogo w nim nie widać.
Biegłam w dół chodnika. W słuchawkach już grała piosenka Eda Sheerana. Skręciłam w prawo, w stronę parku. Tak, park to dobry start, Niby biegałam troche, żeby utrzymać formę poza graniem w siatkówkę, wiecznym bieganiem po mieście i wypijaniem hektolitrów kawy, ale nic z tego nie wyszło. Słomiany zapał, to dla mnie typowe. Ale nie teraz.
Byłam zdeterminowana, żeby coś zmienić.
Więc na początek biegamy. Na razie po parku, krótki dystans, gdy trochę się przyzwyczaję do tempa to będę biegać po lesie.
Czas też na pływanie. Zrobię coś dla siebie.
Złapałam już lekką zadyszkę. Cholera, naprawdę ze mną źle.
Cóż, spróbuję ograniczyć… NIE. Nie przeżyję bez mojej kawy, Absolutnie.
W takim razie trzeba w końcu przestać być wiecznie spóźnionym. Tak. TYLKO CHOLERA, JAK?
Zadyszka dawała mi się coraz bardziej we znaki.  Uh, wytrzymaj Caroline!
Zmniejszyłam nieco tempo i starałam się oczyścić myśli, skupić się na muzyce.

*oczami Luke`a*
-Więc oblewamy to wieczorem. – uśmiechnąłem się na słowa Ashtona.
Zresztą cała nasza trójka była zadowolona z pomysłu Irwina.
-A gdzie idziemy?
-Shadows? – rzucił Calum.
-Pojebało? – prychnął Michael.
-No co? – wzruszył ramionami brunet. – Tam są fajne laski.
-Ale idziemy się przede wszystkim najebać a nie pieprzyć. – przewrócił oczami Ashton.
Shadows…  Uh. Że tak powiem miejsce, w którym zacząłem niszczenie mojego zycia gdy byłem gówniarzem.
-Idioci. – sapnął Clifford i wymownie spojrzał na mnie. Dotarło do nich. Brawo.
Cóż jeśli chodzi Shadows, krótko mówiąc w tym klubie pierwszy raz zaliczyłem randkę z dragami i tymi popierdolonymi ludźmi, przez których wpadłem w niezłe gówno, z którego dopiero Jack mnie wyciągnął. Co za ironia, biorąc pod uwagę jego przeszłość i interesy z typami z Shadows.
-Sorry stary. – rzucił Ashton.  Skinąłem tylko głową.
-Co moje piękne oczy widzą! – ożywił się Calum.
-Co? – odwróciliśmy się w jego stronę.  Był wpatrzony z dzikim uśmiechem w prawą alejkę. Spojrzałem w tamtym kierunku. Kilkoro ludzi, dzieci  biegające jak porąbane po trawie.
-Patrz, Calum. To przeznaczenie! – parsknął śmiechem Ashton.
-Pierdol się, Irwin. – rzucił tylko Hood dalej gapiąc się w tamtą stronę.
-O co chodzi? – zapytał marudnie Michael też najwidoczniej nie wiedział o co im chodzi.
-No patrzcie, tam biegnie ta laska, która ostatnio wpadła w oko Calumowi. – skinął Ashton.
Przyjrzałem się. Faktycznie, alejką biegła dziewczyna. Dziwnie znajoma.
-Faktycznie, niezła. – przyznał Clifford.
CHOLERA JASNA. To córka Jacka. Ja pierdole.
Wytężyłem wzrok. Albo Jack ma bliźniaczki albo naprawdę tak po prostu parkiem biegnie jego córka. Co za idiotka. Jest jak na pustym placu. Jeśli Bricks faktycznie chce ją wykorzystać, żeby przycisnąć Jacka, to ta laska autentycznie ułatwia mu to do granic możliwości.
-Tak skarbie… - mruknął Calum pod nosem nie odrywając od niej wzroku. Przewróciłem oczami.
Zaraz. Za nią biegł facet. Cóż, wyglądał jak normalny, typowy koleś, który wyszedł pobiegać. Tylko czemu kurwa biegnie za nią? Cały czas utrzymuje dystans, ale biegnie jej śladem. Przypadek?
Kurwa oczywiście że przypadek. Hemmings, idioto ogarnij się.
Jack wyraźnie dostał zdjęcia. A ten gość tylko sobie biega. Co z tego, że wygląda to jakby ją śledził…
-Hemmo? – głos Michaela wyrwał mnie z moich niedorzecznych domysłów.
-Hm?
-Oj Calum, chyba masz konkurencję jeśli chodzi o tą lasię. – zachichotał Irwin.
Co?
-Eeej no, Hemmings, byłem pierwszy. – trącił mnie barkiem Hood z głupim uśmiechem.
-Pojebało? Tylko patrzyłem. – wzruszyłem ramionami.
-Jasne jasne. – parsknął brunet.-  Ale wiesz, jakbyś bardzo chciał, może zgodziłbym się na trójkącik.
Ja pierdole.
Dostał ode mnie w łeb. Zaczął się głupio śmiać.
Chuj z tym. Może to tylko przypadek, że biegnie za nią, ale nie zaszkodzi tego sprawdzić.
Nie wiem czemu, ale czułem wręcz, że jestem to Jackowi winny.
-Chodźcie. – rzuciłem do chłopaków i specjalnie energicznym krokiem zmierzałem do przecięcia się alejek, gdzie będzie biegła i prawdopodobnie gdzie będzie biegł ten facet.
-Lecisz po jej numer?! Czekaj, ja też chcę! – wydarł się śmiejąc się jendocześnie Calum i usłyszałem jego szybkie kroki za mną, a po chwili także reszty.
Dziewczyna skręcała. Cholera, jak Jack mówił, że ona ma imię?
W sumie, nieważne. Zwolniłem nieco, żeby mogła przebiec.
Dziewczyna przebiegła kilka metrów przed nami. Dobrze.
-Ej no stary, co ty odwalasz? Odwagi zabrakło? Przecież zaraz jej tu nie będzie! – Calum przyśpieszył pewnie chcąc dogonić dziewczynę.
Cholera, lepsza okazja się nie trafi! Koleś też skręcił. TERAZ.
Pchnąłem lekko Caluma na środek alejki,  prawie pod nogi tego faceta.
Usłyszałem tylko huk i przekleństwa Hood`a.
-HEMMINGS KUTASIE, POPIERDOLIŁO CIĘ?! – brunet zbierał się powoli z ziemi… i z tego faceta, który też nie wyglądał na zadowolonego.
-Przepraszam pana, koledze coś odjebało. – jęknął cicho przy ostatnim słowie Hood.
Mężczyzna wstał cały wściekły i zmierzył nas wzrokiem.  Postawny, wysoki i nieźle napakowany. Uh.
-Głupie szczeniaki. – syknął tylko i ruszył w lewo. Czyli nie pobiegł za dziewczyną.
Czyli, że… Calum był ofiarą na darmo?
-Pierdol się. – warknął Hood na oddalającego się faceta wystawiając środkowy palec w stronę jego pleców.
-Pojebało Cie, Luke? – skrzywił się patrząc na mnie.
Wzruszyłem ramionami.
- No co? Miałem Cię puścić pierwszego do tej laski?
-Nie wierzę, że z powodu jednej laski musiałem zryć glebę ryjem. – syknął Calum, a Michael i Ashton parsknęli śmiechem. – Jesteś pojebany Hemmo.
-Może. – rzuciłem uśmiechając się. –Sorry stary. –poklepałem go po ramieniu.
-Nie znasz dnia ani godziny Luke. – parsknął.

*oczami Caroline*
Zamknęłam za sobą drzwi z dziką ulgą.
Cholera jasna, moja kondycja jest beznadziejna. Rzuciłam się na łóżko.
O Boże.
Zdecydowanie muszę coś ze sobą zrobić. Basen by pomógł.
Tylko cholera jasna, nie mam siły się nawet podnieść, a myśl, że jutro miałabym iść na basen nie pomaga.
Mój telefon się rozdzwonił.  No nie. Jest tak daleko. Nie podniosę się.
Zrezygnowana zwlokłam się z łóżka.
-Halo? – jęknęłam.
-Car? Wszystko ok.? – usłyszałam zmartwiony głos Hayley.
-Taaa, tylko biegałam.
-BIEGAŁAŚ? – brunetka była w niezłym szoku. Przewróciłam oczami.
-Taa. Coś się stało? – zmieniłam szybko temat. Nie miałam nastroju na tłumaczenie jej dlaczego nagle się za siebie wzięłam.
-Oh… Caroline, bo… - zawiesiła się. Oho.
-Hay, co jest? – ponagliłam ją.
-Te kwiaty nie są od Maxa. – wydusiła. Cholera.
C H O L E R A.
-Oh. Um, ok. – wycedziłam mimo ogromu emocji, które czułam.
-Caro, ale wiesz, przecież to mógł być ktoś inny komu się podobasz, albo pomyłka, to wcale nie musiał być..
-Wiem. –przerwałam jej. – To pewnie pomyłka. Muszę już lecież Hay, pogadamy później. – ucięłam.
-Jesteś pewna? W razie czego…
-Wiem. – przerwałam po raz kolejny. – Dzięki, nie martw się. Pa. – rozłączyłam się pośpiesznie.
No świetnie. Czyli kochany tatuś nie odpuszcza. W sumie to dziwne, ze nie zadzwonił po zamówieniu dla mnie tych kwiatów.
Czemu on nie może po prostu dać mi spokoju?
Zirytowana podeszłam do wazonu z kwiatami. Z wściekłością wyciągnęłam rośliny z wazonu i wyszłam z domu. Skierowałam się szybkimi krokami do kontenerów. Cisnęłam ze złością kwiaty do środka.
Zapragnęłam, żeby ich nadawca zobaczył to, co teraz robię z jego prezentem.




 



_____________________________________________________________
Hej skarby <3
Jakie odczucia po rozdziale?
A Wy co sądzicie, John wysłał kwiaty?
Reakcja Cary właściwa?
Luke powinien się wtrącać?

Z tego co ostatnio widziałam, to Wasze reakcje na Maroline były zgodne: 







Hahahaha cóż, OKEJ, AŁA
ranicie Maxa  :D

w każdym razie 
w dalszym ciagu BŁAGAM o komentarze, bo jest ich małooo :c
Zależy mi też na Waszej opinii, bo cały czas pracuję nad YTR i chcę znać Wasze zdanie.


ILOŚĆ KOMENTARZY WPŁYWA NA SZYBKOŚĆ DODAWANIA ROZDIZAŁU
(Jess też na to wpływa, ale to się wytnie)

Korzystajcie z reszy sierpnia Pysie <33
awhniallable



7 komentarzy:

  1. OK.
    WYCHODZI NA TO,ŻE ZNÓW MUSZĘ PISAĆ CAPS LOCK'IEM,ALE TAK JUŻ MAM JAK CZYTAM TWOJE ROZDZIAŁY,A POTEM TAKIE EMOTIONS MNIE TRZYMAJĄ ŻE JA PIERDOLE! <3 *o* PLUS BĘDĘ LEPIEJ WIDZIEĆ BO NA SERIO ZWARIUJĘ Z TYMI OCZAMI,ŁZAWIĄ,SWĘDZĄ,SZCZYPIĄ,JAKBYŚ TO POWIEDZIAŁA OCHUJEĆ MOŻNA.
    BOŻE NAJŚWIĘTSZY JA TEŻ WPŁYWAM NA DODAWNIE ROZDZIAŁÓW? *o* REALLY?! W KOŃCU CZUJĘ,ŻE ROBIĘ COŚ DOBREGO DLA LUDZKOŚCI! :') SOPROUDOFMYSELF
    HAHAHHA REAKCJE NA MAROLINE MNIE ROZJEBAŁY XD ALE SAMA TAKIE MIAŁAM CO CHYBA WIESZ BO TYCH WSZYSTKICH LINKACH W POPRZEDNIM KOM XD
    NO OCIPIEJE Z TYMI OCZAMI.
    OK NEXT- TO JE MÓJ ULUBIONY ROZDZIAŁ! <3 ALE NA SERIO! <3
    PAMIETAM JAK WYSYŁAŁAŚ MI TE CYTATY I TAK POKOCHAŁAM WŁAŚNIE TE I TYLKO CZEKAŁAM NA ROZDZIAŁ W KTÓRYM BĘDĄ,AWWW NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ,ZE TAK SZYBKO SIĘ POJAWI<3 BOŻE KOCHAM CIĘ! <3
    JAK JUŻ MÓWIŁAM CHYBA BĘDĘ SOBIE JE GDZIEŚ ZAPISYWAĆ I POWIESZE NA TABLICY KORKOWEJ ALBO NA ŚCIANIE ALBO NA OKŁADKĘ ZESZYTÓW ALBO GDZIEŚ.
    CALUM Z YTR >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    JA WIEM,ŻE NIE JESTEM CAROLINE,I NA PEWNO NIE WYGLĄDAM JAK CAROLINE ALE BŁAGAM CALUM ZAPOMNIJ O NIEJ TAKE ME !LOVE ME,KISS ME ,FUCK ME ! <3
    POCZEKAJ IDĘ ZAKROPIĆ TE OCZY KOLEJNY RAZ BO NIE NAPISZĘ TEGO DO KOŃCA -,-
    JUŻ.
    NO WIĘC TAK-ROZDZIAŁ JEST ZAJEKURWABISTY.
    LUBIĘ CAROLINE,NIE TAK BARDZO JAK LUBIŁAM LUCY,ALE PRZEKONUJĘ SIĘ DO NIEJ CORAZ BARDZIEJ Z KAŻDY ROZDZIAŁEM :d
    HAYLEY KOCHAM ♥
    MAX WGL NW NA CHUJA ON TU JEST? CO NIE ZMIENIA FAKTU ŻE SEKSIAK NO.
    ALE OCZYWIŚCIE WSZYSTKO CO Z PERSPEKTYWY LUKE'A PODOBAŁO MI SIĘ NAJBARDZIEJ *O*
    SERIO CAŁA ICH KONWERSACJA <3333
    NO WIĘC TAK LUKE MA SIĘ WPIERDALAĆ W TE SPRAWY BO MA BYĆ LAROLINE!!!!!!!!!!!!!!!!!! I TO KUWA SZYBKO,ZANIM OŚLEPNĘ.
    CALUM KOCHANIE WIEM,ŻE CIĘ POCIĄGA ALE NA POCIESZENIE MASZ MNIE-TA TAKIE POCIESZENIE ŻE JA PIERDOLE XD HAHAHHA TO JUŻ WOLAŁBY ZOSTAĆ SAM XD
    CALUM ZGODZI SIĘ NA TRÓJKĄCIK....OD RAZU SKOJARZYŁO MI SIĘ Z FUCK CAKE!!!!!!!!!!!!!!! <33333333
    *o*
    ASHTON <3 BOŻE CZEMU JESTEŚ TAK IDEALNY!
    IDĄ SIĘ NAJEBAĆ,NIE PIEPRZYĆ HMMM TO BĘDZIE CIEKAWE :D
    "PIERDOL SIĘ IRWIN" TAK NAJLEPIEJ ZE MNĄ.
    DZIKI UŚMIECH HOOD'A >>>>>>>>>>>>>
    AKCJA LUKE'A JAK POPCHNĄŁ CALUMA NA ZIEMIĘ HAHAHHAHA RYJĘ Z TEGO DALEJ XD A TO NIE JEST DOBRE PATRZĄC NA TO ŻE MAM OKRES I JAK SIE ŚMIEJĘ TO UMIERAM O,O
    JEŚLI CHODZI O TE KWIATY TO WYDAJE MI SIĘ ZE TO NIE TATA CAR TYLKO TEN CAŁY ZASRANY BRICKS CZY JAK ON SIĘ TAM NAZYWA.....
    BOŻE CHCĘ NEXTA JUŻ TERAZ ZARAZ
    NO MOŻE JUTRO BO DZISIAJ DOSTAJĘ PIERDOLCA PRZEZ TE OCZY -,-
    KOCHAM CIĘ LUCYNO ♥
    DALEJ FANGIRLINGUJĄCA JESS

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww.
    Kocham cię rozdziaĺ git

    OdpowiedzUsuń
  3. JA PIERDOLE ALE SIE UŚMIAŁAM ! XD
    MASZ JUŻ NOBLA ORDER WDZIĘCZNOŚCI I DORZUCAM DO TEGO KRYSZTAŁOWĄ KULĘ Z TAŃCA Z GWIAZDAMI BO TEJ ROZDZIAŁ BYŁ GENIALNY JAK BOGA KOCHAM *_*
    UMARŁAM PRZY WSZYSTKIM I DOBRZE O TYM WIESZ WIEC DZIĘKUJĘ I CHWAŁA CI
    NIECH MOC BEDZIE Z TOBĄ <333
    ~@dont_you_say

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie! Piękne kwiaty,tylko szkoda, że nie od Maxa. Wydaje się fajnym kolesiem. Może dobrze, że Hay chce ich spiknąć? Nie wiem.
    Myślę, że te kwiaty to też nie od jej taty. Bynajmniej takie moje zdanie. :)
    Car dobrze robi, że zaczęła biegać, dbać o siebie. Choć napewno by było lepiej, gdyby Luke był jej osobistym ochroniarzem xd.
    Chcę następny rozdział PROSZĘ:)))
    Buziaki;*
    http://magiatomojezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh Luke. Uroczo.
    Dobra koniec marzenia...
    Rozdział naprawdę cudowny. Luke zachował się porządnie i za to go kochamy.
    Calum hahaha
    Nie wiem czy Car dobrze postąpiła. Może tak może nie. Wiadomo że jest wściekła na ojca ( fakt nie wiem czy te kwiaty od niego ale kit z tym) kwiaty to kwiaty. Szkoda je wyrzucać.
    heheh

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty blog i rozdział :) Zyskałaś nową czytelniczkę :D - Wiki

    OdpowiedzUsuń
  7. Staraj się nie mylić imion i będzie git!
    -A

    OdpowiedzUsuń

Szablon by Selly